Christmas 9

Kayo Dot - Blue Lambency Downward

Maciej Stwora

ImageAmerykańską grupę Kayo Dot należy uznać z definicji za niezwykle progresywną, gdyż łączy w swej twórczości wiele gatunków, takich jak post rock, post metal, jazz, muzyka klasyczna czy awangardowa. Powstaje z tego prawdziwa mieszanka wybuchowa, którą doskonale słychać na trzecim już albumie zespołu – „Blue Lambency Downward”. Kayo Dot tworzą Toby Driver oraz Mia Matsumiya, ale trzeba zaznaczyć, że wspomaga ich spora liczba zaproszonych gości, którzy wzbogacają jeszcze bardziej dźwięki autorstwa wymienionej wyżej dwójki.

„Blue Lambency Downward” zawiera siedem kompozycji:

Blue Lambency Downward. Tytułowy utwór rozpoczyna się klimatycznie – stonowana gitara, dzwonki pobrzmiewające w tle i delikatny śpiew wokalistów. W okolicy 3 minuty pojawia się perkusja, która burzy wcześniej ustalony porządek poprzez swój nieprzewidywalny rytm. „Prostuje” się on jednak odrobinę w 4 minucie i słuchacz może się skupić także na innych instrumentach. Po dwóch minutach ponownie na plan pierwszy wysuwają się głosy w towarzystwie awangardowego, „rozedrganego” tła muzycznego. Trudne w odbiorze nagranie, świetnie pokazujące z czym będziemy mieć do czynienia już do końca płyty.

Clelia Walking. Początkowe jazzujące nuty szybko przekształcają się w post metalowe uderzenie, które równie gwałtownie ustępuje miejsca pięknej partii skrzypiec. Nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Po chwili znowu mamy rockowy czad, na przemian z chwilami wyciszenia. Awangarda pełną gębą.

Right Hand Is The One I Want. Można powiedzieć, że jest to dość przystępna kompozycja jak na Kayo Dot. Bardzo ładna linia wokalna, subtelna perkusja oraz tworzące cudowny klimat klarnet i saksofon. Od czwartej minuty prym wśród instrumentów wiodą skrzypce, które razem z gitarą prowadzą nas aż do finału.

The Sow Submits. Kolejny wymagający skupienia utwór. Zachwyca “poskakany” rytm, pojawiający się w tle mellotron czy bogate partie instrumentów dętych, ale sporą trudnością dla odbiorcy może się okazać brak wyczuwalnego tematu przewodniego. Krótko mówiąc, brzmi to jak kontrolowana improwizacja.

The Awkward Wind Wheel. Dynamiczna kompozycja. Utrzymujący się w ryzach i pędzący do przodu rytm, energetyczny śpiew i szaleństwo skrzypcowo-gitarowe. Utwór ten można nazwać piosenką w wykonaniu Kayo Dot. Krótki i w miarę przystępny, jednakże wypełniony charakterystycznymi dla zespołu eksperymentalnymi smaczkami.The Useless Ladder. Najsubtelniejsze nagranie na całym albumie. W rolach głównych mamy tu głosy wokalistów i czarującą grę skrzypiec. Zwarta, urocza i rozmarzona miniaturka.

Symmetrical Arizona. Na samym końcu płyty „Blue Lambency Downward” muzycy zamieścili najdłuższy i kto wie czy nie najpiękniejszy utwór ze wszystkich. Delikatny początek, w drugiej minucie pojawia się rewelacyjna gitara, wprowadzająca do kompozycji nastrój zadumy. W okolicy piątej minuty słyszymy także skrzypce, które wzmacniają magiczny efekt. Bardziej rockowo robi się w szóstej minucie, kiedy to do akcji wchodzi perkusja oraz intrygujące wokale. Muzyka nabiera mocy, wyłaniają się kolejne instrumenty i za chwilę możemy się już zachwycać całą „orkiestrą”, która prowadzi słuchacza aż do samego końca. Kayo Dot w najlepszym wydaniu.

„Blue Lambency Downward” jest bardzo ambitnym dziełem, stawiającym przed odbiorcą wysokie wymagania. Mamy tu do czynienia z muzyką niezwykle oryginalną, łączącą różne, często dość odległe od siebie stylistyki. Dlatego też skierowana jest do ludzi o otwartych umysłach, którzy nie boją się dźwiękowych wyzwań i eksperymentów. Obcując z takimi płytami możemy gruntownie poszerzyć nasze horyzonty muzyczne i doświadczyć nieznanych nam dotąd przeżyć. Ale przecież o to chodzi w muzyce progresywnej, aby dokonywać ciągłego postępu i szukać nowych dróg artystycznego wyrazu. Amerykanie właśnie tak czynią. I chwała im za to.

     
MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok