Triton Project - Messenger's Quest

Olga Walkiewicz

W Tajlandii rzadko można znaleźć muzyczne skarby. Na diamencik zatytułowany „Messenger’s Quest” trafiłam przypadkowo i, o zgrozo, ponad pół roku po premierze płyty. Zwyczajnie, jak to bywa w tych zakręconych czasach, podczas przeszukiwania zasobów twórczych jednego z moich ulubionych muzyków, Seana Thompsona z Odd Logic, trafiłam na projekt, w którym uczestniczył i wyłowiłam, niczym perłę z popiołów, debiutancki album Triton Project.

Założycielem i pomysłodawcą grupy jest pochodzący z Bangkoku klawiszowiec i kompozytor „Title” Tanpawat Suttipong. Do nagrania płyty zaprosił zaprzyjaźnionych artystów. Sean Thompson śpiewa i gra na gitarze, wspomaga też lidera w zakresie brzmień elektronicznych, Kieran Pope jest odpowiedzialny za bas, a Olivier Allard z zespołu Cytemind zagrał gościnnie na skrzypcach w utworze „Lighthouse of the World”.

„Title” tworzy w sposób niezwykle dojrzały. Ma w sobie żywiołowość, esencję młodości oraz szalony potencjał. Jego nieszablonowe podejście do łączenia elementów o różnej stylistyce daje fantastyczne efekty. Nie ma chwili, żeby czymś nie zaskoczył. Pomimo wszechobecnego bogactwa brzmień, kontrastów i nieopisanej „gry w niespodzianki”, potrafi w tym wszystkim zachować lekkość i świeżość oraz nie przygniatać słuchacza zbyt skomplikowanymi zawiłościami. Potrafi w odpowiednim momencie zakończyć tyradę gitarowych riffów czy nabrzmiewającą symfonicznym patosem frazę, na korzyść subtelnego wokalu czy cichej partii fortepianu. A jest to epicka opowieść, gdzie nie jest trudno zapętlić się w pomysłach własnej wyobraźni.

Album otwiera tytułowy utwór „Messenger’s Quest”. Początek brzmi bardzo przebojowo. Rześka, energiczna gitara unosi się na fali nadawanej przez sekcję rytmiczną. I po chwili pierwsze zaskoczenie. Gdy odpalamy maszynę wyobraźni, chcąc dogonić muzykę - ona zmienia się, zwalnia, pałeczkę przejmuje Sean Thompson ze swoim zmysłowym wokalem. Na krótko, bo ponownie pojawia się zadziorna gitara. Zmartwychwstaje jak feniks z popiołów. Dzieje się tu bardzo dużo, a czym głębiej wkraczamy w muzyczne wizje Tanpawata Sutiponga, tym bardziej czujemy sę jak odkrywcy. Przepiękne motywy hiszpańskiej gitary, klawiszowe impresje z wysyconą „kreską i plamą”, zwariowane wolty perkusji i progresywne smakołyki ukryte w gąszczu harmonii. I to co najważniejsze: świat widziany oczami „Title’a” nie przytłacza, rozumiemy go i pozwalamy unieść się na tym zaczarowanym dywanie.      

„The Key” moduluje zwartą, jak zastęp wojska, perkusja i klawiszowe improwizacje. Rozpędzone partie gitary nadają tempo i rozwijają akcję. Jest w tym utworze niespożyta energia i żywiołowość. Każdy element prowadzi do następnego. Świetne, soczyste ewolucje gitary są na tyle krótkie, że mamy ochotę, aby dalej trwały, zgodnie z zasadą „mniej znaczy więcej”.

W „Everdream” czuje się wyraźnie jak perfekcyjnie współgrają wszystkie elementy konstrukcji wzniesionej przez talent kompozytorski „Title’a”, jego temperament i znakomity team wykonawczy. W tym długim i rozpędzonym utworze nie zabrakło smakowitych motywów jazzowych, ciężkiego jak stalowa sztaba prog metalu i doskonałej melodii. To, że trwa ponad trzynaście minut, nie oznacza, że nie mógłby zdobyć szczytowych miejsc list przebojów.

„Beyond the Mazes” koi, onieśmiela, rozszczepia duszę na milion kolorów. Jest tu więcej spokoju. Jest refleksja wpleciona w progresywny dialog pomiędzy sekcję rytmiczną a gitarę. Klawisze pozostają w tle jak wędrowiec, który czeka na wejście do świątyni. Ten kawałek nie mógłby pretendować do nagrody w kategorii „marzenie radiowca”, z powodu długości. Trwa ponad dwadzieścia minut. Ale coś za coś. Ma niespotykaną estetykę i porywa do „siódmego nieba”.

Jeszcze dłuższym utworem jest niesamowity „Lighthouse of the World” to dwadzieścia osiem minut progresywnych delicji. Uwielbiam tę kompozycję jak obrazy Beksińskiego, Wojciecha Siudmaka i Borisa Vallejo. Szept ciszy i emocjonalność Moonrise, łączą się z cudowną eterycznością głosu Seana Thompsona. Sensualizm klawiszowych podróży spaja moce z majestatem smyczków. Co za przepiękny utwór i ten dźwięk skrzypiec przerwany cięciem gitarowego sztyletu. Wszystko jest tu tak lekkie, jak ruch skrzydeł ważki.

Każdy członek tej „albumowej rodziny” wnosi do muzyki kawałek siebie, niczym kaganek z tlącym się płomieniem. Począwszy od Seana Thompsona z jego szerokim zakresem wokalnym i epickim sposobem przekazywania treści, przez kwiecisty bas Kierana Pope’a, aż po koronkowe brzmienie skrzypiec Oliviera Allarda. Triton Project uświadamia, że młodość ma w sobie ukryte pragnienia i siłę. Nie ma dla niej granic. Nie istnieją światy nie do zdobycia. Jest tu i teraz. I muzyka, której moc obraca w popiół wszystko, co szare i zwykłe.

Taki jest właśnie Triton Project. Taka jest płyta „Messenger’s Quest”, a tacy twórcy, jak Tanpawat Suttipong, pozwalają wierzyć w przyszłość muzyki…  

  

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku