Black Noodle Project, The - Eleonore

Artur Chachlowski

ImageNo i pora na wspomniany przeze mnie trzeci z kolei album, na którym dopatrzeć (dosłuchać) się można licznych ech dokonań grupy Porcupine Tree. O niniejszym krążku piszę, jako o trzecim w kolejności, lecz nie oznacza to wcale, że cenię go mniej od omówionych niedawno debiutanckich płyt grup Ephrat i DeeExpus Project. Co więcej, „Eleonore” grupy The Black Noodle Project jest już trzecim, od razu dodajmy: bardzo udanym, albumem w dorobku tej francuskiej formacji. Ale jak Czytelnicy MLWZ.PL zapewne pamiętają, poprzednie płyty były raczej pełne odniesień do twórczości Pink Floyd niż Jeżozwierzy (patrz recenzje płyt „And Life Goes On…” oraz „Play Again”). Pinkfloydowskich śladów na nowej płycie The Black Noodle Project nadal nie brakuje. Już w otwierającym album utworze zatytułowanym – nomen omen – „Sorrow” słychać rozedrganą gilmourowską gitarę jakby żywcem wyjęta była ona z pamiętnej „Ściany”. Ale generalnie rzecz biorąc, zespół przesunął teraz akcenty w trochę inną stronę. Ale o tym za chwilę.

Wzorem Rogera Watersa, lider „Czarnej Kluchy”, Jeremie Grima, oparł fabułę swojej płyty na napisanym przez siebie libretto, a właściwie baśni pod tytułem „Eleonore & le Livre Interdit”. Jej treść (zarówno w języku francuskim, jak i angielskim) w formie książki gotowej do wydruku znajduje się w bonusowej części niniejszego krążka. Historia Eleonory, to skrzyżowanie bajki o Czerwonym Kapturku z „Alicją w Krainie Czarów”. Eleonora to żyjąca samotnie w lesie sierota, która dowiaduje się o istnieniu tajemniczej krainy o nazwie Dreamland, w której marzenia same się spełniają. Dziewczynka wyrusza w podróż pełną przygód, spotykając po drodze całą plejadę dziwnych stworów, zjaw, duszków i postaci. Opowiadając tę historię grupa The Black Noodle Project sięgnęła po dynamiczniejsze i ostrzejsze niż zazwyczaj środki. Dlatego łatwo zauważalne jest przejście od pinkfloydowskiej do jeżozwierzowej (szczególnie tej z późniejszego okresu) stylistyki. Słychać to głównie w gitarowych partiach Jeremiego Grimy. To on nadaje swą grą ton muzyce, z którą spotykamy się na płycie „Eleonore”. Nie słychać na niej instrumentów klawiszowych, przez co klimat tej muzycznej opowieści robi się bardziej chropowaty, ostry i zdecydowanie cięższy od muzyki z poprzednich płyt zespołu, a rola reszty instrumentalistów towarzyszących liderowi (Anthony Leteve – bg, Sebastien Bourdeix – g, Fabrice Berger – dr) sprowadza się głównie do kreowania tła pod wokalno – instrumentalne popisy Jeremiego Grimy.

Depresyjny i mroczny wydźwięk tej opowieści doskonale oddawany jest przez klimat samej muzyki. Tajemnica, niepewność i strach czające się w pojedynczych dźwiękach królują na tej płycie od pierwszej do ostatniej minuty. Jednak ten przygnębiający nastrój nie przeszkadza w odbiorze samej muzyki. We wzorowy sposób grupa The Black Noodle Project posługuje się mroczną atmosferą niepokoju i używa jej w bardzo inteligentny sposób, jako kolejnego środka artystycznego wyrazu. Poszczególne utwory łączą się ze sobą i w sposób płynny przechodzą jedne w drugie, a akustyczne momenty sąsiadują z heavy metalowymi. Przy kliku pierwszych przesłuchaniach można czuć się zaskoczonym i mocno zdziwionym, szczególnie, gdy zna się muzykę The Black Noodle Project poprzez pryzmat poprzednich, znacznie spokojniejszych i melancholijnych albumów. Na „Eleonore” nie ma miejsca na chwilę wytchnienia. Jest mroczno, jest intensywnie, jest bardzo depresyjnie. Ale słucha się tego z dużą dozą przyjemności. Płyta jest równa, spójna i jednolita. I jest to jej kolejną zaletą. Pośród 7 kompozycji najbardziej przekonująco wypadają: otwierający płytę „Sorrow”, umieszczony gdzieś w jej połowie „Resistance” oraz finałowy „Deliverance”. Kończąca płytę instrumentalna część tego utworu to prawdziwy majstersztyk. Szczególnie 90-sekundowa repryza głównego tematu, która niespodziewanie pojawia się na samym końcu, w chwili, gdy przez krótką chwilę wydaje się już, że w uszach gra wyłącznie cisza. Zabieg to znakomity, będący wspaniałym zwieńczeniem tej udanej płyty.

www.musearecords.com

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok