Kończąc recenzję poprzedniej płyty grupy Unitopia „More Than A Dream” napisałem: „…swoim debiutanckim albumem Unitopia zrobiła doskonały początek swojej, oby jak najbardziej owocnej, kariery. Zobaczymy jak potoczą się dalsze losy tego oryginalnie brzmiącego i niewątpliwie zasługującego na szczególną uwagę australijskiego zespołu.”
No i oto mamy w ręku nowy, dwupłytowy album tej formacji zatytułowany – nomen omen – „The Garden”. Po tytule należy spodziewać się, że będzie owocnie. I faktycznie jest. Tytułowy ogród to prawdziwy muzyczny raj. W materiałach informacyjnych wytwórni Inside Out można wyczytać, że twórczość Unitopii porównywana jest do grup The Flower Kings, Van der Graaf Generator, King Crimson i… Men At Work. OK, co do Van Der Graaf Generator i King Crimson mogę się zgodzić – szczególnie instrumentalne sekcje w jednym z dwóch zamieszczonych na tej płycie epików, „Journey’s Friend”, swoimi przepełnionymi saksofonowymi jazz rockowymi inklinacjami, wyraźnie nawiązują do twórczości obu tych słynnych formacji. A The Flower Kings? No, zgoda. Ale chyba tylko dlatego, że Szwedzi całymi garściami czerpią z dorobku Yes i Genesis, a jawnych nawiązań do dokonań obu tych legendarnych grup jest na płycie „The Garden” całe mnóstwo. Ale już Men At Work?... Tego nie rozumiem. Jak można skojarzyć Unitopię z tym zespołem? Ktoś się wyraźnie zagalopował, a to pewnie dlatego, że zarówno Men At Work, jak i Unitopia pochodzą z Antypodów.
A przecież w muzyce Unitopii możemy znaleźć zupełnie inne odniesienia. Utwór „Don’t Give Up Love” swoimi harmoniami wokalnymi oraz ostrymi gitarami przywodzi na myśl grupę Queen. Albo weźmy bardzo przystępną, niemal pop rockową piosenkę „Here I Am”. Przypomina mi ona swoim klimatem twórczość Coldplay i Oasis. Warte podkreślenia jest to, że na płycie „The Garden” Unitopia przedstawia się nam jako dojrzały i błyskotliwy zespół, grający rocka progresywnego najwyższego kalibru z pięknymi, symfonicznymi aranżacjami, doskonałym instrumentarium i świetnymi partiami wokalnymi. A przy tym wszystkim gra muzykę wielce zróżnicowaną i utrzymaną przez całe 101 minut (tyle bowiem trwa ten album) na bardzo wysokim poziomie. Najlepszym przykładem tej różnorodności jest początek albumu. Wszystko rozpoczyna się od zaledwie dwuminutowej fortepianowej, bardzo wyciszonej piosenki „One Day”, a tuż po niej znajduje się trwający ponad 20 minut utwór tytułowy podzielony na pięć części. I co tu się nie dzieje?! Słyszymy orkiestrowe aranżacje, plemienne dźwięki bębnów, flety, saksofony, krystalicznie czyste partie gitar, cudowne plamy dźwiękowe grane na syntezatorach. No i fenomenalny wręcz śpiew Marka Trueacka. Jego głos przypomina mi niekiedy Holly Johnsona z Frankie Goes To Hollywood, a niekiedy Raya Wilsona, a nawet Petera Gabriela. No właśnie, nie tylko za sprawą głosu Trueacka Unitopia swoim brzmieniem często nawiązuje do Genesis. Finałowa część kompozycji tytułowej wydaje się być żywcem wyjętą przeróbką zakończenia „Supper’s Ready”. Ale trzeba przyznać, że nawiązanie to brzmi bardzo stylowo.
Mnóstwo jest na tym albumie równie pięknych i efektownych chwil, które każdego fana progresywnego rocka przyprawią o szybsze bicie serca. W rozmarzonej piosence „Give And Take” słyszymy gilmourowską gitarę, cudownie prezentuje się też oparte na linii fortepianu i orkiestry nagranie „So Far Away”, będące łącznikiem pomiędzy dwoma muzycznymi perełkami w postaci utworów „Love Never Ends” (znów wspaniała orkiestracja) i „Don’t Give Up Love”. A przecież jest jeszcze rewelacyjny utwór „Angeliqua”, efektownie dynamiczny „This Life” oraz przecudowny „I Wish I Could Fly” ze swoją genialną częścią instrumentalną pt. „Amelia’s Dream”. Takich prog rockowych skarbów jest zresztą na tej płycie znacznie więcej.
Trzeba jednoznacznie przyznać, że „The Garden” to bardzo udana płyta, niewątpliwie jedna z najlepszych, które ukazały się na rynku w bieżącym roku. Zawiera dojrzałą, pełną polotu, a do tego podaną w niezwykle przystępny sposób, muzykę. Można znaleźć na niej mnóstwo niespodzianek, które sprawią radość wszystkim miłośnikom melodyjnego symfonicznego rocka.
Zwracam szczególną uwagę na ten album i zachęcam do zapoznania się z zamieszczonym na nim materiałem. Rok powoli dobiega końca, a niniejsze wydawnictwo z pewnością należy do najciekawszych, które ujrzały światło dzienne w trakcie ostatnich miesięcy. Grupa Unitopia pokazała, że nie straszny jej „syndrom drugiej płyty”. Co więcej, zaprezentowała się na „The Garden” jako bardzo dojrzały, świadomy swojej potęgi, zespół złożony z artystów, posiadających jasny, a przy tym niezwykle oryginalny pomysł na progresywny rock XXI wieku.
Jak Unitopia prezentuje się w teledysku do utworu "This Life" można przekonać się klikając ten link.
P.S. Zespół Unitopia zrealizował tę płytę w następującym składzie: Mark Trueack – śpiew, Sean Timms – instrumenty klawiszowe, Matt Williams – gitary, Monty Ruggiero – perkusja, Tim Irrgang – instrumenty perkusyjne oraz jedyna kobieta w tym towarzystwie, grająca na gitarze basowej i od czasu do czasu udzielająca się też wokalnie, pani Shireen Khemlani.