Któż z nas nie zachwycał się tym jednych z największych klasycznych przebojów w historii rocka? Utwór „A Whiter Shade Of Pale” pojawił się na singlu w 1967 roku i od samego początku rozchodził się w rekordowych ilościach. A organowy motyw zapożyczony od J.S. Bacha na trwałe uczynił to nagranie nieśmiertelnym, entuzjastycznie przyjmowanym już przez czwarte pokolenie słuchaczy. Procol Harum to jeden z pierwszych rockowych zespołów, tworzących epicką muzykę z pogranicza rhythm’n’bluesa oraz muzyki klasycznej. Po dziś jest on uważany za prawdziwą kwintesencję oraz najdoskonalsze odzwierciedlenie tego, co najlepsze mieści się w tak bardzo pojemnej definicji pojęcia „rock progresywny”. Zespół powstał jako spadkobierca grupy o nazwie The Paramounts, na którego czele stał wokalista i pianista Gary Broker. I to z nim, a właściwie z jego niskim, charakterystycznym głosem najczęściej kojarzy się nam brzmienie Procol Harum. Chociaż w trakcie kilku dekad przez grupę przewinęło się sporo muzyków, to właśnie nazwiska Brokera, Matthew Fishera (organy), czy Robina Trowera (gitary) stanowią prawdziwe kamienie milowe w biografii Procol Harum. Dwóch pierwszych można usłyszeć na nowej płycie zespołu. Na „The Well’s On Fire” wykonują oni kompozycje do słów poety Keitha Reida, który od samego początku był nadwornym dostarczycielem tekstów do kompozycji zespołu. Grupa Procol Harum zawsze słynęła z tego, że obok przemyślanej i dopracowanej do ostatniego szczegółu muzyki przywiązywała ogromną uwagę do tekstów swoich utworów. To właśnie spod ręki Keitha Reida wyszły tak intrygujące teksty, jak „A Whiter Shade Of Pale”, „Homburg”, „Conquistador”, „A Salty Dog” oraz wiele, wiele innych, będących ozdobą tak kultowych albumów, jak „Grand Hotel, „Exotic Birds And Fruit”, „A Salty Dog”, czy „Procol’s Ninth”. Od wydania ostatniej studyjnej płyty „The Prodigal Stranger” minęło już prawie 12 lat, w trakcie, których zespół ograniczył swoją działalność do sporadycznych tras koncertowych. Wydawało się, że Procol Harum osiągnął już status nieśmiertelnego, acz artystycznie niepłodnego już dinozaura, który ma akurat tyle sił, by od czasu do czasu pokazać światu swe wciąż spore sceniczne umiejętności, aczkolwiek niezdolnego już do stworzenia nowego i wartościowego dzieła. Muzyczny rynek u progu XXI wieku niestety nie oczekuje już od artystów pokroju Procol Harum nowych albumów, nowych przebojów, czy wyznaczania nowych muzycznych trendów. Na szczęście popularność tego zespołu okazuje się ponadczasowa i zawsze może on liczyć na liczne grono dojrzałych fanów pilnie śledzących losy swoich idoli z młodzieńczych lat. I z pewnością to właśnie dla nich Procol Harum po tak długiej przerwie, w 36 roku swojego istnienia wydaje na płycie swój nowy, premierowy materiał. Album „The Well’s On Fire” nagrany został w studiu Cosford Mill, będącym własnością perkusisty grupy Queen Rogera Taylora, a wyprodukował go Rafe McKenna (Ash, UB40, Big Country). Tytuł płyty pochodzi od jednego z tekstów napisanych przez Keitha Reida. Wprawdzie akurat do tego tekstu nie powstała jeszcze muzyka, ale na nowej płycie znalazło się 12 innych piosenek oraz jeden utwór instrumentalny o dość dziwacznym tytule „Weisselklenzenacht (The Signature)”. Nagranie to będące podniosłym finałem płyty stanowi jawne nawiązanie do sztandarowego przeboju Procol Harum, używa wręcz tych samych akordów, które usłyszeć można w „A Whiter Shade Of Pale’, a ponadto czerpie też z niektórych funkcji 3 koncertu fortepianowego Beethovena, zagranych przez Fishera na tych samych archaicznie, acz przepięknie brzmiących organach Hammonda. Jak na grupę Procol Harum przystało tych klasycznych rozwiązań jest zresztą na albumie „The Well’s On Fire” znacznie więcej. W utworze „Fellow Travellers” słychać kilka nut skradzionych z opery „Laschia Ch’io Pianga” Georga Fredericka Handla. Te klasycystyczne zapożyczenia zawsze były oczkiem w głowie Matthew Fishera, który nie po raz pierwszy udowodnił, że w głównej mierze to właśnie on jest autorem charakterystycznego i łatwo rozpoznawalnego brzmienia zespołu. Obok Fishera i będącego w dobrej formie wokalnej Brokera „nowe wcielenie Procol Harum tworzą perkusista Mark Brzezicki, basista Matt Pegg i gitarzysta Geoff Whitehorn. Wszyscy powinni być ogromnie dumni ze swojego nowego dzieła. „Nie pracowaliśmy wyjątków ciężko nad tą płytą” – mówi Gary Broker – „Nie znaczy to wcale, że nie przyłożyliśmy się do tego materiału. Ale nieprawdą byłoby też, gdybym stwierdził, że nagranie albumu zabrało nam rok, czy dwa. Po prostu, weszliśmy do studia i w 4 tygodnie praca była zakończona. Nawet zostało nam trochę niewykorzystanych piosenek, co jest o tyle dziwne, że zupełnie inaczej pracuje się teraz, gdy standardem są albumy trwające około godziny, niż przed laty, gdy siłą rzeczy trzeba było ograniczyć się do 40-minutowj objętości. Ogromnie cieszę się, że przy pracy w studiu idealnie współgrało ze sobą tak wiele rzeczy. Roger Taylor nie tylko użyczył nam swojego studia, lecz także zaśpiewał chórki do utworu „Shadow Boxed”. Nawet żartowaliśmy, że swoim udziałem spłacił on w stosunku do nas dług grupy Queen za niewątpliwe zapożyczenia z „Whaling Stories” przeniesione do „Bohemians Rhapsody”. Z kolei nasz przyjaciel i tekściarz Keith Reid, który mieszka w Nowym Jorku dosłownie kilka przecznic od World Trade Center napisał wzruszający tekst do utworu „The Blink Of An Eye”. Nic dziwnego, że poruszony wydarzeniami 11 września czuł, że musi napisać o tej katastrofie. Utwór ten jest naszym wspólnym hołdem dla ofiar tamtego zamachu, naszym głosem, by pamięć o tamtych wypadkach nie minęła bezpowrotnie. O tym, że Keith to obywatel Nowego Jorku z krwi i kości świadczy przewrotny tekst do utworu „The VIP Room”, który dość zgryźliwie opowiada o typowo amerykańskim podejściu do życia. Z kolei społeczny aspekt poruszanych przez nas tematów odnaleźć można w kompozycji „The World Is Rich”. Zadedykowaliśmy ją Stephenowi Maboe, który był delegatem RPA na niedawnym światowym szczycie gospodarczym. W wywiadzie dla „The Guardian” wypowiedział on niezwykle przejmujące słowa o głodującej społeczności Afryki: „świat jest bogaty, ale to nie mój świat”. Te słowa trafiły mnie niczym cios między oczy i czułem, że powinniśmy zwrócić naszym słuchaczom uwagę na tego typu zagadnienia, jak głód, nędza i niesprawiedliwość. Keith uczynił to doskonale pisząc bardzo przemawiające do wyobraźni słowa” – kontynuuje Broker. I rzeczywiście, wspomniane przez lidera Procol Harum nagranie to jeden z najwspanialszych fragmentów płyty „The Well’s On Fire”. Do tych najbardziej udanych zaliczyć też trzeba utwory „The Emperor’s New Clothes”, „Fellow Travellers” i wspomniany już instrumentalny hymn „Weisselklenzenacht”. To właśnie te kompozycje stanowią idealne nawiązanie do klasycznego brzmienia zespołu sprzed lat. Z kolei inne utwory, jak „The Wall Street Blues”, czy The Question” zdradzają wyraźne bluesowe inklinacje zespołu. Otwierająca całość sympatyczna piosenka „An Old English Dream” powinna być znana uczestnikom koncertów Procol Harum, gdyż od ładnych kilku lat nagranie to z powodzeniem było wykonywane na żywo jako „Ten Thousand Souls”. W beatlesowskim utworze „A Robe Of Silk” członkowie zespołu z dumą starają się podkreślić skąd biorą się ich muzyczne korzenie. Gitara Whitehorne’a brzmi tu niemal jakby grał na niej sam George Harrison. Nie ma co kryć, nowej płyty Procol Harum słucha się z niekłamaną radością i bez wątpienia z łatwością utrafi ona w gusta starych i oddanych fanów zespołu. Ale czy muzyka ta przemówi też do młodszego pokolenia słuchaczy? „Nigdy nie zabiegaliśmy na siłę o popularność” – mówi Broker – „Tym bardziej teraz, gdy wszyscy jesteśmy już bardzo poważnymi facetami wcale nie marzą się nam listy przebojów i popularność definiowana skalą MTV. Niemniej miło nam zawsze, gdy podczas koncertów widzimy w pierwszych rzędach nastoletnich fanów, którzy znają na pamięć słowa naszych największych hitów. Z początku z niedowierzaniem pytałem sam siebie: „jak to w ogóle jest możliwe?”, Ale od pewnego czasu twierdzę, że zdecydowanie lepiej czuję się na scenie mając świadomość, że śpiewam nie tylko wyłącznie do łysych głów i brodatych twarzy na widowni”- dodaje lider Procol Harum. Po tej żartobliwej konstatacji Gary Brokera wypada mi powiedzieć, że choć na mojej głowie jeszcze sporo włosów, a moja broda tylko z lekka zaczyna pokrywać się siwizną, to mam prawo twierdzić, że muzyka wypełniająca nowy album Procol Harum z pewnością sprawi ogromną radość zarówno starszemu, jak i młodszemu pokoleniu słuchaczy. Bo przecież nie wiek jest najważniejszy. W obcowaniu z tak piękną i wartościową muzyką liczy się przecież wrażliwość, inteligencja i zdolność do odbioru szlachetnych wartości przekazywanych słuchaczom przez twórców. A tylu pozytywnych emocji, smakowitej estetyki i piękna, jakie odnaleźć można na płycie „The Well’s On Fire” dowodzi tego, że prawdziwie wielka i ponadczasowa muzyka wcale nie musi ograniczać się do pustych sentymentów. Po prostu stanowi wartość samą w sobie.
Procol Harum - The Well's On Fire
, Artur Chachlowski
“…Niósł nas rytm fandango, więc zakręciliśmy po parkiecie, czułem w głowie morski szum, a tłum prosił o więcej. Sala szumiała coraz bardziej, a sufit odfrunął, gdy zamówiliśmy kolejnego drinka…”.