Product to dwóch ludzi: Arman Christoff Boyles (v,k,g) oraz Scott Rader (dr, bg). Zespół ten dał już poznać się z dobrej strony swoim debiutanckim albumem “On Water”. Teraz powraca chyba jeszcze lepszą płytą, która z pewnością przypadnie do gustu sympatykom dobrej, inteligentnie zagranej, z lekka natchnionej muzyki utrzymanej w psychodeliczno – pinkfloydowskim klimacie. „Aire” jest albumem koncepcyjnym, który opowiada o niełatwych relacjach na linii kościół – państwo na przykładzie życia Galileusza. Jak za dawnych „winylowych” czasów podzielony jest on na dwie części, stanowiące zamknięte całości. Poszczególne utwory są ze sobą powiązane, przenikają się i płynnie przechodzą jeden w drugi. Często są one dość oszczędne, jeśli chodzi o środki artystycznego wyrazu, pozornie sprawiają wrażenie muzycznych szkiców, czy niedokończonych wprawek. Nad całością unosi się leniwy spokój, z lekka usypiający klimat tej muzyki, zespół rzadko przyspiesza, ale jeśli już to robi, to od razu na plecach pojawiają się rozkoszne ciarki. Przy pierwszym przesłuchaniu albumu „Aire” miałem wrażenie, że mimo wszystko więcej spodziewałem się po tej płycie, szczególnie po całkiem udanym debiucie sprzed lat. Ale postanowiłem posłuchać całości jeszcze raz. A jest to zadanie niełatwe, bo „Aire” trwa aż 70 minut. A potem drugi, trzeci, czwarty i… nie mogłem przestać wracać do tej wspaniałej muzyki. Nowy „produkt” tego amerykańskiego zespołu jest zatem klasycznym przykładem albumu, którego prawdziwe piękno leży ukryte gdzieś niezmiernie głęboko. Piękno to lękliwie czai się gdzieś schowane, ale objawia się wreszcie w swej całej okazałości za którymś kolejnym przesłuchaniem. A przecież takie płyty lubię najbardziej. Bo powoli odkrywany czar pamięta się najdłużej.
Product - Aire
, Artur Chachlowski