Hogg, Joanne - Personal

Artur Chachlowski

ImageOdrobinę inny od „kołysanek dla dorosłych” zebranych na płycie pt. „Raphael’s Journey” jest drugi, równolegle wydany solowy album Joanne Hogg zatytułowany „Personal”. Stylistycznie można byłoby go umiejscowić na pop rockowej półce, w sporym oddaleniu od muzycznych dokonań macierzystej formacji Joanne, grupy Iona. Odrobinę słychać na nim echa takich amerykańskich twórców muzyki pop, jak David Foster, John Martyn czy Bruce Springsteen. Ale nie tylko. Odrobina transowej muzyki spod znaku Sade czy Phila Collinsa (coś a’la „If Leaving Me Is Easy”) pojawia się w utworze „The Fire When You Delay”, zaś zamykające płytę nagranie „Where Grace Is Hiding” przypomina mi niektóre uduchowione piosenki Alanis Morisette. Na „Personal” nie usłyszymy charakterystycznych dla Iony celtyckich odniesień, nie ma dźwięków dud, fujarek i kobz. Ale płyta ta posiada szereg atutów, które powinny przysporzyć jej sporego grona entuzjastów.

Atut numer 1 to przede wszystkim cudowny głos wokalistki, który króluje od pierwszej do ostatniej minuty tego wydawnictwa. Po drugie, to niezwykle sympatyczny nastrój wszystkich 10 piosenek wypełniających program płyty „Personal”. Choć na początku recenzji nazwałem ten album „pop rockowym”, to nie ma tu mowy o banalnym piosenkowym podejściu typu „zwrotka – zwrotka - refren…”. Poszczególne utwory pełne są niepowtarzalnego uroku, refleksji, a co najważniejsze posiadają klimat pełen zadumy. To po prostu urocze, osobiste piosenki, które są rozmową autorki z Bogiem. Prywatną modlitwą do Stwórcy, sposobem oddania uwielbienia dla jego Dzieła, osobistym wyznaniem wiary artystki przed majestatem Boga. Teksty poszczególnych utworów mówią o Bożej obecności w życiu ludzkości, o konieczności codziennego odnajdywania Boga, o szukaniu śladów jego cudownej ingerencji w nawet najmniejsze i najbardziej prozaiczne czynności, jakimi zajmuje się człowiek.

Płyta „Personal” powstała zaledwie w 6 tygodni. Aż trudno w to uwierzyć, gdyż nie słychać na niej najmniejszego śladu pośpiechu czy niedopracowania. Słychać za to autentyczną radość grania, śpiewania i sławienia imienia Boga. Piosenki Joanne mają swój styl, mają przyjemną dla ucha melodykę, mają wreszcie kaskadę niebanalnych barw i dźwięków, które w bezpretensjonalny sposób zapraszają do poświęcenia im uwagi oraz do słuchania ich w skupieniu i zadumie. Dzięki tym piosenkom łatwiej nam przysiąść, zwolnić na chwilę i dokonać refleksji na własnym życiem. Być może nie wszystkie utwory od razu zapadają w pamięć, ale nie o przebojowość chodziło Joanne w trakcie przygotowywania materiału na tę płytę. Niemniej są na „Personal” takie utwory, które posiadają w sobie ogromny potencjał. Wyróżniłbym tutaj przede wszystkim utwór pt. „Waiting”, otwierający całość „More” oraz tytułowy „Personal”. Są one doskonałymi przykładami tego, co często w różnorakich recenzjach nazywa się „inteligentnym melodyjnym pop rockiem”.

„Personal” to album szczery i uczciwy. Ukazujący nieco inne, nieznane nam wcześniej oblicze wokalistki grupy Iona. Przyznam szczerze, że jestem pod sporym wrażeniem nieprzeciętnego talentu tej pani.

PS. Joanne nagrała ten album przy współudziale Troya Donockleya (low whistle) i Franka Van Essena (instrumenty perkusyjne) z grupy Iona, a także mniej znanych artystów: na perkusji grają Terl Bryant i Ken Lewis, na syntezatorach Jeff Roach, na gitarach Derri Daugherty, na gitarze basowej Chris Donohue, a na wiolonczeli Paul Nelson.

www.kingswaysongs.com

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!