Niejako z rozpędu i w uzupełnieniu historii o Trans-Siberian Orchestra warto wspomnieć o trzecim, i jak na razie ostatnim, dziele w dorobku tej formacji. Tym razem nie ma już ono bezpośrednich odniesień do Bożego Narodzenia, ale jak łatwo przewidzieć „Beethoven’s Last Night” jest opowieścią o ostatnich dniach życia Ludwika van Beethovena, w trakcie których pracował on nad swoją X symfonią. Łatwo przewidzieć, że album ten zawiera mnóstwo muzycznych wątków zaczerpniętych z klasycznej muzyki Wielkiego Mistrza. Słyszymy tu cytaty z symfonii i oper Beethovena, kilka sonat i słynną kompozycję „Dla Elizy”. Zagrane są one oczywiście przy użyciu typowych rockowych instrumentów. Ale żeby nikt nie odniósł wrażenia, że to typowe rockowe przeróbki muzyki klasycznej. Nie! To raczej umiejętne połączenie obu stylów, uzupełnione przez wspaniale wykonane rockowe partie wokalne. Całość ponownie oparta jest na lirycznym koncepcie, który dotyczy paktu, który wielki kompozytor zawarł z samym Mefistofelesem. Beethoven zaprzedaje swą duszę (i X symfonię) diabłu, ale czyni to dla szczytnego celu. Dlatego po dziś dzień nikt ze zwykłych śmiertelników nie usłyszał jeszcze tej symfonii... Reszty trzeba już posłuchać samemu. Powiem tylko tyle, że podobnie jak oba „gwiazdkowe” albumy Trans-Siberian Orchestry płyta ta przy słuchania sprawia ogromną satysfakcję. Maestria w łączeniu muzyki klasycznej, kolędowej i rockowej jest w przypadku tej grupy niezwykle imponująca. No dobrze, będę szczery aż do bólu: ilekroć słucham tych płyt, a przytrafia mi się to zazwyczaj w okresie świątecznym, to na plecach pojawiają mi cię niesamowicie rozkoszne ciarki... Naprawdę!
Trans-Siberian Orchestra - Beethoven's Last Night
, Artur Chachlowski