V/A - Pigs And Pyramids (A Pink Floyd Tribute)

Artur Chachlowski

ImageModa na tak zwane albumy – tributy nie przemija. Płyty te ciągle  cieszą się ogromną popularnością wśród słuchaczy. Szczególnie wśród fanów legendarnych grup rockowych, którzy uwielbiają takie kolekcje nagrań swoich idoli prezentowane przez innych, równie słynnych artystów. I to do tego nie zawsze jednoznacznie kojarzących się z danym gatunkiem muzyki. No bo, czy ktoś wyobraża sobie na przykład gitarzystę The Doobie Brothers grającego muzykę Pink Floyd?...  Przyznam się, że i ja należę do grona osób, których cieszą przeróżne covery, wersje alternatywne, czy nowe, zaskakujące pomysły na stare i słynne utwory, które niejednokrotnie pokryły się już – według jednych warstwą szlachetnej patyny,  a według innych - pospolitym kurzem.

Pomysł, by liczne grono wykonawców wzięło się za nagrania  z repertuaru Pink Floyd nie jest nowy. Spośród wydanych w ostatnich latach płyt poświęconych twórczości tej grupy chciałbym przypomnieć dwie. Obie zresztą szczegółowo omawiane na łamach Metal Hammera. Wydana w 1995r. przez firmę Magna Carta płyta zatytułowana „The Moon Revisited” (odsyłam do MH 9’1995) była pomysłem tyleż oryginalnym, co bardzo karkołomnym. Kilka zespołów związanych z tą amerykańską wytwórnią postanowiło odtworzyć ponadczasowe dzieło „Dark Side Of The Moon’ niemalże w skali 1:1. Poszczególne utwory zmiksowano  w sposób zbliżony do tego, jak to było w pierwotnej wersji, nadając im klimat bliźniaczo podobny do oryginału. Z jednym ważnym zastrzeżeniem. Otóż, każdy kolejny utwór wykonywany był przez innego wykonawcę. I tak w efekcie mieliśmy możliwość wysłuchania na przykład utworu „Time” w wykonaniu Shadow Gallery, „Money” w wykonaniu Magellana, czy „Us And Them” w wykonaniu Enchant. Nieco inne podejście do nowych opracowań utworów Pink Floyd mieliśmy na dwupłytowej kompilacji wytwórni Angular Records „Signs Of Life” (pisaliśmy o niej w MH 10’2000). Znalazły się na niej nagrania w wykonaniu raczej nieznanych lub mało znanych artystów, którzy często dzięki temu albumowi po raz pierwszy mieli okazję znaleźć się na oficjalnie wydanej płycie długogrającej. Któż bowiem wcześniej słyszał o takich zespołach, jak Angel Dust, Flying Circus, Megace, czy Liquid Visions? Chociaż na albumie tym było też kilka wyjątków od tej reguły, bowiem na „Signs Of Life” usłyszeć można było również zespół Tiamat, który przedstawił własną wersję mało znanej kompozycji Watersa  „When You’re In”,  czy zdobywającą w tamtym czasie coraz wiekszą popularność formację RPWL, która zamieściła tam porywającą interpretację tematu „Cymbaline”.

Na wydanej niedawno przez francuską wytwórnię Musea płycie „Pigs And Pyramids’ pomysł na przedstawienie kompozycji Pink Floyd w innym świetle był jeszcze inny. Za całe przedsięwzięcie zabrało się dwóch amerykańskich muzyków: znany z  grupy Kiss gitarzysta Bob Kulick oraz zdobywający swego czasu sławę w formacji World Trade keyboardzista Billy Sherwood. Ten drugi zresztą błysnął swoim talentem  kilka lat temu, gdy objął w grupie Yes wakujące miejsce po Ricku Wakemanie i nagrał z tym zespołem albumy „Open Your Eyes” (1997) oraz „The Ladder” (1999). Panowie Kulick i Sherwood przygotowali nowe aranżacje i opracowania dla kilkunastu utworów z dorobku Pink Floyd. No i zaprosili do współpracy muzyków, którzy ochoczo zgodzili się wystąpić w tym ambitnym przedsięwzięciu. A lista tych, którzy wzięli udział w nagrywaniu „Pigs And Pyramids” jest bardzo szacowna. I bardzo długa. Kogo możemy zatem usłyszeć na tym albumie? Proszę uważać: Chris Squire (Yes), Tommy Shaw (Styx), Mike Baird (Journey), Tony Levin (King Crimson, zespół Petera Gabriela), Jason Scheff (Chicago), Dweezil Zappa, Jeff Scott Soto (zespół Yngwie Malmsteena), Tony Kaye (ex-Yes), Tony Franklin (The Firm), Alan White (Yes), Glenn Hughes (Deep Purple), Elliot Easton (The Cars), Derek Sherinian (ex-Dream Theater), Fee Wybill (The Tubes), Mike Porcaro (Toto), Steve Lukather (Toto) oraz Bobby Kimball (Toto). Jakby komuś było mało, to powiem, że jeszcze: Marco Mendoza (Thin Lizzy), Robin McAuley (Grand Prix), Phil Soussan (zespół Ozzy Osbourne’a), Eric Singer (Kiss), Pat Torpey (Mr.Big) i Jeff Baxter (The Doobie Brothers). No i wreszcie: Ritchie Kotzen (Poison), Aynsley Dunbar (Journey), Vinnie Colaiuta (Frank Zappa & The Mothers Of Invention), Ronnie Montroe, Greg Bissonnette oraz muzycy mający za sobą sceniczną współpracę z samym zespołem Pink Floyd: Scotty Page i Jimmy Haslip.To liczne grono stanowi w istocie prawdziwą galerię sław. W ich wykonaniu 11 kompozycji Watersa i Gilmoura nabiera nowego blasku, nowego wydźwięku, nowego wymiaru. Niektóre utwory, jak chociażby „Another Brick In The Wall” są przearanżowane do tego stopnia, że odnosi się  wrażenie, że słuchamy jakby zupełnie innej piosenki. W tym przypadku ostra rockowa gitara Ronnie Montroe’a osadza tę kompozycję w zupełnie innym, niż oryginał klimacie. Większość nagrań na „Pigs And Pyramids” utrzymanych jest jednak w tradycyjnym pinkfloydowskim stylu. Bill Sherwood i Bob Kulick bardzo starali się, by z jednej strony odcisnąć własne piętno na repertuarze Pink Floyd, a z drugiej – by nie naruszyć przy tym pewnych kanonów i reguł, których złamanie mogłoby uczynić z płyty „Pigs And Pyramids” dzieło conajmniej kontrowersyjne. Chociaż już samo nagranie na nowo tych legendarnych, a przecież dla wielu świętych i nienaruszalnych kompozycji może wydawać się co bardziej ortodoksyjnym fanom Pink Floyd za obrazoburcze. Ale pragnę zapewnić czytelników Metal Hammera, że słuchając tego albumu z odpowiednim nastawieniem oraz zachowując przy tym rozsądne proporcje, można doznać wielu wzruszeń i przeżyć wiele niezapomnianych chwil w trakcie obcowania z jego muzyczną zawartością. Przy uważnym słuchaniu tej płyty zadałem sobie pytanie, jak często podchodzę do półki z płytami, wyciągam na przykład słynną „Ścianę” i odszukuję  na przykład utwór „Comfortably Numb”, by w sposób świadomy posłuchać go po raz n-ty? Sam sobie musiałem przyznać, że w nawale docierających do mnie nowych wydawnictw nieczęsto zdarza mi się sięgać po klasyczne albumy, by podczas ich słuchania przypomnieć sobie niezapomniane chwile z coraz już bardziej odległych „starych, dobrych czasów” dla muzyki rockowej. Tymczasem zaś, słuchając albumu „Pigs And Pyramids” za jednym zamachem po raz pierwszy od nie wiem jak dawna przypomniałem sobie tyle świetnych tak bardzo cieszących uszu utworów. A tu jeszcze w tych znajomo brzmiących kompozycjach od czasu do czasu pojawił jakiś nowy dźwięk, inaczej brzmiące solo, dodatkowe uderzenie bebna, czy zaskakująco różny od oryginału wokal. Radują mnie takie płyty i dlatego też wydaje mi się, że zarówno słuchacze znający na wylot całą twórczość Pink Floyd, jak i pinkfloydowscy nowicjusze powinni uznać „Pigs And Pyramids” za album wartościowy, wysmakowany i godny szczególnej uwagi.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!