Ostatnimi czasy spędziłem mnóstwo czasu słuchając płyt, które dotarły do mnie z Holandii. Po ciekawych albumach grup Leap Day („Awakening The Muse”) i Flamborough Head („Looking For John Maddock”) w ręce wpadła mi płyta „Inertia” formacji Taurus & Pisces. Za taką zodiakalną nazwą kryje się dwóch muzyków. Bykiem jest w tym duecie Peter Everts (rocznik 1963). W młodości grał na gitarach w wielu zespołach, lecz w 1990 roku porzucił muzykę na rzecz pracy w biznesie. Jednak niespokojny duch drzemał w nim przez cały czas i w 2003 roku Peter otworzył własne studio nagraniowe Innerspace Studio, w którym w wolnych chwilach rejestrował komponowane przez siebie utwory. Ryby reprezentuje Gert Bruins (rocznik 1962). To klasyczny samouk, który swój talent kompozytorski rozwinął dopiero kilka lat temu. Pisze on teksty, komponuje muzykę, śpiewa i gra na syntezatorach.
Obaj panowie znają się już od prawie 25 lat, ale ich pierwsze wspólne wprawki muzyczne powstały dopiero w 2003 roku. Łączy ich upodobanie do dobrej, rockowej muzyki i obaj nie kryją, że inspiracją dla ich twórczości są zarówno klasyczne grupy pokroju Genesis, Yes, Pink Floyd, Grand Funk Railroad, Rush, Japan, jak i bardziej współcześni wykonawcy - Porcupine Tree, Spock’s Beard i Tool.
Te rozległe wpływy niekoniecznie znajdują odzwierciedlenie w muzyce, którą słyszymy na wydanej w ubiegłym roku płycie. Właściwie to poza otwierającym to wydawnictwo utworem „Things Can Turn”, mamy do czynienia z bardzo kameralnymi, a chwilami nawet akustycznymi piosenkami. Wydaje mi się, że panowie Everts i Bruins mają ambicję wpisania się w nurt muzyki typu „singer-songwriter”, chwilami mniej lub bardziej świadomie demonstrując wręcz ochotę stania się „drugim Blackfieldem”.
Posłuchajmy instrumentalnego, zagranego na akustycznej gitarze utworu „1975”, posłuchajmy spokojnego nagrania „Schooldays”, weźmy przesyconą nostalgią (i znowu urokliwymi dźwiękami gitary klasycznej) piosenkę „Under My Skin”… To wszystko bardzo liryczne, utrzymane w niespiesznym tempie ładne piosenki, których słucha się z dużą przyjemnością.
Czasem zespół stosuje w swej muzyce bardziej rozbudowane aranżacje. Tak jest we wspomnianym utworze „Things Can Turn”, gdzie pewien dalekowschodni motyw przeciwstawiony jest chropowatemu i ostremu (jedynemu takiemu na całej płycie) riffowi gitary. W nagraniu tym słychać jakby echa muzyki Tears For Fears, a zgrabna i ładna melodia refrenu od razu przykuwa uwagę odbiorcy. W ogóle ładne linie melodyczne to wyróżnik, a zarazem główny atut tej płyty. Może nie jest to jeszcze światowa ekstraklasa w swojej kategorii, ale na pewno wszystkie, bez wyjątku, zebrane na tej płycie piosenki znamionują wysoką klasę tego duetu. Wyobraźmy sobie odrobinę mniej uduchowione kompozycje No-Man skrzyżowane z minimalnie mniej melodyjnymi piosenkami Blackfield, a słuchając muzyki duetu Taurus & Pisces z łatwością przekonamy się po jakich artystycznych rejonach porusza się Byk Everts z Rybą Bruinsem.
Blackfield drugiej kategorii? No-Man dla ubogich? Niekoniecznie. Choć to akurat podobny styl, zbliżony klimat, no i równie ciekawe melodie.
Myślę, że naprawdę warto poznać ten zodiakalny duet niemłodych już przecież holenderskich debiutantów. Szczególnie polecam płytę „Inertia” uwadze tych wszystkich, którzy lubią spokojne, bardzo melodyjne, a zarazem wręcz kameralne rockowe piosenki. Na koniec podkreślę to raz jeszcze: bardzo dobre rockowe piosenki!.