Po największym w historii Yes sukcesie komercyjnym, jaki przyniósł wydany w 1983 roku album „90125”, muzycy zespołu poszli za ciosem, komponując zestaw łatwych, pop-rockowych piosenek, który wydano jako long-play zatytułowany „Big Generator”. Jak się okazało, płyta nie była w połowie tak udana jak poprzedniczka, co zgodnie potwierdzili i krytycy, i fani, zwłaszcza Ci, którzy w 1983 toku z wielkim trudem przełknęli nową propozycję reaktywowanego zespołu.
Wydaje się, iż zespół Yes przez „Big Generator”, koniecznie chciał dokonać niemożliwego – nagrać komercyjny album, jeszcze lepszy aniżeli „90125”. Co prawda, największe singlowe hity z albumu – „Rhythm of Love” i „Love Will Find Away” osiągały wysokie miejsca na listach przebojów, jednak sam longplay ani nie powtórzył sukcesu sprzedaży „90125”, ani też jej sukcesu artystycznego. Co więcej, słuchając „Big Generator”, ma się nieodparte wrażenie, że niektóre kompozycje są przekombinowane. Zespół pracując nad materiałem dwa lata, najwyraźniej miał aż za dobre chęci. Słychać to zwłaszcza w kompozycjach „Final Eyes” i „I’m Running”. Utwory te zdecydowanie pomyślane były jako powrót do czasów klasycznego Yes, gdy panowie Squire i spółka tworzyli niebanalne, rozbudowane formy muzyczne. Niestety, „Final Eyes” skończył jako średniej jakości dalekie echo „And You And I”, „I’m Running” zaś, zapowiadający się naprawdę solidnie, zmącony został pojawiającą się znienacka nachalną, nieco egzotyczną melodią. Znacznie ciekawiej na tle tych dwóch utworów jawi się kompozycja tytułowa – choć niejednego ortodoksyjnego fana Yes do dziś z pewnością przyprawia o ból głowy, stanowi dość ciekawą, zakręconą wariację na temat „ostra piosenka na listę przebojów”, niemniej jednak nieco zakrawającą na autokarykaturę.
Jedynym utworem, który nieco wychyla się ponad niewysoki poziom kompozycji składających się na „Big Generator” jest „Shoot High Aim Low” – nienarzucająca się, solidna rockowa ballada. Ze wspomnianych zaś dwóch singlowych hitów, które zresztą doczekały się wideoklipów, „Love Will Find a Way” również słucha się przyjemnie.
„Big Generator” jest zdecydowanie jednym z najsłabszych albumów, jakie w czterdziestoletniej karierze zaproponował słuchaczom zespół Yes. Płyta pokazuje, że kontrowersyjny, z punktu widzenia ortodoksyjnych fanów zespołu, talent Trevora Rabina na dłuższą metę nie miał zbyt dużych szans sprawdzić się w szeregach formacji. Żaden z albumów później nagranych z tym gitarzysto-wokalistą w składzie nie dorównuje „90125”, a „Big Generator”, którym zespół miał zamiar przeskoczyć wysoko postawioną przez siebie poprzeczkę, okazał się dla fanów czarną owcą pośród wszystkich dokonań Yes.