Minął rok od śmierci Mike’a Bakera. Wydawało się, że brak tak dobrego i obdarzonego charakterystycznym głosem wokalisty oznaczać będzie niechybny koniec grupy Shadow Gallery. Tymczasem zaś oryginalni członkowie zespołu: Brendt Allman (g), Carl Cadden-James (bg) i Gary Wehrkamp (g, k) wraz z powracającym do zespołu po kilkuletniej przerwie perkusistą Joe Nevolo znaleźli zastępstwo i to jakie!
Briana Ashlanda trudno nazwać tylko „dobrym” czy „kompetentnym” następcą Bakera. To świetny wokalista, obdarzony tak doskonałym głosem i używający go tak, że chwilami brzmi on bardziej „bakerowsko” niż sam Baker. Ashland śpiewa na płycie „Digital Ghosts” w rewelacyjny sposób, godnie kontynuuje on zapoczątkowany przez swojego poprzednika harmoniczny sposób ekspresji głosu, który od dawien dawna jest wyróżnikiem brzmienia Shadow Gallery.
Co więcej, śmiem twierdzić, że przywrócił on świeżość brzmieniu całej grupy. Być może swoją nietuzinkową osobowością zainspirował swoich nowych kolegów, gdyż - jak się okazuje - skomponowali oni muzykę, którą można śmiało uznać za najlepszą od czasów płytowego debiutu. Na marginesie dodam jeszcze, że na płycie „Digital Ghosts” śpiewają też Ralf Scheepers (z zespołu Primal Fear) i Clay Barton (z Suspyre). Ale to Brian Ashland stoi przez cały czas w świetle reflektorów.
Na płycie „Digital Ghosts” grupa Shadow Gallery demonstruje te cechy, w których czuje się najlepiej: pełne potężnej energii brzmienie, w które wplecione są elementy rocka progresywnego, metalu, a nawet rocka symfonicznego o epickim zadęciu. W dodatku zespół dba o to, by w jego muzyce nie brakło dobrych melodii. Tak, melodie to bardzo mocny punkt programu tej płyty. Świetne partie wokalne – to plus numer dwa. Utrzymanie charakterystycznego, wypracowanego na poprzednich płytach brzmienia – to plus numer trzy. Świetne popisy instrumentalne (głównie gitarzysty i keyboardzisty w osobie Gary’ego Wehrkampa) – to plus numer cztery. Mógłbym tak dalej wymieniać… Bo naprawdę „Digital Ghosts” to niesamowicie efektownie brzmiąca płyta.
Rozpoczyna się ona od epickiego utworu „With Honor”, pełnego świetnych rozwiązań melodycznych i pięknych harmonii wokalnych. Potem mamy kilka, trwających po około sześć minut utworów, w których Shadow Gallery daje prawdziwy popis prog metalowego grania na najwyższym poziomie. „Symfoniczny prog metal” – takie określenie przychodzi mi do głowy w trakcie słuchania tej płyty. „Venom”, „Gold Dust” i „Strong” to naprawdę świetne, soczyście brzmiące utwory. Niczego nie brakuje też nagraniu „Pain”. Jest ono prawdziwą progresywną ucztą dla uszu.
Jednak dwie najwspanialsze perły czają się na samym końcu płyty. Trwające po około dziesięć minut kompozycje „Digital Ghosts” oraz „Haunted” zachwycają swoim pięknem, licznie nagromadzonymi ciekawymi pomysłami melodycznymi, a także świetnym wykonaniem. To dwa zdecydowanie najjaśniejsze fragmenty tego albumu, ale pamiętajmy, że pozostałe utwory wcale nie są gorsze.
Warto zaznaczyć, że specjalna edycja płyty „Digital Ghosts” zawiera cztery dodatkowe tracki, w których aż w dwóch śpiewa… nieżyjący Mike Baker. Spośród bonusowych nagrań zachwyca przede wszystkim zaśpiewany a’capella „In Your Window” (który wykorzystuje tekst i melodię kompozycji tytułowej) oraz przepiękna, trochę łzawa ballada „World Of Fantasy”. Ciekawie wypada też wersja demo utworu „Gold Dust”. Ale trzeba to jasno powiedzieć: te cztery bonusy są o wiele ciekawsze i prezentują się o wiele lepiej niż zwykłe utwory z jakiejkolwiek, statystycznie średniej, prog metalowej płyty.