„The Rhythmic Drawing Room” jest już trzecim albumem firmowanym przez projekt o nazwie King Of Agogik, na czele którego stoi niemiecki perkusista Hans Jörg Schmitz. Na płycie towarzyszą mu m.in. znani z poprzednich albumów (krążki „Membranophonic Experience” z 2006 i „Aleatorik System” z 2008 roku były swego czasu omawiane na łamach MLWZ.PL) tej formacji basista Volker Cornet i gitarzysta Dirk Wilms, a sam lider oprócz swojego zestawu perkusyjnego obsługuje też liczną baterię instrumentów klawiszowych.
I właśnie klawisze pełnią w tej wyłącznie instrumentalnej muzyce wiodącą rolę. Oczywiście nie sposób wyjść z podziwu dla mistrzowskich technicznych sztuczek, którymi Schmitz imponuje na tym krążku. Jego autentyczna wirtuozeria w operowaniu rytmem nie służy jednak jego indywidualnym popisom. To prawdziwa sztuka użytkowa. Podporządkowana jest ona grze zespołowej i pewnie dlatego muzyk ten nie firmuje swoich kolejnych albumów swoim imieniem i nazwiskiem, a właśnie nazwą zespołu. Bo King Of Agogik, aczkolwiek niemal w każdym utworze posiada płynny skład, jest prawdziwą grupą dobrze rozumiejących się ludzi. Ludzi, których łączy pasja, a także zamiłowanie do dobrej progresywnej muzyki.
Na albumie „The Rhythmic Drawing Room” znajdujemy ponad 2 godziny muzyki. Na dwóch srebrnych krążkach pomieściły się w sumie 22 tematy – o różnej długości. Jest tu miejsce na dwuczęściową suitę o wymownym tytule „The Crimson Drawing Room”, która w sumie trwa 24 minuty, znalazły się tu też trzy kilkunastominutowe kompozycje („The Last Guru”, „The Disgusting Life Of Lupus W.”, „Leave”), jest też miejsce na autentyczne miniaturki („Too Mutch Butter”, „…There Is More To Come” - obie przypominają muzyczne żarty żywcem wyjęte z Monty Pythona, Muppetów, a nawet, dzięki sekwencji smyczkowej, naszej Grupy Mocarta), „Eos” i „66 Scary Seconds”, która trwa…, oczywiście że tak!, 66 sekund.
Jeżeli chodzi o stylistykę, w którą wpisuje się muzyka tego projektu, to nie ma tu wielkich zmian w stosunku do poprzednich wydawnictw. Z pewnych względów niezwykle trudna do opisania, a tym bardziej do jednoznacznego zaszufladkowania, to muzyka. Niechaj hasło „wysoka jakość” będzie wyznacznikiem tego albumu. To nie jest jazz. To nie jest jazz rock. Nie jest to też muzyka fusion. To po prostu progresywny rock najczystszej próby, lecz bez wokalu. Bardzo dobrze się tego słucha…
Perkusista na czele grupy rockowej? Bywały w historii rocka już takie przypadki. Lecz King Of Agogik jest czymś wyjątkowym pod tym względem. Hans Jörg Schmitz posiada klarowny pomysł na swoją muzykę. Co więcej, dzięki swej niebanalnej technice oraz doskonałym umiejętnościom wykonawczym potrafi wcielić swe pomysły w życie, i zamienić je w dźwięki i melodie, których słucha się doprawdy z dużą przyjemnością.
Nie ukrywam, że nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem wyłącznie instrumentalnych albumów. Ale King Of Agogik jest jednym z nielicznych wykonawców, w których muzyce wcale nie są potrzebne głosy. A że przy okazji Hans Jörg Schmitz jest doskonałym instrumentalistą, to radość z obcowania z jego produkcjami jest podwójna.
Na koniec przyjrzyjmy się liście instrumentów, których używa on na płycie „The Rhythmic Drawing Room”: Pearl Masterworks Drums, Pearl Hardware, Sabian, Paiste, Zildjian i Meinl Cymbals, Remo Roto Toms, Arbiter Flats, Vic Firth Sticks, Remo Drumheads oraz LP Percussion. Imponujący zestaw, nieprawdaż? Warto przekonać się na własne uszy jak brzmią one na tej płycie. Gorąco do tego zachęcam. Nikt, kto skorzysta z mojej podpowiedzi, nie powinien być zawiedziony.