Dead Heroes Club - A Time Of Shadow

Artur Chachlowski

ImageMówisz „rockowa Irlandia” i od razu skojarzenia biegną do grupy U2. A oprócz tego? Długo, długo nic. Ciężko wymienić kolejne zespoły z tego kraju, które odniosłyby wielki międzynarodowy sukces. Być może Dead Heroes Club będzie miał trochę więcej szczęścia? Być może świat progresywnego rocka dochowa się wreszcie wielkiego talentu z Irlandii?

Ten działający pod kierownictwem Liama Campbella (gra on na instrumentach klawiszowych, śpiewa oraz jest autorem bardzo mądrych i inteligentnie interpretowanych tekstów) zespół posiada wszelkie atrybuty, by zostać zauważonym i docenionym przez prog rockową publiczność na całym świecie. Wszak wydana przez renomowaną wytwórnię Prog Rock Records płyta „A Time Of Shadow” oprócz tego, że za sprawą dobrej dystrybucji dotrze zapewne pod każdą szerokość geograficzną, posiada sporo elementów, którymi Dead Heroes Club ma szanse zjednać sobie sympatię licznych sympatyków gatunku.

No bo tak: zespół Dead Heroes Club ma oryginalne i wyraziste brzmienie, a album „A Time Of Shadow” posiada klarowną i przejrzystą budowę. Składa się z trzech kompozycji trwających po około 10 minut, dwóch krótszych, czterominutowych utworów, a całość wieńczy prawdziwe magnum opus w postaci trwającej kwadrans tytułowej minisuity. Co mamy jeszcze na tym krążku? Dobre melodie, mnóstwo ciekawych partii instrumentalnych (polecam szczególnej uwadze oldschoolowe brzmienia organów Hammonda, zwłaszcza w utworze „Theatre Of The Absurd”), a także finezyjne gitarowe solówki – ta w kompozycji „Stranger In The Looking Glass” przypomina mi łzawą partię z „When The Blind Man Cries” Deep Purple. Nie brakuje też typowo pinkfloydowskich zagrywek, jak w łączniku dwóch części tego samego, notabene wyróżniającego się na płycie, nagrania „Stranger In The Looking Glass”. Mamy mocny, wyrazisty wokal Campbella, którego barwa przypomina mi trochę Warrena Haynesa z Gov’t Mule, mamy dobrze skrojone piosenki i długie, niebłądzące ani nierozłażące się suity. Czyli wszystko to, co ukochały sobie progresywne tygrysy. Mamy wreszcie efektowną szatę graficzną. Jej autorem jest nadworny ilustrator tolkienowskich opowieści, Ted Nasmith. Narysował on obrazek, który widnieje na okładce, a zainspirował go tekst tytułowej kompozycji na płycie.

Płyta „A Time Of Shadow” ma przyjazny dla odbiorcy charakter. Słucha się jej z przyjemnością, zespół prezentuje się na niej w elegancki, bardzo profesjonalny sposób. Choć od jej premiery minęło już pół roku, to warto sięgnąć po to wydawnictwo, by odkryć kolejne ciekawe zjawisko na mapie europejskiego (neo)progresywnego rocka. Powinni to uczynić szczególnie miłośnicy twórczości takich grup jak Credo, DeeExpus Project, Landmarq oraz Jadis, gdyż Dead Heroes Club ze swoją muzyką perfekcyjnie wpisuje się w tą rodzinę uzdolnionych grup progresywnych z Wysp Brytyjskich.

www.progrockrecords.com

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!