Christmas 10

Ifsounds - Apeirophobia

Artur Chachlowski

ImageMiło jest patrzeć na naturalny rozwój artystyczny rockowych wykonawców. Pamiętam jak na początku 2007 roku wpadł mi w ręce debiutancki album zespołu If pt. „The Stairway”. Podobał mi się umiarkowanie, ale wyraźnie słychać było, że ta umownie nazywana włoską (jej członkowie mieszkają porozrzucani po całej Europie) grupa ma w sobie spory potencjał. Potrafiła ona zrobić z niego użytek na kolejnej płycie zatytułowanej „Morpho Nestira”. Była ona dla If dużym krokiem do przodu, a małoleksykonową recenzję tego krążka zakończyłem słowami: „widząc tendencję zwyżkową, liczę, że na kolejnej płycie będzie jeszcze lepiej, jeszcze ciekawiej, jeszcze wspanialej…”. I jest. Bo „Apeirophobia” to wreszcie album udany od początku do końca, równy i, co najważniejsze, utrzymany na wysokim poziomie wykonawczym. Zespół wyraźnie demonstruje na nim muzyczne inklinacje idące w kierunku epickiej muzyki inspirowanej twórczością Pink Floyd, Genesis i The Who, wzbogaconej brzmieniem „włoskiej szkoły progresywnego rocka”, a więc grup pokroju PFM, Banco czy Balletto di Bronzo.

Album „Apeirophobia” składa się zaledwie z 5 kompozycji. Ta jedna, najdłuższa, tytułowa trwa aż 28 minut. Jest to wielowątkowa i wieloczęściowa suita opisująca historię człowieczeństwa na przestrzeni wieków. I trzeba przyznać, że artystyczne środki użyte przez zespół w pełni oddają zamysł autora. Tytułowa kompozycja w płynny i konsekwentny sposób rozwija się i sprawia mnóstwo muzycznej frajdy przy słuchaniu. Ten wielowątkowy utwór wypełniony jest szeregiem pierwiastków zaczerpniętych z rożnych gatunków (flamenco, muzyka etniczna, muzyka fortepianowa, rock), ale w ogóle, choć składa się aż z 9 części, nie sprawia posklejanego na siłę. Wszystko płynnie i starannie się tu rozwija i, według mnie, kompozycja ta nabiera rangi dzieła życia Dario Lastelli. Warto jeszcze zauważyć, że wspaniale prezentują się partie wokalne w wykonaniu nowoprzyjętej do zespołu pani, Eleny Ricci. Świetny to utwór!

Nieźle prezentują się też krótsze nagrania: dynamiczny opener z pinkfloydowskimi wstawkami „Anima Mundi” to także rzecz z najwyższej półki. Więcej liryzmu można spotkać w „Summer Breeze” i instrumentalno-orkiestrowym temacie „Aprile”. Utwór „Last Minutes” to kolejny solidny i rzetelnie zagrany progresywny numer z lekko hard rockowymi inklinacjami oraz szeregiem dźwiękowych zabiegów pozamuzycznych (m.in. elektrokardiogram). Wszystko to sprawia, że całego albumu słucha się z niekłamaną przyjemnością.  I polecam go z czystym sumieniem nawet tym, którzy nie czuli się przekonani do twórczości tej grupy po wysłuchaniu dwóch poprzednich albumów.

Na koniec kilka wyjaśnień. Tytułowa „Apeirophobia” to nic innego jak lęk przed nieskończonością. To psychologiczny stan niezwykle trudny do ogarnięcia przez ludzki umysł, pewnego rodzaju fobia, ze zbadaniem której od wieków zmagają się pokolenia filozofów i naukowców. Podobno jest to zjawisko mogące siać większe spustoszenie w umyśle człowieka niż lęk przed śmiercią. Ludzka myśl nie jest podobno w stanie uporać się z konceptem nieskończoności i kiedy, z punktu widzenia psychologii, dochodzi do prób definiowania tego abstrakcyjnego pojęcia, w niektórych jednostkach budzi się strach przed czymś, co nie do końca jest znane i zbadane. Filozofie i religie na przestrzeni wieków starały się wypełnić swoimi ideami pustkę powstałą w wyniku niepewności przed nieznaną nieskończonością. Ale nie doprowadziło to do rozwiązania problemu. I o tym właśnie opowiada ta płyta. Literackie wątki zawarte w poszczególnych utworach dotyczą też kary śmierci, problemów związanych z emigracją oraz innych tematów społecznych. Za warstwę literacką odpowiada sam Dario Lastella, który napisał wszystkie teksty oraz skomponował całą zamieszczoną na płycie muzykę (w tytułowej suicie oraz instrumentalnym temacie „Aprile” wspomagał go keybordzista Claudio Lapenna). I jak przystało na prawdziwego lidera, nie dość że w stosunku do poprzedniego albumu wymienił prawie cały skład swojego zespołu (ostał się tylko basista Franco Bussoli), to także zmienił jego nazwę. Nie ma już grupy If. Jest Ifsounds. Brzmi, nie tylko nazwa, ale i muzyka, zdecydowanie lepiej niż kiedyś!

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok