Anubis - 230503

Artur Chachlowski

ImageSebastian Hardy, Aragon, Unitopia, Karnivool, Sh’mantra, The Third Ending… Australia zawsze słynęła z dobrych progresywnych grup, które w pewnych kręgach dorobiły się nawet statusu zespołów kultowych. Jak będzie z debiutującą formacją Anubis? Przekonamy się o tym dopiero za jakiś czas, gdy już dobrze osłuchamy się z albumem zatytułowanym „230503”. W każdym razie, już teraz możemy powiedzieć, że to ciekawa płyta. Nie dość, że jest klasycznym koncept albumem opowiadającym o bólu, stracie i cierpieniu, luźno opartym na tragicznym wydarzeniu z życia przyjaciela (tragiczna śmierć w wyniku utonięcia) dwóch liderujących grupie Anubis muzyków: Roberta Jamesa Mouldinga i Davida Eatona, to jakość następujących po sobie 10 muzycznych tematów, składających się na program tego krążka przypomina krzywą wznoszącą niczym wykres planu sprzedaży na tablicy szefa marketingu jakiejś dobrze prosperującej fabryki. Z upływem czasu tendencja jest rosnąca.

Całość zaczyna się dość niepozornie, by nie powiedzieć niemrawo, aby osiągnąć prawdziwy punkt kulminacyjny przy dwóch finałowych utworach: „The Collapse” i „Disinfected And Abused”. No, może jeszcze z jednym pikiem w postaci kompozycji „The Bond Of Mutual Distrust” umieszczonej mniej więcej w połowie albumu. Niemniej jednak, właśnie końcowe 30 minut tego wydawnictwa jest prawdziwym świętem dla miłośników efektownego prog rockowego grania. To prawdziwe 200% normy, trzymając się wspomnianej już krzywej na wykresie.

Na całym albumie mamy do czynienia z tym, co prawdziwi znawcy progresywnego rocka mogą sobie wymarzyć. Mamy więc na „230503” powiązane ze sobą tematycznie utwory, łagodnie przechodzące w siebie kolejne kompozycje, które są albo energetycznymi rockerami („The Doctor”, „Breaking Water”), pełnymi akustyki lirykami („Leaving Here Tonight”), przesyconymi ambientem utworami („Anonymity”) czy epikami pełną gębą (wspomniane powyżej „The Bond Of Mutual Distrust”, „The Collapse” i „Disinfected And Abused”), a nawet pełnymi elektroniki tematami, które pełnią rolę łączników opowiadanej na płycie historii („Flying/Falling”). Jest wreszcie na tym krążku naprawdę dużo finezyjnego grania: mnóstwo podniosłych partii klawiszowych i generowanych na melotronie dźwięków, są piękne partie gitar, jest perfekcyjnie współpracująca ze sobą sekcja rytmiczna, jest nawet efektowne solo na saksofonie.

Jeżeli chodzi o nastroje panujące na albumie „230503”, to znajdujemy na nim zarówno momenty pełne melancholii, jak i dynamiki. Pełne spektrum różnych emocji zawartych w części literackiej znajduje swe odbicie w muzyce granej przez pięciu młodych Australijczyków.

Debiutancki album grupy Anubis powstawał przez kilka lat. Robert James Moulding i David Eaton rozpoczęli nad nim pracę jeszcze w 2006 roku, a oficjalna premiera płyty „230503” miała miejsce 10 kwietnia br., w trakcie koncertu w Sydney. Tak długi czas pozwolił temu kwintetowi (oprócz Mouldinga i Eatona zespół tworzą jeszcze Dough Skene, Steven Eaton oraz świetnie grający na gitarze panowie Dean Dennison i Nick Antoinette) na wycyzelowanie i dopieszczenie wypełniających tą płytę dźwięków. Jak już wspomniałem, album rozwija się w ciekawy sposób, i choć można mu zarzucić na przykład zbyt powolne rozkręcanie się, ale to, co dzieje się w trakcie dwóch ostatnich utworów na tym wydawnictwie – a jest tego w sumie ponad pół godziny muzyki – wynagradza cierpliwość nawet najbardziej wymagającego odbiorcy. Ten długaśny finał to wyraziste i efektowne prog rockowe granie, które przemawia do wyobraźni i potrafi chwytać ze serce. To granie, które bardzo mi się podoba i do którego – wiem to na pewno – będę często i z wielką przyjemnością powracać. I Wam też to sugeruję.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!