Madelgaire - (Im)Patience

Artur Chachlowski

ImageO grupie Madelgaire po raz pierwszy usłyszałem w 2006 roku, kiedy w ręce trafiła mi kompilacyjna płyta „A Taste Of Belgium” która promowała młodych belgijskich wykonawców specjalizujących się w graniu prog rockowej muzyki. Madelgaire zamieścił na tym krążku jeden utwór i już wtedy udowodnił, że drzemią w nim niemałe możliwości.

Wydany przed kilkoma tygodniami album „(Im)Patience” to pełnowymiarowy debiut tej pochodzącej z Walonii formacji. Debiut, który należy zapisać po stronie plusów. Myślę, że ucieszy on przede wszystkim sympatyków typowo neoprogresywnych klimatów, gdyż Madelgaire, choć chętnie posługuje się wskazującymi na lata 70. melotronowymi dźwiękami, to jednak zdecydowanie hołduje stylistyce a’la Pendragon, IQ czy wczesny Marillion. W muzyce Madelgaire gdzieniegdzie pobrzmiewają też echa twórczości Yes, Genesis oraz francuskiej legendy progresywnego rocka – Ange.

Madelgaire to kwintet, w którym kluczową rolę odgrywają gitarzysta Stéphane Letertre oraz śpiewająca dziewczyna, obdarzona anielskim, iście „andersonowskim” wokalem, Dominique Lossignol (gra ona również na gitarach akustycznych). Ponadto, instrumenty klawiszowe obsługuje Bertrand Vanvarembergh, a sekcję rytmiczną tworzą: Pascal Rocteur (perkusja, ale też i tzw. „drugi” wokal) i Christian Vanderwhale (bas). Wszyscy są zwolennikami długich, rozbudowanych i wielowątkowych kompozycji, dlatego niech nikogo nie zdziwi to, że program albumu „(Im)Patience” stanowią (prawie) tylko i wyłącznie złożone „długasy”.

Całość rozpoczyna się od świetnego nagrania „Gimme A Light”(13 minut 34 sekundy), które jest prawdziwą wizytówką brzmienia i możliwości zespołu. Od pierwszych dźwięków wiemy, że mamy do czynienia z nietuzinkową grupą, której finezyjna gra dowodzi, że jej członkowie naprawdę wiedzą, jak się gra progresywnego rocka. Potężne melotronowe brzmienia, soczyste partie gitar, wielopiętrowe harmonie wokalne, dynamiczne „parcie do przodu” i świetny nastrój panujący od pierwszej do ostatniej minuty dają w efekcie kompozycję, która trzyma w napięciu i pozwala czerpać radość ze sposobu, w jakim rozwija się ona od swojego początku aż do wspaniałego punktu kulminacyjnego w finale.

Jeszcze ciekawiej jest w drugim utworze na płycie – „Les Banquets d’Equinoxe”. To trzyczęściowa suita, która trwa łącznie… prawie 28 minut. Tu Madelgaire zostawia na boku neoprogresywne konotacje i nawiązuje swoją grą do starych dobrych lat 70. Jest to naprawdę nieźle prezentująca się opowieść z pompatycznymi partiami melotronów i organów Hammonda, pełna dźwięków akustycznych gitar oraz często zmieniających się nastrojów. To prawdziwy epik nad epikami; rzecz, która spodoba się miłośnikom tradycyjnych art rockowych klimatów i dojrzałych rozwiązań aranżacyjnych. To nagranie, które naprawdę budzi podziw i szacunek dla inwencji twórczej tych, było nie było, młodych i wciąż będących jeszcze na dorobku, muzyków. Dodajmy jeszcze, że w utworze tym nieco bardziej wyeksponowana rola wokalna przypadła Pascalowi Rocteurowi (śpiewa on po francusku), który długimi fragmentami ciągnie ten utwór do przodu, od czasu do czasu tylko tworząc ciekawe harmonie i wokalne „dialogi” z Dominique.

Kolejnym utworem na płycie jest, dla równowagi, krótki dwuminutowy instrumental „Seul le Fou Reste Silencieux”, będący prawdopodobnie (w jego zakończeniu słychać oklaski publiczności) wykonaną na żywo akustyczną miniaturką zagraną na gitarze akustycznej (Stéphane Letertre) i utrzymaną w duchu słynnych nagrań pokroju „Horizons” i „Mood For A Day”. Jest on zarazem wstępem do kończącej płytę kompozycji „Regrets”. To ona znalazła się przed laty na wspomnianej już wcześniej kompilacji „A Taste Of Belgium”. Powraca w tym utworze nastrój znany z otwierającej ten album suity „Gimme A Light”. To finał godny tego udanego wydawnictwa, z mnóstwem intensywnych i świetnie zagranych partii instrumentalnych i zaśpiewany anielskim głosem przez Dominique Lossignol. Naprawdę bardzo dobry to utwór, którym grupa Madelgaire stawia kropkę nad „i”, pokazując, że koniec wieńczy dzieło i dowodząc, że Belgia – kraj niezbyt bogaty w odnoszące sukcesy prog rockowe zespoły – doczekał się reprezentanta, który być może niedługo dołączy do europejskiej czołówki tego gatunku. Płytą „(Im)Patience” zrobił spory krok we właściwym kierunku. Dlatego z (nie)cierpliwością będę wypatrywać kolejnych dowodów na to, że Madelgaire zasługuje na to, by mówiono o nim jako o jednym z najbardziej obiecujących debiutantów 2010 roku.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!