Love De Vice - Numaterial

Artur Chachlowski

ImageNiespodziewanie i jakby trochę po cichu wyrósł nam dojrzały i grający niezwykle wyrazistą muzykę zespół prog rockowy. Wydany przed miesiącem album grupy Love De Vice jest jednym z najciekawszych polskich wydawnictw, jakie ukazały się na rynku w 2010 roku. Płyta zatytułowana „Numaterial” (sądząc po tytule i nazwie grupy, tworzący ją muzycy uwielbiają zabawę słowami) jest już drugą pozycją w dyskografii naszych bohaterów. Zaczęli działać przed trzema laty jako Playfinger, rok później do instrumentalistów dołączył wokalista Paweł Granecki i zespół zmienił nazwę na Love De Vice. W ubiegłym roku ukazał się debiutancki krążek zatytułowany „Dreamland”, a 6 listopada br. światło dzienne ujrzało najnowsze wydawnictwo warszawiaków – „Numaterial”.

Owocem blisko półtorarocznej pracy jest zestaw zawierający wysmakowaną i świetnie skomponowaną muzykę. A do tego wspaniale wykonaną. Dźwięki grupy Love De Vice, aczkolwiek z reguły ubrane w niezbyt długie (z jednym wyjątkiem), bo kilkuminutowe utwory, wcale nie są proste, jednoznaczne i oczywiste. „Numaterial” zawiera muzykę bardziej skomplikowaną i o wiele barwniejszą od poprzedniej płyty. Tym razem, obok regularnych członków zespołu (Paweł Granecki - v, Andrzej Archanowicz - g, Robert Wieczorek - g, Robert Pełka - bg, Krzysztof Słaby - k, Tomasz Kudelski - dr) w nagraniach wzięli udział znany z ANKH i Huntera skrzypek Michał Jelonek, były klawiszowiec Riverside - Jacek Melnicki oraz znakomity sitarzysta Tomasz „Ragaboy” Osiecki.

Album trwa niewiele ponad trzy kwadranse i składa się z siedmiu utworów – są wśród nich zarówno ledwie czterominutowe nagrania (otwierające płytę „Cold Sun Goodbye”, obdarzony mocarnym brzmieniem organów Hammonda utwór „Hermit”, przebojowa ballada „With You Now”), jest też pełna orientalnych dźwięków (sitar plus koreańskie bębny etniczne) i mocno nasycona psychodelią kompozycja „Love Or Illusion” oraz efektownie wykonany „Megiddo” (oba utwory trwają po około siedem minut), jest też wreszcie fenomenalny finał, na który zgodnie ze wszelkimi prawidłami panowie z Love De Vice zachowali wszystko co najlepsze. To „najlepsze” to dwa genialnie wykonane utwory: dynamiczny i zadziorny „Heavy Cross” oraz trzynastominutowy epik „Letter In ‘A’ Minor”. W obu gościnnie pojawia się Jelonek (swoją grą wręcz powala, dodając muzyce Love De Vice swoistego „pieprzu i soli”, nadając jej tym samym lekkości i świeżego oddechu). Oba te nagrania są, bez wątpienia, jednymi z najciekawszych polskich progresywnych utworów AD 2010. Pojawiają się w nich klimaty żywcem wyjęte z lat 70. W powietrzu przez cały czas unosi się duch muzyki Deep Purple, Uriah Heep (gitarowe solo w „Letter…” nawiązuje do „July Morning”), a także grupy Kansas (rewelacyjne skrzypce). Zresztą, na całej płycie słychać, że muzycy tworzący Love De Vice to ludzie osłuchani z muzyką Zeppelinów, Floydów, Purpli i Karmazynowego Króla. Płytą „Numaterial” udowodnili, że są świadomi tego, co chcą przekazać odbiorcom w przemyślany sposób grając akurat taką, a nie inną muzykę oraz że są artystami, którzy bardzo pewnie kroczą ze swoimi produkcjami do przodu, z jednej strony budując potęgę „polskiej szkoły prog rocka”, a z drugiej - stając się niespodziewanie jednymi z najbardziej wyrazistych jej reprezentantów. To zresztą nie tylko moja subiektywna opinia. Dwa miesiące temu Love De Vice wystąpił w Holandii na popularnym festiwalu Prog Power Europe 2010. Zagrał na tej samej scenie, co takie międzynarodowe tuzy, jak Shadow Gallery (USA), Haken (Wielka Brytania), Sacrum (Argentyna), Myrath (Tunezja) i Leprous (Norwegia). Nie było mnie tam, ale słyszałem, że nasi rodacy w tym tak doborowym i doświadczonym towarzystwie wcale nie wypadli blado; wręcz przeciwnie – swoim finezyjnym występem zyskali sobie mnóstwo nowych fanów spoza granic naszego kraju.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok