Są artyści, którzy od wielu, wielu lat nagrywają podobne do siebie płyty. Używają do ich produkcji tych samych przepisów. Takim muzykiem jest Neal Morse, tak samo jest z Guyem Manningiem, którego jedenasty, „taki sam” album („Charlestown”) recenzowaliśmy niedawno na naszych łamach. Do tego grona należy też brytyjski artysta David Kendall, ukrywający się po pseudonimem Root.
„Bird’s Eye & Tiger Striped” jest już siódmym albumem w jego dorobku. Każda kolejna płyta Roota była nagrywana według podobnych, jeżeli nie tych samych reguł. Kendall zawsze odpowiedzialny był nie tylko za kompozycje, ale i za grę na wszystkich instrumentach. Co więcej, był on też autorem projektów graficznych okładek swoich płyt. W recenzjach jego poprzednich wydawnictw nazywałem go „człowiekiem renesansu” i „D.I.Y. manem”. Nie inaczej jest na najnowszym krążku sygnowanym nazwą Root. Na płycie „Bird’s Eye & Tiger Striped” Kendall ponownie skorzystał z dobrze sprawdzonych już przez siebie samego recept. Obsługuje on wszystkie instrumenty i śpiewa we wszystkich dziesięciu utworach wypełniających program tego albumu. I czyni to przez z górą 60 minut, racząc słuchacza utrzymanym w lekko melancholijnym, lekko psychodelicznym, lekko nostalgicznym nastroju „one man show”.
Na swoim nowym krążku, co nie jest żadnym zaskoczeniem, Kendall sięga po te same „sztuczki” i podobną paletę środków artystycznego wyrazu co na swoich poprzednich płytach. Generalny odbiór płyty jest co najmniej dobry, niemniej na próżno szukać w tym zestawie czegoś odkrywczego. By temu wydawnictwu oddać jednak sprawiedliwość trzeba przyznać, że w tym „powtarzaniu się” Kendall dopracował się własnego, łatwo rozpoznawalnego stylu. Wystarczy chwila, zaledwie kilka taktów, by bezbłędnie rozpoznać, że to muzyka z etykietą „Root”.
Solidne granie, dość spokojna, niedrażniąca muzyka, ładne melodie, bezbłędnie zagrane partie instrumentów klawiszowych i gitar, bogate aranżacje, eleganckie brzmienie, dziesięć równych, dobrych utworów i przyjemny, lekko rozmazany (wzorowany nieco na Steve H.?) wokal – oto, co dociera do naszych uszu po nastawieniu płyty „Bird’s Eye & Tiger Striped”.
Po prostu album z klasą!