Haze - Cellar Replayed

Janusz "Janus" Groth

ImageMarillion, Pendragon, IQ, Pallas. Czołowe formacje tzw. nowej fali brytyjskiego rocka progresywnego lat 80. Dziś krótka opowieść o innym, trochę już zapomnianym zespole z tego nurtu. Zespole bardzo niedocenionym, a wartym poznania – Haze. Jego twórczość była bardzo eklektyczna. Tak jak w przypadku powyższych grup, wyrosła z tradycji rocka lat 70., jednak w wypadku Haze źródła inspiracji są bardzo różnorodne stylistycznie. Słychać w niej wpływy Wishbone Ash, Led Zeppelin, Camel, Genesis, King Crimson i Strawbs. Czyli po trosze hard rocka, folku, bluesa, prog rocka, a na dokładkę w późniejszym okresie doszło jeszcze funky. Zestaw barwny, ale nie dla każdego w 100% strawny. Haze istniał od 1978 roku. Największe uznanie zdobył działając jako trio w składzie: bracia McMahon - Paul (gitara i wokal) i Chris (bas, klawisze i śpiew) oraz Paul Chisnell (perkusja). W 1985 roku nagrał i wydał kasetę „Cellar Replay”, będącą nową wersją materiału kilka lat wcześniej opublikowanego jako demo „The Cellar Tapes”. 15 lat po premierze „Cellar
Replay” bracia McMahon zremasterowali stare taśmy i wraz z kilkoma dodatkowymi utworami wydali na kompakcie o lekko zmodyfikowanym tytule – „Cellar Replayed”.

A oto co zawiera srebrna blaszka: płytę otwiera siedmiominutowy hardrockowy „The Night” z quasi-melotronowym podkładem i długą gitarową solówką. Po czym następuje króciutki instrumentalny „I Fear That I’ll...” będący wstępem do śpiewanej na dwa głosy ballady „Survive” z mocnymi klawiszami i porywającym finałem z fantastycznymi pasażami mooga i gitarową solówką. „Portrait” to porcja gitarowego rocka, która przechodzi w krótki i urokliwy folkowy „A Firkin of Mead”. Następny na płytce, „Take Me Home”, oferuje nam całą gamę nastrojów od delikatnego akustycznego wstępu, poprzez szalone klawiszowe pasaże i jazzujący saksofon. Drugą stronę oryginalnej kasety wypełniają połączone ze sobą utwory tworzące jakby suitę. Od instrumentalnego bluesowego „Aardvarks Anonymous” przez oparty na gitarowych riffach i chwilami w liniach wokalu kojarzący się z dokonaniami Genesis „Time Around”. Potem mamy rozbudowany i najdłuższy „Unto The Dawn” z wieloma cudnymi partiami gitary i dialogiem klawiszy z gitarą. Piękna ballada „In The Light” przechodzi z kolei w finałowy, szalony instrumentalny „Dig Them Mushrooms”, z kosmicznymi i, śmiało można by rzec, zapierającymi dech w piersiach partiami Chrisa McMahona na moogu. Oryginalnie kasetę wieńczyła jazzująco-bluesująca miniaturka „Anonymous Aardvarks” .

Trzecia część wydawnictwa to bonusy. Na początek utwory zamieszczone oryginalnie na „The Cellar Tapes”, a później z różnych powodów pominięte na „Cellar Replay”. Dwie rozbudowane bardzo popularne wśród fanów kompozycje: oparty na brzmieniu syntezatora z partiami fletu i kojarzący się z wczesnym King Crimson, patetyczny „Seven Stones...”, a następnie akustyczna ballada „The Exiles Song”. Stopniowo nasilająca się aż do mocnego elektrycznego finału. Skojarzenia ze „Stairway To Heaven” jak najbardziej wskazane. Instrumentarium identyczne, emocje na podobnym poziomie. Na deser dostajemy małą powtórkę. Znowu „Seven Stones...”. Tym razem w dwa razy dłuższej, brawurowej koncertowej wersji z cytatami z rockowej klasyki. Na wyciszenie otrzymujemy kolejną, tym razem nigdy wcześniej niepublikowaną wersję „Aardvarks”.

Porywająca to płytka. Dlaczego więc tak mało znana? Pewnym wytłumaczeniem może być jakość nagrań. Zostały one zrealizowane w kiepsko wyposażonym studio na czterośladowym magnetofonie. Według od lat obowiązujących standardów to w zasadzie demo, a nie produkt finalny. Kolejna to wspomniany wcześniej eklektyzm, choć akurat „Cellar Replayed” to chyba najbardziej spójna stylistycznie pozycja w dyskografii Haze. Oprócz wspomnianej jakości nagrania płyta ma same zalety. Świetne kompozycje, nieźli instrumentaliści, wokalista o fajnej brawie głosu i jeszcze jakaś niesamowita aura. Polecam wielbicielom dobrej muzyki.

Haze zawiesił działalność w 1988 roku, czyli przed wybuchem „popularności” prog rocka na kontynencie. Pozostał legendą znaną starym fanom.

P.S. W 1998 roku grupa reaktywowała się na kilka rocznicowych koncertów. Nie poprzestała na tym i od czasu do czasu gra koncerty w małych klubach. Wydała też dwa albumy nagrane w trakcie jubileuszowych występów, a ostatnio wypuściła na rynek koncertowe DVD. 

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok