Pierwsza część albumu Gerta Emmensa "Nearest Faraway Place Vol. 3" zaczyna się ambientowo - minorowymi pejzażami. Motoryczne, perkusyjne bity i ewoluujące wokół nich sekwencerowe tło wprowadza słuchacza w ekscytujący wymiar muzyczny, który jest magicznym mostem do penetrowania fantastycznych miejsc i pięknych krajobrazów. Gert, niczym malarz, używa różnej palety barw i cieni do podkreślenia stanu emocji. Muzyka w tej części zaczarowała mnie ciepłymi barwami syntezatorów analogowych. Wiele pozytywnych emocji niesie w sobie ta wyjątkowa muzyka.
W „Części 16” Gert wprowadza partie gitary elektrycznej. Muzyka dostaje pazura. Widać, że kawałek ten ma wiele wspólnego z charakterystycznymi elementami rocka progresywnego. To znak, że Emmens zaczyna penetrować coraz częściej rejony bardziej progresywnej muzyki. „Część 17” zaczyna się od soczystych analogowych brzmień podobnych do tych z albumu "Fale marzeń" z 2004r. Ambientowe szumy i mroczne klimaty odchodzą. Ale po chwili muzyka nabiera rozmachu dzięki potężnej partii sekwencera, która miło łechce ucho wrażliwego słuchacza. Partia ta interesująco okraszona jest również ciepłym solem syntezatora, zresztą jego barwa jest bardzo charakterystyczna dla Emmensa - jest to swego rodzaju muzyczna wizytówka artysty. Dźwiękowe obrazy przenoszą słuchacza w inną rzeczywistość, w świat pozytywnych emocji, pełen marzeń, tęsknot i nostalgicznych uniesień. To wszystko słychać w każdej nucie zagranej przez tego wyjątkowego kompozytora.
Kolejna część tej opowieści to wyjątkowy kawałek. Muzyka okraszona jest dźwiękami otaczającego nas środowiska - odgłosy spacerujących ludzi gdzieś w nieznanym nam miasteczku, w oddali słychać warkot pędzących samochodów - cywilizacyjny zgiełk jak na dłoni, a w końcowej fazie cudowne brzmienie bicia dzwonu. Skojarzenia z "High Hopes" Pink Floyd natychmiastowe. Gert, niczym reżyser filmowy, pokazuje nam na swój intymny muzyczny sposób naszą ziemską egzystencję. Przepiękna melodia, delikatne nuty, podobne do tych, jakie znamy ze wspaniałych albumów Vangelisa, wprowadzają nas w tajemniczy i zarazem specyficzny relaksacyjny trans.
W „Części 19” na samym początku mamy natchnione akordy: muzyka jest wzniosła, a momentami nawet przesadnie pompatyczna, ale zarazem bardzo uduchowiona. Silnie oddziałuje na wyobraźnię. Ten podniosły fragment zanika. Po chwili następuje przebudzenie w postaci świdrującego sekwencerowego sola, wszystko mieni się w kwiecistych i kipiących od przeróżnych analogowych brzmień partiach klawiszowych Gerta. Muzyka w sposób progresywny zaczyna ewoluować w basowych pulsacjach rytmicznych, po czym powolnie wszystkie te magiczne cudnej urody harmonie i dźwięki zanikają w ambientowych ciemnościach.
Całość kończy utwór "Conclusion", który został umieszczony na albumie „Cadenced Heaven”. Jest to stonowana muzyka, poruszająca do łez wrażliwego odbiorcę. Kolejny ciekawy album Emmensa, który serdecznie polecam miłośnikom el-muzyki.