Już widzę miny wszystkich niedowiarków, którzy czytają ten tekst. Prog metal z Tunezji? I to śpiewany (częściowo) w języku arabskim? A jednak. Grupa Myrath pochodzi z Tunisu – założył ją w 2001 roku gitarzysta Malek Ben Arbia (miał wówczas zaledwie 13 lat). Przez pierwsze 4 lata Myrath (co po arabsku oznacza „Dziedzictwo”) grał covery słynnych metalowych wykonawców. W 2005 roku ukazał się (wyłącznie w Tunezji) debiutancki album zespołu zatytułowany „Double Face”, a dwa lata później nakładem francuskiej wytwórni Brennus Music, już na europejskim rynku, pojawiła się druga płyta zatytułowana „Hope”. Zespół Myrath zaczął być coraz częściej zapraszany na festiwale (m.in. Progsud we Francji, Metal Rock Festival w Norwegii i Progpower w Holandii). Pod koniec 2008 roku Myrath przystąpił do pracy na trzecim krążkiem który kilka miesięcy temu ujrzał światło dzienne nakładem innej francuskiej firmy, XIII Bis Records.
„Desert Call” łączy w sobie elementy typowego prog metalu (a chwilami nawet power metalu) z elementami zaczerpniętymi z arabskiego folku, co w sumie daje całkiem niezłą kombinację pomiędzy dwoma muzycznymi światami – europejskim i arabskim. Jak już wcześniej wspomniałem, jest to już trzeci album w dorobku tej tunezyjskiej grupy. Nie znam poprzednich, ale krążkiem „Desert Call” z całą pewnością powinni zainteresować się zwolennicy pełnokrwistego prog metalu. Produkcje grupy Myrath stylistycznie mieszczą się w tej samej lidze, co muzyka grup Symphony X, Fates Warning, Angra, Evergrey i Adagio. Wyraźnie słychać, że Tunezyjczycy doskonale potrafią grać i to zarówno dłuższe, pełne rytmicznych łamańców utwory (śpiewany po arabsku „Forever And A Day”, „Madness”, „Empty World”, „No Turning Back”), pełne symfonicznego rozmachu dźwięki („Shockwave”), jak i prostsze, bardziej melodyjne prawie-ballady („Memories”, finałowa część 10-minutowej kompozycji „Silent Cries”). Bliskowschodnie elementy (obecne zarówno w instrumentarium, jak i sposobie śpiewania Zahera Zorgatiego) przewijają się niemal przez cały czas trwania płyty, ale nie są one ani zbyt nachalne, ani nie burzą dobrego wrażenia, jakie zostawia po sobie ta, naprawdę dobrze zagrana, prog/power metalowa muzyka. Ten arabski wątek w brzmieniu grupy to element, który funkcjonuje nadspodziewanie dobrze. W tym tyglu europejsko-arabskich składników zresztą wszystko działa jak dobrze naoliwiona maszyneria.
O płycie „Desert Call” mogę wyrażać się właściwie wyłącznie w samych superlatywach. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak z czystym sumieniem zachęcić miłośników wyrazistego i tętniącego życiem prog metalu do sięgnięcia po to wydawnictwo. W muzyce Myrath panuje zaskakująca równowaga pomiędzy epickimi i świetnie technicznie zagranymi pasażami instrumentalnymi, a chwytliwymi i zapadającymi w pamięć liniami wokalnymi. Etniczny aspekt unoszący się przez cały czas gdzieś w powietrzu, nadaje tej płycie dodatkowego smaczku. Naprawdę warto rozglądnąć się za tym krążkiem.
Jeżeli jeszcze kogoś nie przekonałem, polecam wizytę na profilu MySpace zespołu. Znaleźć tam można próbki muzyki Myrath, które mogą przekonać nawet największych niedowiarków.