Sean Filkins to wokalista znany z grupy Big Big Train. Pojawił się na płycie „Gathering Speed” (2004), potem zaśpiewał jeszcze na albumie „The Difference Machine” (2007) i niespodziewanie – w chwili, gdy wydawało się, że swoim głosem i ciekawym sposobem wokalnej interpretacji nadał temu zespołowi prawdziwej wartości dodanej – został zastąpiony przez Davida Longdona. Nie znam powodów rozstania się Seana z Big Big Train, niemniej jednak teraz powraca on solową płytą dość przewrotnie zatytułowaną „War And Peace & Other Short Stories”. Szczególnie ostatni człon tytułu może wywoływać uśmiech na twarzy, gdyż te „krótkie opowieści” trwają odpowiednio: 30 minut (dwuczęściowy „Prisoner Of Conscience”), 20 minut („Epitaph For A Mariner”), 9 minut („The English Eccentric”), 7 i pół minuty („Learn How To Learn”). Różni się od nich tylko 60-sekundowy wstęp „Are You Sitting Comfortably?”, w którym na tle puszczonego gdzieś w tle angielskiego hymnu „Jerusalem” Sean robi sobie herbatkę.
Jak widać, nie do końca mamy tu do czynienia z najkrótszymi formami muzycznymi. Wręcz przeciwnie. To, co Sean Filkins proponuje na swej solowej płycie, to mocarnie brzmiący, bardzo brytyjski w swoim wymiarze, epicki, progresywny rock na bardzo wysokim poziomie. Nic dziwnego, wszak grający, ale tylko sporadycznie na gitarze i syntezatorach wokalista, zaprosił do pomocy w zrealizowaniu swojego solowego dzieła nie byle jakich gości. Wymienię tylko tych najbardziej znanych. Najważniejszym „pomocnikiem” jest tu Lee Abraham (ex-Galahad), który nie tylko zagrał na „War And Peace & Other Short Stories” na gitarach i basie (we wszystkich utworach), ale niejako w drodze rewanżu (Filkins śpiewał na solowej płycie Abrahama „Black & White”) użyczył naszemu bohaterowi swojego studia nagraniowego Dockside Studio w Southampton, oraz zajął się też produkcją albumu. Obok Abrahama na płycie tej słyszymy między innymi: Gary Chandlera (Jadis), Dave’a Merosa (Spock’s Beard) oraz Johna Mitchella (Arena, It Bites), a także pokaźną reprezentację innych postaci, muzyków niekoniecznie znanych w świecie progresywnego rocka.
Wróćmy jeszcze na chwilę do konstrukcji płyty i rozmiarów wypełniających ją kompozycji. Zawsze wydawało mi się że wokalista i frontman, nie obsługujący na co dzień żadnego instrumentu (a tak przecież było w przypadku Filkinsa w trakcie jego pracy w Big Big Train), gdy zabiera się za solowy projekt, to zwykle „ucieka” w świat prostszych, mniej skomplikowanych piosenek niż te, które tworzył z macierzystą formacją (tak było z Fishem po opuszczeniu Marillionu, tak też się stało z Damianem Wilsonem po odejściu z Treshold i Landmarq, tak też do dzisiaj jest z Philem Collinsem, Jonem Andersonem, Johnem Wettonem i wieloma innymi słynnymi „progresywnymi” wokalistami). W przypadku Filkinsa jest odwrotnie. O ile muzykę grupy Big Big Train trudno przecież nazwać „lekką, łatwą i przyjemną”, to niniejszy album jest totalną ucieczką w świat jeszcze większych epików, jeszcze większego patosu, jeszcze potężniejszego rozmachu, ale – i na to zwracam szczególną uwagę – bez zapominania o przystępności, lekkości oraz nieprawdopodobnej wręcz zwiewności firmowanej przez Filkinsa muzyki.
Niniejszy album to swoisty fenomen. Pomimo, że wypełniają go same „długasy”, to w ogóle nie odnosi się wrażenia, że są to długie i zawiłe kompozycje. Sean Filkins, wokalista obdarzony charakterystycznym i łatwo rozpoznawalnym głosem, doskonale wie, jak stopniować napięcie, jak porozkładać akcenty i jak w umiejętny sposób zrobić użytek z daru, jakim obdarzyła go natura. Po prostu wie jak używać swojego głosu. I robi to na „War And Peace & Other Short Stories” po mistrzowsku. W dodatku, choć pełno go na tej płycie, wcale nie przytłacza on swoją obecnością innych muzyków. Dość powiedzieć, że na przykład w „Epitaph For A Mariner” właściwy śpiew Filkinsa pojawia się dopiero w… jedenastej minucie tego utworu.
Mógłbym teraz spróbować rozpisać się o każdej z kompozycji wypełniającej to wydawnictwo. Opisywać niesamowite solówki na gitarach, przepiękne partie instrumentów klawiszowych, szum fal, szelest dzwoneczków, śpiew syren, podziwiać rewelacyjny sposób wokalnej interpretacji, chwalić umiejętność budowania nastroju, zachwycać się wykorzystaniem nietypowych dla rocka instrumentów (tabla w otwarciu „Prisoner Of Conscience”, sitar w „Learn How To Learn”, didgeridoo w pierwszej części „Prisoner Of Conscience”), podziwiać wkomponowane w poszczególne utwory fragmenty innych dzieł (wspomniane już „Jerusalaem” w „Are You Sitting Comfortably?”, pastoralna pieśń Geoffa Webba w „Epitaph For A Mariner”), ale zbyt dużo tego, by ogarnąć to wszystko i oddać tego urok w jednej recenzji. Tej płyty trzeba po prostu uważnie posłuchać. I to nie jeden raz, nie dwa, nie trzy razy… Słuchać jej ile się tylko da, bo nie tylko zasługuje ona na to, by spędzać z tak wspaniałą, wypełniającą ją muzyką jak najwięcej czasu, ale dlatego, że przy każdym kolejnym przesłuchaniu odkrywa się w niej coraz to nowe smaczki. Sprawiają one, że „War And Peace & Other Short Stories” za każdym podejściem podoba się coraz bardziej. Z każdym kolejnym przesłuchaniem wskazówka barometru artystycznych doznań przesuwa się od zaciekawienia po fascynację. Jestem już od dłuższego czasu przy tym drugim. I wcale nie zamierzam na tym poprzestać. Właśnie słucham tej płyty po raz kolejny. I wiecie co? Podoba mi się ona jeszcze bardziej…