
W historii, o której przeczytać można w książeczce płyty, muzycy Brainstorm wprowadzają nas w swój fantastyczny świat. Informują, że w XXVI wieku nasz ludzki gatunek ocalał jedynie dzięki międzyplanetarnej kolonizacji. Ziemia to zgliszcza, życie na Błękitnej Planecie chyli się ku upadkowi, ludzie przenoszą się na pustynnego Marsa, tam zakładają miasta, budują fabryki i wreszcie zaczynają konstruować statki kosmiczne. To punkt wyjścia do tej historii. Można by rzec, że do tego momentu wszystko wygląda na typową space rockową sagę, która opowiadana jest przez 72 minuty i podzielona na 11 utworów. Pora zatem na odkrycie tajemnicy i wyjaśnienie na czym polega odmienność muzyki grupy Brainstorm na tle plejady innych, czy to starych, czy współczesnych, „weteranów kosmicznego rocka”. Przede wszystkim w większym nacisku na melodykę, niż na technologię. Na płycie „Desert World” bardziej liczy się atmosfera, niż ściana elektronicznych dźwięków. Dodajmy, że zespół kładzie zdecydowany nacisk na nastrój, na fantastyczny klimat spokoju. Nie gubi przy tym nic z dobrej tradycji gatunku, za to gładko pozostawia w tyle często zarzucaną takiej muzyce monotonię, nadając dzięki temu swoim kompozycjom posmaku prawdziwej wyjątkowości. W przeważającej części utworów tak właśnie na płycie „Desert World” jest: melodia i spokojny nastrój wspaniale współbrzmią z unoszącym się nad kompozycjami Brainstorm duchem starego Hawkwind. Co jeszcze intryguje w muzyce „naszego” Brainstorm? Mocne wyeksponowanie instrumentów akustycznych, idealnie wkomponowanych w brzmienia syntezatorów. W kilku utworach, jak na przykład w „Occupation”, czy „Paradise Lost” przez długie chwile do uszu docierają wyłącznie partie fletów i gitar akustycznych. Można się nimi doprawdy zachwycać bez końca. Na płycie przeważają długie 7 –11 minutowe utwory. Dwa najkrótsze zaś, „Unfathomed Darkness” i „Gobblins”, to fascynujące nagrania instrumentalne. Zawsze jednak – nieważne czy w muzyce Brainstorm słychać wokal, czy nie – oraz czy zespół odpływa w kosmiczne improwizacje, czy skupia się na zwartych fragmentach muzycznych, w brzmieniu zespołu słychać nostalgię za latami 70-tymi. I pewnie dlatego tak bardzo lubię ten album, choć nigdy nie uważałem się za wielkiego fana space rocka.