“A Little Light Music” to trzeci w dorobku Jethro Tull album koncertowy. Grupa, która wiosną 1992 roku odbyła minitrasę uzupełniającą tournee promujące wydaną rok wcześniej płytę „Catfish Rising”, koncertową pamiątkę z tamtego okresu wykoncypowała sobie w dość specyficzny sposób. Otóż, setlistę albumu ułożyła w taki sposób, by zamieścić pamiątki po występach z aż trzynastu różnych miast, nie próbując ani na milimetr imitować koncertu jako jednolitej całości, a nawet przeciwnie – oklaski właściwe każdej kompozycji zostały tak zgrabnie powyciszane, iż nie może być wątpliwości, że obcujemy właściwie z koncertowym „składakiem”. Z pewnością wynikająca z tego typu zabiegów niespójność albumu live dla wielu pogrzebała potencjalną wartość płyty. Istnieją jednak powody, dla których warto wracać do tego krążka.
Album jest pamiątką po serii koncertów, podczas której, odpowiednio nazwanej „A Little Light Music”, zespół prezentował swoją muzykę w nieco innej, lżejszej odsłonie. Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przyniósł, jak wiadomo, rozkwit mody na tzw. koncerty unplugged, na cel których muzycy jak największą część swojego instrumentarium wymieniali na zestawy akustyczne. Trendowi temu nie oparł się również i Jethro Tull. Zespół co prawda zawsze należał, zwłaszcza dzięki jego liderowi Ianowi Andersonowi, do tych spośród rockowych bandów, które w największym stopniu wykorzystywały akustyczne rozwiązania do kreowania swojego trademarkowego brzmienia, nie zmienia to jednak faktu, że tym razem grupa postanowiła świadomie akustycznym instrumentom nadać rolę przewodnią.
Taki, a nie inny charakter występów wymusił wybór specyficznego materiału, wśród którego znalazły się zarówno nagrania o pierwotnie stricte rockowym charakterze, jak i akustyczne perełki z dorobku grupy. Zupełnie świeże, mające na celu właściwą selekcję, spojrzenie Andersona i spółki na dorobek Jethro Tull, przyniosło ze sobą same pozytywy. „Przewertowanie” własnej, już po ponad dwudziestoletniej działalności przeogromnej dyskografii, pozwoliło formacji na „odkurzenie” nagrań w wielu przypadkach prawie zapomnianych. Co przy tym istotne, grupa sięgnęła po tytuły z dzieł pochodzących niemal każdego okresu działalności, włączając fragment z debiutanckiego albumu („Someday The Sun Won’t Shine For You”), a nawet kompozycje z pozornie nieodpowiednich dla idei „bez prądu” pełnych syntezatorowych brzmień krążków z lat 80. („Under Wraps”, „Pussy Willow”).
Ten teoretycznie bardzo rozwlekły pod względem stylistycznym materiał, w praktyce koncertów z wiosny 1992 roku okazał się zgrywać w rzeczywiście zgrabną i udaną całość. Większość utworów składających się na setlistę „A Little Light Music” zaaranżowana została w nowy, bardzo interesujący sposób, momentami niemal nie do poznania („Living in the Past”, „Look Into The Sun”, „Too Old To Rock And Roll, Too Young To Die”). Każda kompozycja na płycie brzmi świeżo, ciekawie, inaczej. Jedynie niezbyt przekonująco wypadł utwór zupełnie pozbawiony charakteru koncertu unplugged, pochodzący z „Catfish Rising” hardrockowy „This Is Not Love”, natomiast kilka innych „elektrycznych” wykonań obecnych na albumie nie zaburza specjalnie charakteru koncertu, a zamykający album, nieśmiertelny „Locomotive Breath” wręcz zachwyca – to jedno z najciekawszych wykonań tego utworu w całym koncertowym dorobku Jethro Tull.
Myślę, że dla wielu fanów Jethro Tull „A Little Light Music” pełni rolę pewnego rodzaju muzycznej „widokówki z wakacji”, raz na kilka lat odkurzanej, stojąc przy tym w cieniu najbardziej znanej, podsumowującej klasyczny okres działalności grupy “Live - Bursting Out” z 1978 roku. Szkoda, bo poza „rozczłonkowanym” charakterem jej setlisty, jest to naprawdę wyborna, koncertowa płyta.