Gdy rok temu ukazał się album holenderskich progrockowych debiutantów, grupy Sky Architect, zatytułowany “Excavation of The Mind”, zaintrygowany tym wyjątkowo ciekawym materiałem, zdecydowałem trzymać rękę na pulsie, w oczekiwaniu na ciąg dalszy. „A Dying Man’s Hymn”, druga płyta zespołu, wydana po wyjątkowo krótkim, jak na dzisiejsze standardy czasie od premiery poprzedniczki, potwierdziła nadzieje, jakie po interesującym debiucie, pokładałem w tejże formacji.
Założenie, według którego zespół postanowił opracować formułę swojego drugiego krążka wydaje się być czytelne i oczywiste jeszcze przed sięgnięciem do samej muzyki – album „naładowany” prawie osiemdziesięcioma minutami muzyki przy specyficznej logice nazewnictwa utworów nie pozostawia wątpliwości, że muzycy Sky Architect pokusili się tym razem o skomponowanie concept-albumu z prawdziwego zdarzenia. Każdego jednak, kto mógł przypuszczać, że ów concept-album stworzony przez tak młodych artystów będzie naiwnym, pretensjonalnym poematem z muzyką w roli służebnej, czeka nie lada niespodzianka. Jak na twór o tak ambitnym koncepcyjnie założeniu, „A Dying Man’s Hymn” jest dziełem wyjątkowo powściągliwym w warstwie tekstowej - Holendrzy nie próbują opowiadać historii z soundtrackiem własnej produkcji, darzą słuchacza po prostu sporą dawką znakomitej muzyki. I choć napęczniały do limitów płyty kompaktowej czas trwania albumu oraz zapewne z nim właśnie związany, chyba dość przypadkowy podział indeksów nie wszystkim musi odpowiadać, to jest on z całą pewnością w większej mierze efektem niezaprzeczalnego natchnienia pełnych pomysłów twórców, nie zaś ich młodej, skłonnej do naiwności metryki.
Troszkę brakuje na tej płycie tego, co na debiucie mogło w pewnym stopniu stanowić przynętę dla potencjalnego zwolennika dokonań Sky Architect, a mianowicie dość śmiałego naginania klasycznych progrockowych form ku bardziej alternatywnym, momentami wręcz wyjątkowo swobodnym rozwiązaniom. Na „A Dying Man’s Hymn” zespół postawił na „czyste” progrockowe granie, brzmiące bardzo dojrzale, lecz w żadnym wypadku nie hermetycznie. Mnóstwo tu znakomitych riffów, przemyślanych melodii - trafnie aranżowanych na gitarowy duet elektryczno-akustyczny, czy ciekawe brzmienia instrumentów klawiszowych (clavinet). Dla spójności konceptu zespół tu i ówdzie wkomponował przewodnie motywy melodyczne z inteligentnie wykoncypowanymi parafrazami. Mocnym punktem albumu są również i zdecydowanie przekonujące partie improwizacyjne, znakomicie rokujące dla Sky Architect jako zespołu koncertowego.
„A Dying Man’s Hymn” potwierdza, że Sky Architect ma wszelkie predyspozycje, by wedrzeć się do czołówki współczesnego rocka progresywnego. Dojrzała, ciekawa muzyka, a także współpraca z legendarnym grafikiem Markiem Wilkinsonem, promowanie nowego materiału występem na letnim festiwalu Night of the Prog w Loreley obok przedstawicieli absolutnej czołówki gatunku... Wydaje się, że Holendrom sprzyja już tak wiele, że cisza na ich temat od teraz byłaby już zadziwiająca.