Eumeria - Rebel Mind

Artur Chachlowski

ImageOkoliczności przyrody były następujące. Zabrałem ten album na plażę, by posłuchać go po raz pierwszy. Z nieba lał się żar, co najmniej 35 stopni. Błękitne niebo bez cienia chmur. Nieopodal szum kołysanych delikatną bryzą palm. W dodatku krystalicznie czysta woda delikatnie pluskająca o kamienisty brzeg. Żyć, nie umierać. W odtwarzaczu płyta, która – w powyższych okolicznościach – powinna swoim klimatem pasować do tego nastroju totalnej sielanki. Tymczasem, już pierwsze dźwięki napędzanego stopą potężnego gitarowego riffu w otwierającym płytę utworze „Legion” powiedziały mi, że nie będzie łatwo. Ale co najciekawsze, nie dość, że w tym skwarze i prażącym słońcu wysłuchałem całego albumu od początku do końca, to potem puściłem go sobie jeszcze drugi raz, i trzeci… I wcale nie skończyło się to udarem mózgu, ani poparzeniami pierwszego stopnia…

Eumeria gra metal. Nawet nie prog metal, a zdecydowanie metal, w którym w głównych rolach występują: gitarowe riffy i szaleńcze solówki (Reece Fullwood), charakterystyczny wysoki, hard rockowy wokal (Jonny Tatum) oraz szaleńcza sekcja rytmiczna (Kevin Bartlett - dr i Shawn Kascak - bg). Klawisze, które obsługuje pomysłodawca i nieformalny lider zespołu, Bobby Williamson (znany z grup Outworld i Thought Chamber), pełnią tutaj rolę „usługową”, wypełniając przestrzeń ostrej muzyki Eumerii plamami schowanymi raczej gdzieś w tle, niż łagodzącymi ostre gitarowe łojenie efektownymi solówkami. Tych granych na klawiszach jest na tej płycie jak na lekarstwo. Właściwie to dopiero w finałowym nagraniu „Secret Places” wyłapałem krótkie solo na fortepianie. Mnóstwo jest za to gitarowych dźwięków granych w tempie pędzącego w dół rollercoastera. Wszystkie dziewięć utworów, poza „Red Light Flies” i częściowo „Father”, to dynamiczne, pełnokrwiste metalowe kawałki skrzące się fajerwerkami partii gitar (Reece Fullwood ma zaledwie 20 lat, a gra jakby od urodzenia nic innego nie robił!), niezłymi wokalami i wszystkim tym, o co w tym całym metalowym teatrze chodzi.

No właśnie, teatrze… Skojarzenia rodzą się same. Dream Theater - to chyba najbardziej oczywisty „wskaźnik” stylu, w który wpisują się technicznie usposobieni muzycy grupy Eumeria. Ale myślę, że na płycie „Rebel Mind” usłyszeć też można echa dokonań Blind Guardian i Redemption. Eumeria gra naprawdę ciężko, ale na szczęście nie zapomina o melodyjnym aspekcie heavy metalowej muzyki.

Najlepsze momenty na płycie? Dobry opener „Legion”, bardzo dobry utwór tytułowy, a także trzy ułożone jeden po drugim w środkowej części płyty nagrania: „Father”, „Tides” i „The Key”. Trochę rozczarowuje trącący power metalem zamykający album utwór zatytułowany „Secret Places”. Przyznam szczerze, że marzył mi się bardziej epicki finał. Bardziej symfoniczny. Bardziej prog metalowy. Ale i tak nie ma co narzekać. W postaci krążka „Rebel Mind” fascynaci metalowej muzyki znajdą niewątpliwie jedną z najbardziej błyskotliwie zagranych porcji metalu ostatnich miesięcy. Słuchacze mniej gustujący w takim technicznym graniu pewnie wzruszą ramionami i powiedzą, że takich płyt ukazuje się na pęczki. Ale ja osobiście, z cienia rozłożystej palmy, pod którą w końcu uciekłem, by nie dać się ukropowi, jaki zafundowały mi wspólnie „hrvatska priroda” oraz heavy metalowe granie Eumerii, zapewniam wszystkich, że naprawdę jest czego na płycie „Rebel Mind” słuchać.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!