Po wydaniu swojego czwartego albumu i wyczerpującej trasie koncertowej, a w międzyczasie pierwszych prac nad materiałem na mający się ukazać album „So”, Peter Gabriel spróbował swych sił jako twórca muzyki filmowej. Pojedyncze jego utwory znalazły się w hitowych produkcjach „Against All Odds” i „Gremlins”, natomiast pierwszym dużym, samodzielnym projektem okazała się być ścieżka dźwiękowa do filmu „Birdy” Alana Parkera, opartego na słynnej powieści Williama Whartona.
Peter Gabriel, który dzięki dwóm poprzednim albumom solowym nie tylko zdobył wreszcie uznanie jako solowy, autonomiczny artysta, ale i z miejsca stał się na powrót jedną z najciekawszych postaci w szeroko pojmowanej muzyce rockowej, stanął przed zadaniem tyleż ciekawym, co, wydaje się, nie stanowiącym ogromnego wyzwania. Pewna część materiału, który znalazł się na albumie, stanowi remiksy bądź zapożyczenia z kilku utworów znanych z trzeciej i czwartej płyty artysty, po części wyselekcjonowanych przez samego reżysera filmu. Trzeba przy tym przyznać, że w „filmowej” odsłonie tematy te sprawdzają się wyjątkowo dobrze, a przy okazji, dzięki możliwości odbierania ich niejako z innej perspektywy, utwierdzają w przekonaniu, że materiał stworzony kilka lat wcześniej to muzyka wybitna również w swojej uniwersalności.
„Birdy” (1985) to jednak nie tylko powrót do tematów z wcześniejszych albumów, to przede wszystkim premierowe nagrania Gabriela, brzmiące zdecydowanie przekonywująco jako muzyka filmowa. Kompozycje wypełniające album, wyjątkowo zresztą dojrzały jak na „debiutanta” w roli twórcy muzyki tego typu, nie pozostawiają wątpliwości, że tworzenie ścieżek dźwiękowych było drzemiącym talentem byłego wokalisty Genesis, nareszcie tu właśnie odkrytym. Pomijając fakt trafności soundtracku w stosunku do samej fabuły filmu, trzeba przyznać, że premierowe nagrania wraz ze wspomnianymi rekonstrukcjami starszych utworów Gabriela tworzą naprawdę spójną, wyborną całość. Wiele tu pastelowych muzycznych krajobrazów, dla których decydującym instrumentem okazała się ulubiona w owym czasie „zabawka” artysty, syntezator Fairlight CMI. Ambientowe rozwiązania, wespół z na ogół oszczędnie operowanymi rytmami oraz okazjonalnymi wokalizami Gabriela, tworzą przepiękną, refleksyjną całość, przekonującą również przy pozbawieniu albumu metryki soundtracku.
Próba podejścia Gabriela do samodzielnego skomponowania muzyki filmowej okazała się strzałem w dziesiątkę. „Birdy” w żadnym stopniu nie da się traktować jako „wypełniacza” dyskografii artysty, mimo charakteru soundtracku stanowi on wysoką artystyczną jakość sam w sobie. To również bardzo obiecująca zapowiedź tych wspaniałych rzeczy, którymi w późniejszych latach obdarował swoich sympatyków Gabriel jako kompozytor muzyki filmowej właśnie.