„Living Water” to debiutancki krążek kalifornijskiej grupy Time Horizon. Wpisuje się ona w coraz popularniejszy za oceanem nurt chrześcijańskiego progresywnego rocka. Zespół ten postanowił, iż wpływ ze sprzedaży pierwszego tysiąca egzemplarzy płyty przeznaczony zostanie na fundację Living Water International, pomagającą ubogim wioskom w Afryce. Wielkie brawa za taki gest. A czy muzyce również można przyklasnąć?
Albumu słucha się z dużą przyjemnością od początku aż do samego końca. Podczas słuchania muzyki Time Horizon przychodzą na myśl skojarzenia z takimi zespołami, jak Asia, Styx czy Boston. Jednak w dźwiękach tej amerykańskiej formacji znajdziemy dużo mniej naleciałości muzyki popowej niż u wcześniej wspomnianych wykonawców, a więcej solidnego, progresywnego grania. Na tymże wydawnictwie, znajduje się dziesięć łatwo przyswajalnych, bardzo sympatycznych dla ucha utworów. Jednak chwytliwość to nie wszystko, co usłyszeć możemy w poczynaniach tej młodej grupy. Na wielkie uznanie zasługują także techniczne umiejętności wszystkich muzyków. Solówki gitarowe Dave’a Millera oraz Ricky’ego Hunta, a w szczególności lidera, Ralpha Ottesona, obsługującego klawisze, robią spore wrażenie. Numery takie, jak „Age of Wonders” czy „I Am Not Alone (Til the Dawn)” to z pozoru ładne, przyjemne ballady, jednak gdy tempo wzrasta, możemy podziwiać wielki kunszt muzyków rodem z Kalifornii. Pomiędzy normalnymi piosenkami występują miniatury czy też dłuższe przerywniki budujące ciekawy klimat. Najciekawszy z nich to niespełna trzyminutowy, w całości akustyczny „Me Chili Caliente”, gdzie usłyszymy wyraźne naleciałości muzyki hiszpańskiej. Wspaniale jest zrelaksować się przy tych dźwiękach panujących na debiutanckiej płycie Time Horizon….