Anathema - Falling Deeper

Artur Chachlowski

Image„Falling Deeper” to w pewnym sensie kontynuacja wydanego w 2008 roku albumu “Hindsight” . Anathema ponownie powraca do swojego starego repertuaru i na nowym krążku, z towarzyszeniem 26-osobowej orkiestry, przedstawia nowe aranżacje nagrań pochodzących ze swojego najwcześniejszego okresu działalności, z czasów, gdy tworzący ją muzycy wykonywali prawie wyłącznie ostry, bezpardonowy metal.

„Falling Deeper” jest kombinacją uroczystych orkiestrowych i fortepianowych brzmień oraz eterycznych, prześlicznych wokalnych aranżacji z towarzyszeniem prawdziwego trademarku Anathemy – a mianowicie raz soczyście, a raz delikatnie brzmiących gitar osadzonych na perfekcyjnie, acz bardzo dyskretnie funkcjonującej sekcji rytmicznej. Takie podejście, które zespół braci Cavanagh demonstruje na „Falling Deeper” z pewnością uszczęśliwi sympatyków zarówno „starej” (repertuar), jak i „nowej” (zwiewne aranżacje, delikatne brzmienie) Anathemy. W takie czadowe numery, jak „Crestfallen”, „Kingdom” czy „Sunset Of Age” zespół wpuścił mnóstwo świeżego powietrza udowadniając, że w tym najstarszym, wydawałoby się przeznaczonym wyłącznie dla heavy metalowych ortodoksów, materiale zawsze czaiły się piękne, chwytające za serce melodie. Ale przecież z niebanalnej melodyjności i niezwykłego uroku swoich utworów Anathema słynie nie od dziś.

Za niewątpliwy plus, bo chyba nie zaskoczenie, należałoby uznać gościnny udział m.in. w utworze „Everwake” zjawiskowej holenderskiej wokalistki Aneke van Giersbergen (ex–The Gathering). W ubiegłym roku supportowała ona swoim akustycznym setem Anathemę na europejskiej trasie koncertowej (w tym także w Polsce). Przyjaźń zawarta w trakcie tego tournee zaowocowała cudowną piosenką, która należy do wyróżniających się punktów programu albumu „Falling Deeper”. Ale nie tylko ona stanowi o sile tej płyty. Anathema świetnie brzmi z orkiestrą symfoniczną. Dodatkowo, nostalgiczne, owiane jakby mgiełką tajemniczości aranżacje dodają kompozycjom klanu Cavanagh niezwykłego uroku. Ten wszechobecny, orkiestrowy, majestatyczny klimat dominuje przez cały czas tej (krótkiej, bo niespełna 40-minutowej) płyty. I dzieje się to zarówno w krótkich, zaledwie dwuminutowych tematach („They Die”), jak i w rozbudowanych, patetycznie brzmiących utworach (w opartym na brzmieniu akustycznych gitar, żeńskim śpiewie i odgłosach burzy „Alone”, a przede wszystkim w finałowym, nabrzmiałym wręcz od symfonicznych dźwięków, „Sunset Of Age”). I jeszcze co ważne i interesujące w tym wszystkim: rolę głosu sprowadzono na tym albumie do niezbędnego minimum. Została prawie wyłącznie muzyka. Potraktowana inaczej niż na znanych nam wcześniejszych płytach Anathemy. I w zderzeniu z symfonicznym rozmachem broni się ona doskonale, czyniąc „Falling Deeper” albumem ze wszech miar stylowym. Za to po raz kolejny chylę czoła przez tą znakomitą grupą.

Na koniec kilka ważnych szczegółów technicznych. Nowa płyta Anathemy została nagrana w Parr St Studios w Liverpoolu, w tym samym, gdzie nagrywają Coldplay, Elbow i Echo And The Bunnymen, co niewątpliwie odbiło się na charakterystycznym brzmieniu materiału zamieszczonego na płycie. A za orkiestracje i smyczkowe aranżacje piosenek odpowiedzialny jest nie kto inny, a sam Dave Stewart, który nota bene z sukcesem kooperował już z Anathemą na doskonale ocenianym albumie „We’re Here Because We’re Here”.

Więcej rekomendacji nie potrzeba. Teraz wystarczy nastawić płytę i słuchać, słuchać, słuchać… Nie tyle w te coraz dłuższe wieczory zbliżającej się jesieni...

 
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!