To czwarty album tej „formacji”. Przyznaję bez bicia, nie znam żadnego poprzedniego, więc nie odniosę się do możliwych przebłysków talentu i formy twórców „From A to A”.
Przyjrzawszy się dokładniej dostrzegłem, że jedynym hersztem tego projektu jest człowiek z Niemiec, mianowicie herr Hans Jörg Schmitz, bardzo interesujący perkusista, ale i nie tylko. Na owym albumie znajduje się 13 kompozycji, mocno poklikanych muzycznie, w których to pan Hans udziela się, oprócz swojego macierzystego instrumentu (perkusji), na klawiszach i gitarze, co nie jest już tak interesujące. Muzycznie mamy tu dość eklektyczną mieszankę rocka progresywnego z improwizacjami, fusion i klimatycznymi nastrojami.
Kompozycje generalnie są niestety nijakie. Żaden z utworów nie wpada w ucho, nie jest na tyle melodyjny czy chwytliwy, by stać się namiastką przeboju, a brak wokali to zdecydowany minus tej produkcji. Kolejnym kubłem zimnej wody jest fakt, że pan Hans nie jest dobrym gitarzystą czy klawiszowcem i powinien ustąpić miejsca ludziom, którzy znają się na rzeczy. Z pewnością wpłynęłoby to na muzyczną jakość materiału, jak i w ogóle na budowę aranży pod poszczególne utwory. Jeżeli na celu było samo nagranie i zrealizowanie płytki - udało się. Co więcej, „From A To A” miało być osobistą podróżą Schmitza w odległe rejony historii jego rodzinnego miasteczka - od czasów przed narodzeniem Chrystusa, kiedy to nazywało się ono Antunnacum po współczesność, czyli po czasy Andernach. Pytanie, dla kogo i w jakim sensie było to potrzebne? Jako słuchacz albumu odpowiem tak: muzycznie mnie to totalnie nie interesuje. Oczywiście jest jeszcze kwestia instrumentu, perkusji, kwestia jak najbardziej otwarta. Przyznaję, że Hans wie co i jak należy zagrać i bez wątpienia jest świetnym pałkerem, jednak sama perkusja niczego nie pociągnie, więc szkoda trochę, że nie ma tu podobnych mu profesjonalistów grających na innych instrumentach.
Bardzo interesująca i świetnie przygotowana jest strona estetyczna tego albumu. Wielki plus za tak przygotowanego digipacka z książeczką w środku. Całość tworzy idealną harmonię: obrazy przodu okładki plus wnętrze, świetnie zaprojektowane i bardzo przyciągające; cieszą oczy.
Podsumowując działania King Of Agogik, powiem że jest potencjał i są pomysły. Proszę usiąść na spokojnie i zaprosić kilku muzyków-fachowców do współpracy. Czekam na nowe dzieło wieloosobowego „zespołu” King Of Agogik.