Gabriel, Peter - Us

Maurycy Nowakowski

ImageCzterdzieści jeden – dwa lata to podobno znakomity moment na tzw. „kryzys wieku średniego”. Peter Gabriel pasuje do tej teorii znakomicie. Jego życiowy dołek przypadł na sam początek lat 90., gdy wokalista wkraczał właśnie w piątą dekadę życia. W 1991 roku definitywnie zakończyły się jego dwa najważniejsze związki – z żoną Jill i kochanką Rosanną Arquette. Mniej więcej w tym samym okresie artysta zamknął też proces terapeutyczny, któremu poddawał się od zmierzchu lat 80. Album „Us” jest finałem tamtego burzliwego okresu, obrazem niezwykle ważnych, życiowych zmagań, analizą relacji międzyludzkich, ujściem dla wielu trudnych, często negatywnych emocji.

Emocjonalnie „Us” jest niczym bilet do domu przysłowiowego „mężczyzny po przejściach”. Mężczyzny wrażliwego, spostrzegawczego, który w ciągu kilku lat dużo przeżył, wiele przeszedł i potrafi z tych „przejść” wyciągnąć wnioski. Teksty, jak na skrytego zwykle Petera, są zadziwiająco szczere, intymne. Przynajmniej połowa z nich, to rzeczy bardzo osobiste, przemyślenia i refleksje, które równie dobrze mogłyby na wieki pozostać notatkami w schowanym na dnie szuflady pamiętniku. „Come Talk to Me” to obraz dylematów komunikacyjnych z córką, która miała do Petera żal o rozpad rodziny. „Love to be Loved” i „Blood of Eden”, na pierwszy rzut oka łagodne miłosne ballady, to w dużym stopniu reakcje na trudne i zagmatwane relacje z Jill i Rosanną; trwające blisko dekadę uwikłanie w dwa związki. „Digging In The Dirt” to z kolei, jak już sam tytuł sugeruje, próba dokopania się do własnych, głęboko pochowanych brudów i demonów. Album zamyka umiejętnie podsumowujący całość „Secret World”. „Sekretny świat”, emocjonalna przestrzeń tworząca się między ludźmi, to swoista materializacja bliskich, intensywnych relacji. I to właśnie relacje międzyludzkie, z akcentem na związki damsko – męskie, określają i dominują fabularną stronę płyty.

Muzycznie mamy tu w pewnym stopniu do czynienia z syntezą stylów zaprezentowanych na „So” i ścieżce dźwiękowej „Passion”. Ten pierwszy, popowy brylancik zawierał piosenki, które zwykle już po pierwszym przesłuchaniu potrafią celnie trafić słuchacza, wpaść w ucho. „Passion” z kolei to wyższa szkoła jazdy, bardzo odważny koktajl pejzaży i kompozycji bogato czerpiący z olbrzymiego wora wpływów world music, z silnym akcentem na muzykę Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Rozpiętość stylowa miedzy „So” a „Passion” jest więc przeogromna, a mimo to Gabriel, mając pełną kontrolę nad oboma tymi stylami, potrafił je na „Us” w pewnym sensie pogodzić, a czasami nawet połączyć. „Us” jest następcą „So”, więc siłą rzeczy więcej jest tu odwołań i nawiązań do poprzedniego „piosenkowego” krążka, niż do ścieżki dźwiękowej. „Steam” to naturalny kontynuator klimatów „Sledgehammer” (piosenki uszyte są niemal z tego samego materiału rytmicznego i melodycznego, łączy je także nastrój celowo przerysowanej zabawy). „Blood of Eden” to „kuzynka” znakomicie przyjętej sześć lat wcześniej, genialnej „Don’t Give Up”. Obie te ballady, stanowiące dialog damsko – męski, cechują się niezwykłym ciepłem i łagodnością. Do stylu „Passion” nawiązuje natomiast leniwa, hipnotyzująca „Fourteen Black Paintings”. Ciekawym kompromisem między muzyką pop a world music jest też „Only Us”, w którym powarkująca gitara współpracuje z całą gamą dźwięków egzotycznych. Ten balans ulega przechyleniu w kierunku rytmów afrykańskich i smaczków celtyckich w wybornym „Come Talk To Me”, świetnie sprawdzającym się w roli etatowego otwieracza.

Po latach trudno oprzeć się wrażeniu, że „Us” pod wieloma względami jest najlepszą i najważniejszą płytą w dorobku Gabriela. Umiejętnie łączy w sobie odmienne style – pop i world music – nad którymi Peter pracował próbując je pogodzić od początku lat 80. Z różnym skutkiem. Tutaj to połączenie wydaje się najłagodniejsze i najefektowniejsze zarazem. Odmienne rozwiązania rytmiczne, często egzotyczna melodyka i takież instrumentarium współgrają tu z rozwiązaniami chwytliwymi, bardziej oczywistymi, pod radio. A co najważniejsze, nie widać „szwów”. Wszystko jest skonstruowane bardzo naturalnie. Tak więc, jeśli Gabriel chciał połączyć przebojowość „So” z egzotyką „Passion” to ten cel (na tyle, na ile w ogóle był osiągalny) udało się osiągnąć.

Do zalet albumu należy zaliczyć także szczerość, bezpośredniość i intymny klimat wielu kompozycji. Na „Us” znów dostajemy Petera bez przesadnych udziwnień, a mimo to płytę i tak cechuje intrygująca artystyczna arogancja. Ten album zakończył etap „regularnej działalności” Gabriela. Na następną piosenkową płytę trzeba było czekać dziesięć lat. Peter nad muzyką pracował coraz wolniej, częściej angażując się w inne, niekoniecznie stricte muzyczne przedsięwzięcia.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok