Chickenfoot - III

Artur Chachlowski

ImageChickenfoot to druga po Black Country Communion najgłośniejsza supergrupa ostatnich lat, a trzecia (po Black Country Communion i The Brew) formacja, która wydaje w tym roku doskonale zagrany album wypełniony muzyką nawiązującą wprost do klasycznego rocka.Na płycie dość przewrotnie zatytułowanej „III” (jest to drugi, po wydanym w 2009 roku płytowym debiucie, album tego zespołu. Jeżeli chcesz, drogi Czytelniku, poznać genezę tytułu, przeczytaj ten tekst do samego końca) wyraźnie odżywają echa muzyki legendarnych zespołów pokroju Led Zeppelin, The Who, Black Sabbath czy Van Halen. Nic dziwnego, wszak grupę Chickenfoot tworzą: Sammy Hagar, Michael Anthony, Joe Satriani i Chad Smith – muzycy znani, skądinąd i nie od dziś, jako bardzo doświadczeni rockmani.

Nową płytą swojej formacji przywracają do życia wydawałoby się martwy już, a na pewno niezbyt dzisiaj modny, gatunek, jakim jest klasyczny hard rock. „Postanowiliśmy nagrać album z muzyką, przy której dorastaliśmy, z muzyką, jaką kochamy.” – powiedział w jednym z wywiadów Sammy Hagar. I trudno nie przyznać mu racji. Dziesięć utworów (plus jeden nienazwany, ale za to czadersko wspaniały „hidden track”) to utwory przesiąknięte duchem rocka lat 70. Mocno podszyte bluesem, oparte na energicznych gitarowych riffach (kompozycyjną siłą napędową na płycie jest Joe Satriani i doskonale słychać to nieomal w każdym z nagrań) i posiadające chwytliwe wokalne linie melodyczne. Wykonane przez Hagara z dużym poczuciem „bluesa” i generalnie trzymające klimat najlepszych dla hard rocka czasów. No i opatrzonych w tyleż efektowne, co finezyjne, niekiedy bardzo karkołomne, gitarowe solówki. I co najważniejsze, są to bardzo równe, a zarazem bardzo dobre utwory. Mocne hard rockowe numery, które powodują, że całej tej 50-minutowej płyty słucha się z wypiekami na twarzy i czuje się, jakbyśmy w jakimś magicznym wehikule czasu przenieśli się o 40 lat wstecz. Ale, broń Boże, „III” wcale nie jest płytą dla zramolałych i podtatusiałych słuchaczy. Myślę, że takie soczyste, rockowe i utrzymane na bardzo wysokim poziomie granie znajdzie uznanie nawet wśród najmłodszego pokolenia odbiorców. Bo to przecież szczery, uczciwy, stary, dobry rock and roll…

Na koniec wytłumaczmy tajemnicę tytułu albumu. W wywiadzie dla Metal Hammera wokalista Sammy Hagar śmiejąc się opowiadał tak: „Nazwaliśmy płytę „III”, bo według nas jest znacznie lepsza niż zwyczajowa druga płyta. Po prostu przeskoczyliśmy jeden etap…”. I po chwili z właściwą sobie swadą dodaje: „Chcieliśmy trochę powkurwiać was, dziennikarzy, skoro uważacie już, że wiecie wszystko. Oczekiwaliśmy reakcji w stylu: ”jak to? Umknęła nam gdzieś druga płyta Chickenfoot?” Bawiło nas to. Ale tak naprawdę nudziarstwem byłoby zatytułować album „II”. Stać nas było na coś lepszego i dało o sobie znać nasze dziwaczne poczucie humoru”.

Humor faktycznie dziwaczny, ale muzyka jak najbardziej poważna. Jak i sama płyta – bardzo poważna kandydatka do miana „hard rockowej płyty roku”.

 

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!