White, Doogie & La Paz - Granite

Andrzej Barwicki

ImageHistoria zespołu La Paz rozpoczęła się w miejscowości Lanarkshire (Szkocja) w 1984 roku. Utworzyli go Chic McSherry (gitary), Doogie White (wokal) i Alex Carmichael (bass), później dołączyli do nich Andy Mason (klawisze) oraz Paul McManus (perkusja). Na początku swojej kariery panowie grali bardzo dużo koncertów wzbudzając zainteresowanie firm fonograficznych, między innymi Atlantic. Zespół miał nadzieję, że uda mu się podpisać kontrakt płytowy, lecz do tego nie doszło. Nie pasowali do ówczesnego wizerunku, jakim były zainteresowane media. Sporadycznie grali więc tylko koncerty.

Ostatni sceniczny występ grupy La Paz miał miejsce 15 października 1988 roku, po czym Doogie wyjechał do Londynu, gdzie w kolejnych latach współpracował z licznymi znanymi zespołami.

W styczniu 2008 roku podczas urodzinowej imprezy stacji 96,3 Rock Radio, Doogie został zaproszony przez prezentera tej rozgłośni do zagrania kilku akustycznych kompozycji. Potrzebował gitarzysty, więc skontaktował się z Chikiem McSherry i obaj opracowali kilka starszych kawałków oraz utwór „Love Of My Life” z repertuaru Queen. Zagrali około 20 minut, a zaraz o programie Chic zaproponował, aby kontynuować tą muzyczną przygodę. Zebrali więc zespół i już w pełnym składzie zagrali kilka koncertów, z których całkowite zyski przeznaczyli na cele dobroczynne.

Nie wszystkim wiadomo, że niedawno Doogie White wystąpił gościnnie w wideoklipie „In Riverie” naszej rodzimej grupy Kruk. Piotrek, gitarzysta Kruka, bardzo pochlebnie wypowiadał się na temat tej współpracy i wspólnego muzykowania: „Doogie White to nie tylko znakomity wokalista, ale także wspaniały człowiek. Na planie teledysku wprowadził przyjacielską atmosferę, która udzieliła się wszystkim do tego stopnia, że zapomnieliśmy o stresie, który początkowo nas blokował. Zmobilizował nas do wyzbycia się wszelkiego rodzaju zahamowań i zachęcił do rock’n’rollowego szaleństwa…”.

Na początku lutego ukazała się pierwsza wspólna płyta sygnowana nazwą Doogie White & La Paz pt. „Granite”. Produkcją zajęli się Doogie i McSherry, a miksem i masteringiem Rolf Munkes. Album zawiera sześć ulubionych przez zespół nagrań, ogranych już w przeszłości na koncertach, oraz trzy absolutnie premierowe utwory. Okładka płyty jest autorstwa polskich grafików - Jarosława Wieczorka i Oliwii Piotrowskiej.

Muzyka, jaką słyszymy na tej płycie powita nas pozytywną energią hardrockowych melodii zagranych przez znakomitych muzyków, którzy mają bardzo duże doświadczenie i praktykę instrumentalną, serwując słuchaczom rewelacyjne gitarowe dźwięki urozmaicone dodatkami klawiszy i genialnego wokalu White’a, który znakomicie wpasowuje się w ten ciężki rockowy klimat. Czasami potrafi jednak zaskoczyć nas swoim spokojnym podejściem, jeśli wymaga tego konkretny utwór.

Już od samego początku płyty „Granite” zespół odkrywa przed nami swoje oryginalne podejście do muzyki, prezentując przebojowy melodyjny charakter w utworze „Too Good To Lose”. Wspaniała gra gitary, trochę klawiszy i znakomita sekcja rytmiczna wprawia w ruch słuchacza powodując pozytywną reakcję na każdy dźwięk, jaki zabrzmi podczas tej rozgrzewającej kompozycji. Bo trzeba wiedzieć, że to dopiero początek, a zarazem zwiastun tego, co czeka nas jeszcze w dalszej części tego albumu.

Kolejne utwory - „This Boy” i „Lesson In Love” - są przykładami jak zagrać klasyczne rockowe kawałki, dostarczając wspaniałej muzycznej zabawy podczas ich słuchania. Słychać ładnie wykonane chórki, brzmienie klawiszy jest jakby wyjęte z poprzedniej epoki, pojawiają się piorunujące swą energią riffy. W muzyce La Paz słychać dużo radości, jaką takie właśnie granie sprawia tym niemłodym już, prawie że weteranom hardrockowych dokonań. Młodzi muzycy powinni brać z nich przykład, bo jest od kogo się uczyć mistrzowskich brzmień. Jeszcze na czym warto się wzorować, to podejście muzyków do komponowania swoich utworów i silna wola grania dla siebie i fanów, a nie tworzenia według modnych trendów i szablonów promowanych przez wytwórnie płytowe.

Czwarty utwór na płycie, „Amy”, zwalnia trochę tempo, czarując nas balladowymi klimatami. Już od pierwszych taktów zrobi się nam cieplej, zabije mocnej serce, z naszych gardeł mimowolnie wyrwie się: „Amy, won’t you tell me where you’ve gone / Amy, won’t you tell me why?…”. Okazuje się, że panowie potrafią równie dobrze zagrać ostro, jak i stworzyć piękną, nastrojową piosenkę, a już sama końcówka tego utworu z wokalnym popisem Doogiego White’a to prawdziwe mistrzostwo, a nieustępujące mu gitary budują prawdziwie niesamowity kontrast. Piękny to utwór…

Singlowe nagranie „Just For Today” promujące płytę, jest znakomitym odzwierciedleniem ulubionych wykonawców, jakich zespół La Paz darzy szczególną sympatią, a w tym przypadku mam na myśli pewne zacne trio złożone z trzech brodatych facetów pochodzących z Teksasu.  

Kontynuujemy muzyczną przygodę z twórczością Doogiego White’a i La Paz w rytmie klawiszowego wstępu i towarzyszących mu gitar za sprawą utworu „What Do You Say”, który ociera się o klimaty lat 80., w których królowały takie zespoły grające heavy metal, jak Def Leppard, Whitesnake, Van Halen i Foreigner. Grupa La Paz poszła jednak dalej i nadała tej muzyce własnego brzmienia, tchnęła weń szczyptę nowej energii i ciepła, nie zapominając wszakże o korzeniach, z jakich zrodził się hard rock.

Słuchając następnych zamieszczonych na płycie nowych utworów - „Still In Love” i „Young And Restless” – nie sposób nie zauważyć, że są one doskonałą kontynuacją obranego kierunku, dzięki któremu La Paz dąży do tworzenia wspaniałych gitarowych melodii wzbogaconych ogromną skalą głosu, jaką obdarzony jest frontman.

Finał płyty „Granite” jest bardzo zaskakujący. Atmosferę niepokoju tworzą hiszpańskie klimaty, odgłosy burzy, cykające świerszcze i tajemniczy śpiew w tle. Od pierwszych taktów wiemy, że możemy się spodziewać czegoś zaskakującego. Odczuwamy bezbłędnie, że budowany jest klimat, który za chwilę uderzy w nas niczym wulkan swą siłą… „Shame The Devil” – to prawie 10 minut hardrockowych lawinowych riffów, które potwierdzają niesamowitą energię i pasję zespołu w tworzeniu swojego muzycznego świata. Mam nadzieję, że na następnym albumie usłyszymy jeszcze więcej tak długich, urozmaiconych, pełnych temperamentu i tajemniczych dźwięków, kompozycji. Taka muzyka powoduje chęć kolejnego przesłuchania i delektowania się zawartością tego krążka. Dostarcza odbiorcy wiele radości i satysfakcji.

Płyta „Granite” przypomina mi zagubiony dawno temu skarb, który teraz przypadkowo został odkryty i momentalnie staje się on wartością ponadczasową. To płyta oparta na mocnych, granitowych fundamentach. Fascynuje swoim bogactwem brzmień, kolorystyką dźwięków, niepowtarzalnymi wzorami, każdy zawarty na niej utwór zapada w pamięć, a w uszy bije ten przeogromny koncertowy potencjał wypracowany przez zespół przez lata.

Propozycje Doogiego White’a i grupy La Paz pozwolą nam marzyć i rozmyślać, momentami pozwolą się wzruszyć, a niejednokrotnie umożliwią przeżycie muzycznych sentymentalnych podróży do czasów młodości i odkrywania czym jest, czym może być dla Ciebie czy dla mnie, drogi Słuchaczu, prawdziwa Muzyka, jeśli tylko pozwolisz jej zabrzmieć w wnętrzu Twego serca.

Przypomnijmy jednym, a ogłośmy drugim, że twórcami tej żmudnej hardrockowej podróży, jaką doświadczyli podczas swoich zmagań z bezlitosnym muzycznym biznesem są: Alex Carmichael (bas, wokal), Andy Mason (Hammond i syntezatory), Paul McManus (perkusja), Chic McSherry (gitary i śpiew) oraz Doogie T. White (główny wokal). Czapki z głów!

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok