Omar Rodríguez-López oraz Cedric Bixler-Zavala, czyli głównodowodzący amerykańskiej formacji The Mars Volta, począwszy od debiutanckiej płyty długogrającej „De-Loused in the Comatorium” imponowali regularnością prezentowania premierowych dzieł prowadzonej przez siebie formacji, średnio co kilkanaście miesięcy wydając studyjny album. Tym razem jednak na nową płytę grupy trzeba było poczekać niemal trzy lata.
The Mars Volta pozostawili swoich sympatyków na tę relatywnie niekrótką przerwę z muzyką znacznie bardziej stonowaną niż wcześniej – album „Octahedron” na tle poprzednich wydawał się niemal ascetyczny – zarówno w kondensacji i natężeniu dźwięków, jak i w mierze wykorzystanych brzmień. W dużym stopniu wyciszając zgiełk definiujący charakter muzyki The Mars Volta, mocno pokomplikował domysły fanów, w jakim kierunku zespół pójdzie dalej. Nowy album, zatytułowany „Noctourniquet” okazuje się wykluczać zarówno możliwość ponownego szaleńczego podkręcenia tempa, jak i pozostania przy stonowanych, zadziwiająco przystępnych, jak na formację z El Paso, klimatach.
Już otwierająca płytę kompozycja „The Whip Hand” prezentuje nowy kurs, który, jak się dalej okaże, zespół obrał dla większości swoich nowych kompozycji. W tym z pozoru „tradycyjnie” hałaśliwym utworze o mocnym rytmie perkusji, w miejscu, w którym oczekiwać by można gitarowego riffu Rodrigueza-Lopeza, pojawia się niespodziewany atak niespokojnych syntezatorowych dźwięków. Nie ma tu mowy o przypadku, bowiem gitara (często w akustycznym obliczu), pełni właściwie niemal na całej płycie rolę rytmiczną. Na „Noctourniquet” zdecydowanie dominuje elektronika. Z jednej strony: znane ze starszych albumów manipulacje dźwiękiem - tutaj pozostawiają ślad nie tylko na liniach wokalu czy gitary, ale również niejednokrotnie bezlitośnie syntetyzują brzmienie perkusji. Z drugiej zaś strony - notorycznie akcentujące swoją obecność syntezatory, które bądź tylko wzbogacają konstrukcje niemal szablonowych kompozycji The Mars Volta („Zed and Two Naughts”, czy mocno hałaśliwy „Dyslexicon”), bądź komponują interesującą syntezę z delikatnymi akustycznymi rozwiązaniami („Imago”, „Trinkets Pale of Moon”, „Vedamalady”), bądź też przejmują zupełną inicjatywę, niemal pozbawiając kompozycje znamion muzyki rockowej („Lapochka” czy „In Absentia” – umiejscowiony w samym centrum programu znakomity psychodeliczny, niepokojący utwór, wyraźnie pretendujący do miana opus magnum albumu).
Powstała płyta niezwykle interesująca. Muzyczna fantazja Rodrígueza-Lópeza oraz Bixlera-Zavaly okazała się wydostać daleko poza środowisko konstruktywnego hałasu i progresywne układy gęsto nagromadzonych nut. Od utworu do utworu na „Noctourniqet” zaskakują pomysłowe melodyczne, rytmiczne, tonalne, brzmieniowe rozwiązania, tworząc muzyczną całość pełną atrakcji i niespodzianek, a przy tym kompozycję wbrew pozorom możliwą do ogarnięcia podczas jednej prezentacji, od pierwszej po ostatnią minutę.
Pojawiające się coraz częściej zapowiedzi powrotu At the Drive-In, zespołu, któremu dowodzili liderzy The Mars Volta aż do rozpadu w 2001 roku, mogły budzić obawy, że następca „Octahedron” nie dostanie szansy, by ujrzeć światło dzienne. Tymczasem Omar Rodríguez-López i Cedric Bixler-Zavala ucinają tego typu spekulacje i przerywają milczenie The Mars Volta w godnym podziwu stylu, prezentując pod tytułem „Noctourniquet” świeży, fascynujący materiał, składający się na jedno z najciekawszych dzieł w ich dyskografii.