„Looking From The Outside In” to kolejna (druga) produkcja duetu dwóch braci: Andy’ego i Richarda Vellacottów ukrywających się pod nazwą Vivid Glimpse. Muzycznie i stylistycznie, w stosunku do pierwszego albumu zatytułowanego „Into The Precipice…”, w ich twórczości nie zmieniło się wiele. Panowie Vellacottowie wyraźnie krążą wokół dokonań grupy Genesis i solowych dzieł jej członków. I dobrze to i źle jednocześnie. Bracia nagrali album sami, instrumentarium podzielili sprawiedliwie po połowie i każdy z nich zagrał na minimum trzech instrumentach. Skutek tego posunięcia okazał się całkiem przyzwoity, a pomysły również są dosyć interesujące.
Bracia umieścili na płycie siedem, dosyć równych w odbiorze kompozycji, z czego pierwsza to blisko 20-minutowa suita zatytułowana „In The Frame”, która zapożycza pewne pomysły z utworu „The Lamb Lies Down On Broadway”. Ostatnia zaś, „And So It Ends”, brzmi jakby była ciągiem dalszym collinsowskiego „Take Me Home” z albumu „No Jacket Required”. Pozostałe kawałki to potężne pieśni, liryczne ballady i utwory instrumentalne. Też mocno genesisowskie.
Podsumowując ich najnowsze dokonanie w postaci krążka "Looking From The Outside In", śmiem twierdzić, że progres w stosunku do poprzedniczki jest zauważalny, jednak jakość nagrania nie jest zbyt zadowalająca. Produkcji i realizacji tego wydawnictwa podjęli się osobiście bracia Andy i Richard. Nie do końca wyszło im to jednak na dobre. OK, rozumiem, uczą się, ponieśli mniejsze koszty… Tylko za jaką cenę? Za cenę ostatecznego brzmienia, wyglądu i jakości, jaką mogliby uzyskać, gdyby realizatorem była osoba bardziej doświadczona, a studio lepiej wyposażone. Duet uniknąłby wtedy z pewnością syntetycznej naleciałości, a materiał dostałby większego kopa.
