Równo rok temu cieszyliśmy się fantastycznym albumem projektu Frameshift pt. „Unweaving The Rainbow”. Niewtajemniczonym przypomnę, że sukces tego wydawnictwa postrzegany był głównie poprzez pryzmat udziału w tym przedsięwzięciu charyzmatycznego wokalisty Jamesa LaBrie. Jak wszyscy wiedzą James to na codzień głos grupy Dream Theater i nie od dziś wiadomo, że jest on w stanie zaśpiewać niemal każdą niemal najbardziej karkołomną frazę. I w dodatku robi to w zgoła perfekcyjny sposób. Warto podkreślić, że ta niezwykle ambitna płyta Frameshift oparta w warstwie lirycznej na neodarwinistycznych teoriach profesora Richarda Dawkinsa wyszła spod pióra drugiego, a w gruncie rzeczy najważniejszego filara Frameshift, niejakiego Henninga Pauly. Do momentu ukazania się tego wydawnictwa jego nazwisko chyba niewiele mówiło nawet najbardziej wytrawnym sympatykom gatunku. Jak się jednak okazuje, Henning to niemiecki muzyk stojący na czele działającej w USA, a zupełnie nieznanej w Europie, grupy o nazwie Chain. Gdy album ”Unweaving The Rainbow” robił prawdziwą furrorę w świecie progresywnego rocka, coraz liczniejsze grono wielbicieli talentu Pauly’ego „odkryło”, że grupa Chain ma już w swym dorobku album zatytułowany „Reconstruct” (2003). Teraz ukazuje się nowa płyta tego zespołu i jest to doskonała okazja, by prześledzić jego biografię. Chain powstał ponad 10 lat temu jako wynik współpracy trzech bardzo młodych ludzi. Stephan Kernbach (k), Christian Becker (bg) i Henning Pauly (g) mieli wtedy po 15 lat i można się domyślać, że w tym wieku młodzieżowcom w ogóle nie było w głowie grać artystycznego rocka. Chłopcy łoili mocno i heavy metalowo w piwnicy domu rodziców Beckera. Desperacko poszukiwali też wokalisty, który mógłby ubarwić ich bezkompromisową metalową muzykę. A że starania te nie zakończyły się sukcesem to, jak to często bywa, młodzieńczy entuzjazm wygasł, a grupa Chain przestała istnieć. Jedynym śladem po tamtych, nie do końca udolnych jeszcze próbach była taśma nagrana podczas piwnicznych sesji. Lata mijały, Henning Pauly przeniósł się do Bostonu, by rozpocząć tam studia w Berklee College Of Music. W międzyczasie próbował swych sił jako kompozytor muzyki pop i ambient, a po ukończeniu studiów przeprowadził się do Los Angeles, gdzie rozpoczął pracę jako producent nagrań. I wtedy wpadła mu w ręce ta całkowicie zapomniana już taśma. Ze zdziwieniem stwierdził, że pomimo iż od czasu jej nagrania minęło 7 lat, doskonale pamięta z niej każdą nutę. Nie pozostało nic innego nagrać ten materiał w profesjonalnym studiu, poddać go odpowiedniej produkcji i wydać na płycie CD. I tak oto powstał debiutancki album Chain o wymownym tytule „Reconstruct”. Naturalną koleją rzeczy było odświeżenie starych przyjaźni i praca nad nowym materiałem. Henning Pauly skontaktował się ze starymi niemieckimi kolegami oraz dokoodoptował do składu wokalistę Matta Casha i perkusistę Eddie Marvina. Razem skomponowali mnóstwo nowego materiału, którego produkcją zajął się znowu osobiście Pauly i w efekcie, dzięki staraniom wytwórni Prog Rock Records, na rynek trafia nowe dzieło zespołu pt. „chain.exe”. Co można powiedzieć o tej płycie? Chyba tylko tyle, że ci, którym podobała się przed rokiem stylistyka projektu Frameshift będą zachwyceni. Wprawdzie Matt Cash to nie James LaBrie, ale jego wokal brzmi pewnie, mocno i przekonywująco. Sama muzyka jest również przykładem solidnego, bezkompromisowego grania, wznoszącego się na wyżyny najlepszych produkcji spod znaku prog metalu. Głównym punktem programu tej płyty jest trwająca 38 minut megasuita „Cities”. To od tej, siedmioczęściowej kompozycji rozpoczyna się cały album i to ona w sposób zdecydowany wytycza kierunek, w jakim podąża zespół. Słyszymy tu ostre gitarowe riffy, wspaniałą sekcję rytmiczną i fascynujące partie instrumentów klawiszowych. W dodatku w „Cities” pojawia się mnóstwo powracających i przeplatających się ze sobą tematów melodycznych o niezwykłej wręcz urodzie. Po tym imponującym początku zespół wcale nie zwalnia tempa. No, może tylko na chwilę, by zagrać przeuroczą balladę „She Looks Like You”, ale czyni to chyba tylko po to, by ze zdwojoną energią zaprezentować swoje nieprzeciętne możliwości w kolejnych genialnych kompozycjach: „Eama Hut”, „Never Leave The Past Behind” i „Last Chance To See”. Wszystkie one trwają po około 10 minut i, co warte podkreślenia, dzieje się w nich wiele dobrego. Tak, to naprawdę piękna płyta. Gorąco polecam ją fanom soczystego prog metalu i krystalicznego, ostrego jak brzytwa brzmienia. Ten rok może być może być przełomowym dla grupy Chain. Doceniają ją już krytycy, doceniają coraz liczniejsi słuchacze, zaczynają doceniać znani artyści. Bo warto podkreślić, że na „chain.exe” gościnnie wystąpili tak znani muzycy, jak wokalista Michael Sadler (Saga) oraz gitarzysta Mike Keneally (Zappa, Steve Vai, Mullmuzzler, Beer For Dolphins). Świadczy to o tym, że Chain szybko zyskuje sobie dobrą sławę i niewątpliwie warto śledzić dalsze kroki tak ciekawie zapowiadającej się kariery tego zespołu.
Chain - chain.exe
, Artur Chachlowski