Pauly, Henning - Babysteps

Artur Chachlowski

ImageZnany z projektu Frameshift, a także z grupy Chain, niemiecki, ale od lat mieszkający w USA, muzyk Henning Pauly, przygotował nowe przedsięwzięcie, które opracował z niesamowitym wręcz rozmachem. Rozmachem lirycznym, muzycznym i wykonawczym. Wygląda na to, że niniejsza płyta ma szanse, by stać się prawdziwym muzycznym wydarzeniem w świecie progresywnego metalu. „Babysteps” to koncept album z historią rozpisaną na kilka ról, do których Henning zaprosił gwiazdy największego formatu. Ale po kolei. Rzecz dzieje się w szpitalnym centrum rehabilitacyjnym. Główny bohater, Nick, to były sportowiec, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku jest sparaliżowany od pasa w dół i w związku z tym przykuty jest do wózka inwalidzkiego. Pogrąża się on w głębokiej apatii, nie wierzy w powodzenie jakiejkolwiek terapii, a najczęściej ucieka w świat swoich marzeń, by z dala od rzeczywistości wspominać chwile, gdy mógł się swobodnie poruszać. Nie widzi przed sobą żadnego celu, czuje, że rodzina nie jest mu w stanie pomóc i zauważa, że bliscy odwiedzają go coraz rzadziej. Większość czasu spędza w kącie szpitalnej kafejki, w kompletnej izolacji od reszty pacjentów i personelu, z grubym, zaciągniętym wokół szyi i przysłaniającym mu twarz, szalem. Pewnego dnia inny pacjent szpitala, muzyk Matt, który również odniósł obrażenia w jakimś wypadku samochodowym, podchodzi w kafejce do Nicka i stara się nawiązać znajomość. Nick odrzuca go jednak, gdyż uważa go za kolejnego intruza, który usiłuje wtargnąć w jego hermetycznie zamknięty świat, w którym brak nadziei na poprawę zdrowia oraz miejsca na jakiekolwiek relacje z innymi ludźmi. W tym stanie apatii umacniają go dodatkowo złe stosunki z terapeutą, Doktorem Raspellem, który prowadzi kurację w wyjątkowo bezduszny i arogancki sposób. Po jednej z kolejnych nieudanych sesji u Doktora Raspella, Nick ponownie spotyka w kafejce Matta. Ten opowiada mu o swoim fizykoterapeucie, Doktorze Sizzla. Niespodziewanie pomiędzy Nickiem, a Mattem zaczyna powoli rodzić się nić porozumienia. Zaczynają częściej ze sobą rozmawiać, a Nick otwiera się coraz bardziej na zewnętrzny świat. Pewnego dnia niespodziewanie odwiedza go Doktor Sizzla, którego charakter i metody wydają się być w kompletnej opozycji w stosunku do terapii Doktora Raspella. Spokojne i mądre słowa Sizzly sprawiają, że Nick zaczyna dostrzegać sens dalszych ćwiczeń. Podczas kolejnej wizyty u Raspella, w Nicku coś pęka i z apatycznego pacjenta przeistacza się w gniewnego, ale pełnego nadziei człowieka otwartego na współpracę z lekarzami. Nagle rozumie, ze blokada przed terapią leży w jego umyśle. W akcie gniewu ciska o biurko doktora szalem, którym opatulony chodzi cały czas. Ten symboliczny gest gwałtownej irytacji powoduje, że nagle wszystko się zmienia. Dostrzega w Raspellu nie tylko aroganckiego lekarza, lecz człowieka z krwi i kości, z którym zaczyna wreszcie współpracować. Pomiędzy lekarzem, a pacjentem nawiązuje się wreszcie nić porozumienia. Po jakimś czasie z zamkniętego w sobie pacjenta Nick przeistacza się w walczącego o powrót do zdrowia człowieka, na twarzy którego po długiej przerwie pojawia się wreszcie uśmiech i nadzieja. Nick i Matt motywują się nawzajem podczas dalszego pobytu w szpitalu, rodzi się między nimi przyjaźń. Coraz częściej przesiadują razem w szpitalnej kafejce, popijając szpitalną kawę, stają się coraz bardziej otwarci i zadowoleni, koncentrują wokół siebie życie towarzyskie szpitala. Wprawdzie powrót do zdrowia przebiega powoli, ale wreszcie w umyśle Nicka pojawia się nadzieja na przyszłość. Nadzieja, która staje się szansą na pełny powrót do zdrowia.

Tak wygląda ta historia. Do swojego przedsięwzięcia Henning Pauly, który wykonuje na płycie „Babysteps” prawie wszystkie partie instrumentalne, zaprosił następujących gości: w rolę Nicka wcielił się znany z grupy Trans-Siberian Orchestra Jody Ashworth, Matt to stały współpracownik Pauly’ego z grupy Chain, Matt Cash, aroganckim Doktorem Raspellem jest James LaBrie (Dream Theater), a Doktorem Sizzla – Michael Sadler z grupy Saga. W kilku utworach dwaj inni członkowie Sagi – Ian Crichton (gitary) i Jim Gilmour (instrumenty klawiszowe) - wykonują solowe partie instrumentalne. Na płycie „Babysteps” usłyszeć też można niejakiego Marcusa Gemeindera, który zagrał na fortepianie w trzech utworach, a także skomponował część muzyki.

To ambitne epickie przedsięwzięcie Henninga Pauly’ego z artystycznego punktu widzenia w żaden sposób jednak nie zaskakuje. Udział tak znanych i wspaniałych solistów gwarantuje wysoki poziom wykonawczy. Stylistycznie album „Babysteps” utrzymany jest w duchu ciężkiego metalowego brzmienia. Tak więc ta długa, trwająca ponad 75 minut opowieść znajdzie z całą pewnością zwolenników wśród fanów muzyki znanej z płyt Frameshift, Chain, czy Dream Theater. Nie sądzę, by tym albumem Pauly dokonał jakiegoś stylistycznego „odkrycia Ameryki”. Ale myślę, ze nie o to przecież mu chodziło. Cały czas jest on wierny swoim muzycznym upodobaniom i z godną podziwu konsekwencją realizuje swoje pomysły, nie siląc się na niepotrzebne udziwnienia. Na płycie „Babysteps” zaprezentował on doskonałą mieszankę ostrego metalowego grania ze spokojniejszymi balladowymi utworami. Wszystkie składniki podane są tu w odpowiednich proporcjach i w wystarczającej ilości. Wszystko jest tu na właściwym miejscu, tak więc można by rzec, ze album „Babysteps” zrealizowany został wręcz książkowo, zgodnie ze współczesnymi wymaganiami progresywno - metalowej stylistyki. Album – kanon gatunku. Dla każdego coś miłego. I dla sympatyków ostrych metalowych brzmień, i dla miłośników rockowych ballad. Dla koneserów soczystych prog metalowych klimatów, i dla fanów najznakomitszych męskich głosów specjalizujących się w prog metalu.

Najlepsze momenty na płycie? Chyba „A Place In Time”, z partiami wokalnymi rozpisanymi na wszystkich śpiewających panów, „What Do You Know!?” śpiewany przez Nicka (Ashworth) i Doktora Raspella (La Brie), „The Last Song” będący finałowym pojednaniem między Nickiem, a Mattem, czy brzmiący niczym „unplugged” „The Door” w wykonaniu Ashwortha z towarzyszeniem akustycznej gitary Pauly’ego. Nieźle prezentuje się też całość instrumentalnego motywu „Cafe”, który na zasadzie powracającego tematu przewodniego pojawia się w pięciu różnych miejscach tej historii, doskonale przy tym ilustrując stan ducha głównego bohatera. Świetny jest też kilkudziesięciominutowy początek albumu złożony z 3 następujących po sobie nagrań: „I Don’t Need You”, „No Tree To Sit Under” oraz „Listen To Me”. Początkowo utwory te wydawały mi się one nieco zbyt rozkrzyczane, ale śpiewane po kolei odpowiednio przez Ashworta, Casha i La Brie,  stanowią doskonałą autoprezentację głównych bohaterów i są znakomitym wprowadzeniem w klimat całej historii.

„Babysteps” to płyta adresowana do metalowych koneserów i oddanych fanów twórczości Pauly’ego.  Niewątpliwie wymaga ona od słuchaczy cierpliwości, ale przy bliższym poznaniu naprawdę da się lubić.

 www.progrockrecords.com