Rozpoczynaliśmy naszą wędrówkę po starożytnym świecie Skandynawii od pokłonu dla najwyższego boskiego majestatu złożonego u wrót Asgardu. Przejrzeliśmy tajemne zapiski i księgi. Przedzieraliśmy się przez mroczne lasy Północy, napotykając na różnorodne baśniowe zjawiska. Dzisiaj pora, by otworzyć kolejną księgę, która pokazuje nam obraz pradawnej rzeczywistości, jej klasowe podziały, codzienne życie, wojenne dzieje. Ten czwarty tom zatytułowany został „Imago Mundi”.
O dawnych czasach wiemy tyle, na ile jesteśmy w stanie odczytać i zinterpretować wszelakie próby opisania obrazu tamtych dni. Bohater naszych sierpniowych spotkań, zespół Asgard w 1993 roku podjął kolejną, bardzo udaną próbę opisania pradawnej Skandynawii, zależności, jakie tam panowały, wojen oraz podbojów Wikingów, migracji plemion, życia codziennego prostego ludu. Przyglądając się rozdziałom tej muzycznej baśni, a jest ich trzynaście, wyraźnie widzimy, jak duży wpływ na tę twórczość miał J.R. R. Tolkien. Każdy z rozdziałów opisuje krainę, w której panują różnorakie stosunki społeczne zdominowane przez postawy takie jak: sprawiedliwość, przemoc, egoizm oraz szereg innych zjawisk. Poszczególne kompozycje albumu „Imago Mundi” to osobne krainy, które charakteryzuje jedno ze zjawisk społecznych. I tak mamy do czynienia z lądem pełnym wewnętrznych migracji, krainą wizjonerów i marzycieli, potężną republiką sprawiedliwości, państwem dyktatury, przemocy i gwałtu, krainą egoistów. W tak zróżnicowanym świecie nietrudno o konflikty, wojny,podboje, knowania przeróżnych frakcji. Świat kreowany na czwartym albumie Asgard to pełna gama ludzkich postaw. Panują tam te złe i ciemne moce, ale także i te jasne, pozytywne. Miłość miesza się z nienawiścią, wojna i pokój idą w parze, bieda przenika się z dobrobytem. To kolejna, bardzo unikatowa muzyczna podróż do wymyślonych przez człowieka krain, pełnych cech tak typowych dla współczesnego realnego świata.
Brzmienie „Imago Mundi” znacznie różni się od pozostałych płyt Asgard. Jest to w dalszym ciągu główny nurt odrodzonego rocka progresywnego początku lat 90. Intensywniej jednak niż na albumie „Arkana” zespół starał się pogodzić neo prog rocka z czymś, co fachowcy nazywają power metalem. Ja jednak upatruję w „Imago Mundi” początek tzw. prog metalu. Trudno jest ustalić źródło tego gatunku. Istnieje szereg teorii na ten temat. Jednak dźwiękowa ewolucja Asgard zaprowadziła ten zespół do progresywnego heavy metalu znacznie wcześniej niż wiele innych zespołów uważanych dzisiaj za sztandarowe formacje w tej klasie. Płyta „Imago Mundi” to skrzyżowanie dynamicznego melodyjnego metalu z neoprogresywnym, typowym dla tamtych lat brzmieniem. Ten paradoksalny mezalians muzyczny przyniósł niespodziewanie pozytywny efekt. Nadał muzyce Asgard niesamowitej świeżości, wyrazistości, płynności i przestrzeni. Dość skostniałe struktury neoprogresywnego rocka nabrały po tym zabiegunowej jakości.
Krążka „Imago Mundi” słucha się z ogromną przyjemnością. Przenikające się wzajemnie tematy muzyczne stanowią zwartą suitę. Przez cały album przewija się bardzo charakterystyczna i rozpoznawalnamyśl przewodnia. Utwory nie są już tak długie jak na poprzednich płytach. Dopiero całość albumu daje epicki obraz dzieła. Zasłuchując się w nie, odnosimy wrażenie uczestnictwa w opowiadanych wydarzeniach. Pod naszymi powiekami wyświetla się film pokazujący akcję. To bardzo sugestywna płyta, oddziaływująca w niezwykły sposób na odbiorcę i – moim zdaniem – najlepsze dzieło w dorobku grupy Asgard.
Album otwiera „Transmigration – On A Blow Of Immense”. Ten tajemniczy utwór już od pierwszych sekund zdradza nam ogólny nastrój płyty. Motyw przewodni tej kompozycji przewija się przez cały album. Dalej następują opisy poszczególnych krain i społeczeństw składających się na ogół wymyślonego przez Włochów dawnego skandynawskiego świata w oparciu o mity i legendy Północy. Całości dopełnia utwór„Egoism – Land Of The Burning Sands”, w którym skupia się kilka tematów przewijających się przez cały album, włącznie z tematem przewodnim.
„Imago Mundi” to unikatowy w swoim gatunku krążek. Jak na takiego kalibru opowieści przystało, nie jest to przekombinowana i pokomplikowana muzyka. Jej monumentalność nie przygniata słuchacza swoim ciężarem. Nie jest to płyta przegadana wokalnie. Nie natkniemy się tu na nadmierną ilość wokalistów, rozmnożonych chórków. Dynamicznie, wartko i bardzo prosto poprowadzona narracja muzyczna zachęca do wielokrotnego sięgnięcia po tę pozycje bez obaw, że od przepychu zrobi nam się niedobrze. Cenię sobie „Imago Mundi” za swoistą prostotę, oszczędność środków, skromność wykonania, a zarazem ogromny polot, zaangażowanie i nieziemskie wręcz emocje, które momentami aż eksplodują. Niezwykła wręcz spójność brzmieniowa płyty, jej ogromnahomogeniczność, czarujące swoim urokiem aranżacje, wysmakowane i pełne wdzięku partie poszczególnych instrumentów stanowią o ogromnej sile rażenia tej muzyki.
Muzyka grupy Asgard była przed laty popularyzowana w kilku radiowych programach. Ja poznałem zespół dzięki audycji MLWZ emitowanej jeszcze w Radio Kraków, dlatego z tym większą przyjemnością cieszę się ze współpracy z tym zacnym muzycznym serwisem. Tomasz Beksiński uwielbiał „Imago Mundi” i zgrał ten longplay do bólu wraz z jego dogłębną analizą, omówioną szeroko na antenie. To w jego „Trójce pod księżycem” usłyszałem ten album po raz pierwszy. Prywatnie intrygowała mnie w muzyce Asgard duża dawka tajemnicy, oryginalna tematyka, po którą sięgnęli muzycy, ta cała otoczka towarzysząca zjawisku o nazwie Asgard.„Imago Mundi” dzięki dużejporcji metali szlachetnych stał się albumem bardzo interesującym.
Czas najwyższy, by przedstawić załogę: Francesco „Kikko” Grosso – teksty, image i śpiew, Max Michieletto – gitary, Alberto Ambrosi – instrumenty klawiszowe i flet, Chris Bianchi D'Espinosa – gitara basowa oraz Marco Ferrero – perkusja.
Po wydaniu „Imago Mundi” zespół zawiesił działalność. A oficyna wydawnicza, pod szyldem której Asgard pokazywał światu swoją muzykę, już dawno nie istnieje. W 2000 roku muzycy poczuli zew krwi i reaktywowali Asgard, jednak z innym wokalistą. Zmienił się także gitarzysta. Asgard wydał płytę „Drachenblut”. To zdecydowanie słabsza pozycja. Ale o niej za tydzień.