Doskonale pamiętam moment kiedy ten album ukazał się na rynku. Było to pod koniec 1993 roku, niemalże w tym samym czasie, gdy swoją premierę miała płyta „The Window Of Life” Pendragonu. I były to bezsprzecznie dwa najciekawsze art rockowe wydawnictwa tamtego okresu. A jednak dzisiaj, o ile produkcję Pendragonu znają i pamiętają chyba wszyscy, to skąd inąd o świetnej przecież płycie Asgardu mało kto jeszcze pamięta. Los rzadko bywa sprawiedliwy i w tym wypadku wyjątkowo okrutnie obszedł się z tym włoskim zespołem. Inna rzecz, że „Imago Mundi” był prawdziwym „łabędzim śpiewem” tej grupy, która w ciągu zaledwie czterech poprzednich lat stała się faworytem wielu słuchaczy zakochanych w progresywnych klimatach. A stało się to dzięki całej serii wydawanych rok po roku niezwykle udanych płyt, nawiązujących swą stylistyką do starych produkcji spod znaku Genesis i wczesnych kompozycji Marillion. Na „Imago Mundi” sympatycy dobrej progrockowej muzyki znaleźli kwintesencję tego wszystkiego, czym Asgard czarował na swoich trzech poprzednich albumach: świetne pomysły, zagrane z polotem utwory, niezwykłe harmonie wokalne (genialny głos Kikko Grosso), wspaniałe aranżacje, przepiękne melodie oraz mądre, pełne metafor i prowokujące do myślenia teksty. Mówiły one o krainach elfów, wróżek, nordyckich bogów, nawiązywały do starych baśni, celtyckich legend, wpisywały się w filozofię znaków runicznych. Muzyka Asgardu na „Imago Mundi” była więc syntezą tego, co miłośnicy gatunku ukochali sobie najbardziej: tajemniczości, atmosfery niedopowiedzenia, symbolizmu, a w dodatku niezwykłych kontrastów instrumentacyjnych, gdzie symfonizm i rozmach sąsiadował z liryką i delikatnością. Nie wiadomo czemu po wydaniu tej płyty Asgard rozpadł się. Część muzyków zajęła się innymi projektami, jak zespół Aufklarung (Kikko Grosso), niemieckim projekt Ines (Max Michieletto, Thomas Schaufler), a dwóch pozostałych (Alberto Ambrosi i Chris Bianchi d’Espinoza) utrzymało w swych rękach prawo do nazwy i w 2000r. wydali w zreformowanym składzie kolejny album Asgardu „Drachenblut”. Niestety, tylko częściowo nawiązywał on do klimatu magii, tajemniczości i prawdziwego piękna poprzednich płyt...
Asgard - Imago Mundi
, Artur Chachlowski