Nawiązujący do bluesowego grania a’la wczesne lata 70 warszawski zespół All My Life powstał w kwietniu bieżącego roku. Jednak pierwsze przymiarki do jego powstania miały miejsce jeszcze na początku lat 90-tych, kiedy to spotkali się dwaj muzycy z obecnego składu: Jarosław Szczudłowski (bg, v) oraz Robert Kubajek (dr). Pomimo, że ich drogi się wtedy rozeszły wiedzieli, że kiedyś jeszcze się spotkają i zmontują band, z którym zrealizują swoje muzyczne pomysły. W lutym 2004r. znowu zaczęli grać razem w grupie Trzyczwarte. Lecz zespół, po wydaniu płyty „Ja nie pozwalam” nie przetrwał próby czasu. „Nie będę zagłębiał się w przyczyny zmian. Jest jak jest. Działamy dalej.” – lakonicznie stwierdza Jarosław Szczudłowski i dodaje: „Nowym gitarzystą jest Paweł Bartoszewski, który znakomicie wpasował się w muzykę, którą tworzymy”. Muzycy postanowili zmienić nazwę na All My Life i w lipcu w studio Black Bottle Records nagrali trzy nowe utwory: „Miałem dosyć”, „P.P.D.” oraz „Wędrowiec w czasie”, które niedawno wydali na singlu. Na płytce znalazło się też czwarte nagranie – „Drifter In Time”, które jest angielskojęzyczną wersją tego ostatniego.
Grupa All My Life idealnie wpisuje się w tradycję gitarowego grania z przełomu lat 60 i 70-tych. W tej muzyce słychać fascynację bluesem, a właściwie rhythm’n bluesem, a nawet tradycyjnym hard rockiem. Słuchacze, którzy pamiętają brzmienia a’la Cream, Vanilla Fudge, Budgie (zwracam uwagę na rewelacyjny bas Szczudłowskiego w każdym z trzech singlowych utworów), a nawet Led Zeppelin odnajdą w produkcjach All My Life ducha starych, dobrych czasów. W ich oku z pewnością zakręci się łza, i to nie tylko wyłącznie z powodu sentymentalnej tęsknoty za tym, co minęło. Dzięki tak bezpretensjonalnie zagranym utworom na duszy robi się raźniej, że we współczesny, nieco zagubiony muzycznie świat wdarł się, w postaci singla grupy All My Life, nieśmiały powiew optymizmu. Czekamy na dalszy krok. Na płytę długogrającą. Na dłuższy wymiar czasowy, w którym zespół będzie mógł pokazać pełnię swoich umiejętności. Nie chcę zbytnio rozwodzić się nad poziomem wykonawczym tej płytki. Powiem tylko, że zespół All My Life brzmi ze wszech miar profesjonalnie. Nie powinno to nikogo dziwić, wszak jeszcze jako Trzyczwarte grupa zagrała kilkadziesiąt koncertów, a muzycy pojawiali się na scenie obok takich gwiazd, jak TSA, Perfect, IRA, Budka Suflera, Pudelsi i Coma. Każdy z muzyków ma na koncie niezliczoną ilość koncertów i wiele godzin spędzonych w studiach nagraniowych, ale jak zgodnie twierdzą, dopiero praca w All My Life stwarza im możliwość, by w pełni zrealizować się muzycznie. Jak będzie? Czas pokaże. Póki co trzymajmy kciuki za sukcesy w graniu tej niemodnej, ale jakże pięknej muzyki. All My Life – jedyne takie trio w Polsce...