Nem-Q - 301.81

Artur Chachlowski

ImageDziś wieczorem (21 września) w holenderskiej miejscowości Weert w klubie de Bosuil swoją oficjalną premierę będzie mieć nowy album holenderskiej grupy Nem-Q. Omawiając przed laty na naszych łamach debiutancką płytę zespołu pt. „Opportunities Of Tomorrow” napisałem tak: „…warto dać temu młodemu zespołowi szansę, gdyż naprawdę potrafi on grać z zębem, zadziornie i bezkompromisowo, a w jego muzyce czai się prawdziwy cocktail autentycznego talentu i młodzieńczej werwy, który z pewnością ma szansę eksplodować na następnej płycie”. Na nowy album przyszło nam czekać aż 5 długich lat i trzeba przyznać, że zespołowi udało się zrobić znaczący krok do przodu.

Płyta zatytułowana enigmatycznie „301.81” to koncept album opowiadający historię Adriana (to w ostatnim czasie kolejny Adrian, po naszym „millenijnym” bohaterze płyty „Interdead”, występujący jako główna postać koncepcyjnej płyty), który przeżywa poważne kłopoty osobowościowe. Lekarze diagnozują jego schorzenie jako chorobę o symbolu „301.81”, wdrażają kurację, a nasz bohater wciąż przeżywa napady agresji, cierpi na brak empatii dla otaczającego świata i narcystycznie wpatrzony jest sam w siebie. Poszczególne utwory na płycie przedstawiają nam dramatyczne stany, w które popada w swej chorobie Adrian i ukazują jak coraz bardziej zanurza się on w swój własny, hermetycznie zamknięty świat, i to pomimo licznych prób otoczenia, aby temu zapobiec…

Oprócz tego dość ponurego konceptu, co uderza od samego początku, to zdecydowanie lepsza produkcja niż na płytowym debiucie Nem-Q. Tu widzę spory postęp. Rozwiązania formalne (intro, melodeklamacje, ciekawe melodie, samplowane smyczki, rozmowy, etc.) też świadczą o tym, że zespół dojrzał i śmiało stąpa po obranym przez siebie gruncie. No właśnie, spytacie pewnie jakie to muzyczne terytoria Nem-Q eksploruje na albumie „301.81”? Trudno jednoznacznie ocenić, gdyż grupa doskonale czuje się mieszając różne style. Mamy więc na tym albumie 12 utworów, które można było wpisać w nurt rocka, metalu, rytmów jazz/fusion z pewnymi odniesieniami do prog i pop rocka. W porównaniu do pierwszej płyty produkcje Nem-Q stały się jakby odrobinę cięższe i bardziej mroczne, a aranżacje bardziej złożone. Jest progres, co cieszy, wyczuwalna jest też radość grania i wciąż młodzieńcza energia. Słychać wyraźnie, że muzyczne inspiracje członków zespołu sięgają czasów eksplozji mody na grunge. Wszystko to sprawia, że w przypadku “301.81” mamy do czynienia z albumem energetycznym, mrocznym i skłaniającym do myślenia. Podkreślmy jednak, że muzyka zawarta na nowej płycie Holendrów to nie klasyczna, ani też neoprogresywna szkoła rocka, z których ten położony w depesji kraj zawsze słynął, dając światu liczne przykłady “dobrej roboty” w postaci całej plejady doskonałych grup oraz albumów. To raczej muzyka “rockowego środka”, która ma szanse, by podbić serca zarówno starszych, jak i młodszych, poszukujących nowatorskich brzmień i rozwiązań, słuchaczy.

Na koniec przedstawmy jeszcze autorów tej muzyki: Paul Sieben śpiewa, Mark Reijven gra na gitarach, Henri van Zelst na basie, Dennis Renders na instrumentach klawiszowych, a Twan Bakker na perkusji.
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!