Moody Blues, The - The Magnificent Moodies

Paweł Świrek

ImageZespołu The Moody Blues nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Zanim zespół ten stał się prekursorem rocka symfonicznego, pierwotnie grał rhythm and bluesa. Debiutancki album „The Magnificent Moodies” z 1965 roku pochodzi właśnie z tego rhythm’n’bluesowego okresu.

Oryginalnie na płycie tej znajdowało się 12 utworów, głównie coverów różnych wykonawców z kręgów R’n’B. Wszystkie kompozycje zagrane zostały przy akompaniamencie fortepianu, perkusji, gitary (przeważnie elektrycznej) i basu. Głównym wokalistą na tym wydawnictwie był Denny Laine. Utwory są śpiewane jednak wielogłosowo. Swoje pięć minut na tej płycie w utworze „It Ain’t Necessarily So” (cover George’a Gershwina) miał też Ray Thomas. Całość materiału zaprezentowanego na „The Magnificent Moodies” brzmi bardzo archaicznie i generalnie nie ma prawie nic wspólnego z późniejszym stylem zespołu. Wokale bardziej przypominają wczesny The Beatles, niż właściwy The Moody Blues. Daje się też odczuć bardzo archaiczny styl gry na perkusji, dość specyficzny dla grup z tamtego okresu.Jednak w pojedynczych utworach momentami słychać zalążki przyszłego brzmienia zespołu. Tak dzieje się w utworze „Let Me Go” – nastrojowej kompozycji Denny Laine’a i Mike’a Pindera. Większość własnych kompozycji, których twórcami byli Denny i Mike specjalnie nie odbiega stylistyką od zagranych na płycie coverów.

Do wydanej w 2006 roku przez Repertoire Records wersji dołączono aż 14 dodatkowych nagrań pochodzących z singli. Wśród nich można znaleźć całkiem sporo coverów, ale kompozycji zespołowych jest trochę więcej, zwłaszcza w przypadku późniejszych singli zespołu. W większości przypadków kompozycje te nie odbiegają zbytnio od tych umieszczonych na albumie. Dopiero „Boulevard de la Madelaine” bardziej zmierza ku późniejszym dokonaniom zespołu. Tak, jakby to miał być zwiastun tego, co The Moody Blues będzie grał w późniejszym okresie. Na pewno ciekawostkę stanowią utwory „Life’s Not Life” i „He Can Win”, które ukazały się na singlach w momencie, gdy ten skład zespołu nie istniał (miejsce Laine’a i Wawricka zajęli na dobre Justin Hayward i John Lodge). Wydawnictwo z 2006 roku jest jak dotąd najbardziej kompletną reedycją tego albumu na nośniku CD. Istnieje całe mnóstwo składanek zawierających wybór kilkunastu nagrań z tej płyty, lecz są one niekompletne, a do tego utwory są wymieszane ze sobą. Większość z tych wydawnictw zawiera jedynie fragment pierwszego albumu uzupełniony niektórymi (wcześniejszymi) kompozycjami singlowymi. Całość nagrana jest monofonicznie, jak większość płyt z tego okresu, lecz istnieje wydanie stereofoniczne tego albumu, ale tylko na winylu. Zważywszy na to, iż wydawnictwa stereofoniczne z tamtego okresu nie zawierają efektów stereo, tylko są miksem instrumentów losowo rozrzuconych po kanałach, to sensowność poszukiwania takich „unikatów” jest raczej wątpliwa. Prawdziwe wersje stereo można znaleźć jedynie na kolejnych krążkach zespołu. Niektóre z dodatkowych nagrań nieco odbiegają od reszty jakością dźwięku.

Płytę „The Magnificent Moodies” należy więc traktować jako swego rodzaju ciekawostkę, gdyż stylistycznie bardzo odbiega ona od pozostałych dokonań zespołu.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok