Tom MacLean i Richard Henshall to panowie, którzy współtworzą brytyjski kwintet To-Mera. Są oni również członkami i główną siłą napędową jednej z największych, nowych gwiazd progresywnego grania, grupy Haken - pierwszy z nich gra na gitarach, a drugi obsługuje instrumenty klawiszowe. Debiutancki album To-Mery powstał sześć lat temu, a jego tytuł to „Transcendental”. Wówczas za partie syntezatorów odpowiedzialny był Hugo Sheppard. Skład uzupełnili: Julia Kiss (ex-wokalistka węgierskiego Without Face), obdarzona bajkowym, nieco fantasy głosem, basista Lee Barrett i perkusista Akos Pirisi. Płyta ta dostarczyła wielu muzycznych wrażeń i zyskała uznanie w progmetalowym świecie. Potężne brzmienie, symfoniczny rozmach, mnogość brzmień klawiszowych, eklektyzm twórczy – wypadkowość skrajnych nurtów muzycznych (jak połączenie mocnych metalowych gitar ze smooth-jazzowymi smaczkami) - to wszystko jest wizytówką zespołu. Gdybym miał wymienić kapele, które miały w dużej mierze wpływ na twórczość grupy, z pewnością byłyby to Dream Theater, Symphony X, Nightwish, Arcturus czy Atrox. Druga płyta grupy, „Delusions”, była potwierdzeniem klasy zespołu. Niedawno ukazała się najnowsza produkcja Brytyjczyków z To-Mery, zatytułowana „Exile”.
A jak wygląda oblicze zespołu AD 2012?
Nadal słyszę symfoniczny, progmetalowy monolit, zmieniły się jednak nieco proporcje. Płyta jest bardziej spójna. Utwory, nadal rozbudowane, nie posiadają nagłych przeskoków stylistycznych. Napięcie wzrasta lub opada stopniowo, nie ma tutaj nagłych zmian, głównie w zakresie dynamiki – niuansów brzmieniowych. Mimo wszystko dzieje się tu wiele. To nadal niezwykle urozmaicona muzyka. Prawdziwie bogata w skojarzenia, wielobarwna, różnorodna. Nieco niepokojąca, tajemnicza, mocno uzależniająca, hipnotyczna. Moje skojarzenia odnośnie budowania napięcia, jak i różnorodności (w zakresie melodyki i żonglerki gatunkami muzycznymi) przywołują na myśl Haken, chociaż To-Mera jest z pewnością bardziej ekstremalna brzmieniowo.
W składzie zespołu nastąpiły nieznaczne przetasowania. Zmieniła się sekcja rytmiczna – basistą został Mark Harrington, który doskonale czuje się zarówno w materiale klasycznym, jak i nutach jazzowych, a na perkusji gra doskonale znany w świecie progresywnego rocka Paul Westwood. Gościnnie na płycie wystąpiła Marcela Bovio, która w utworze „The Illusionist” zagrała na skrzypcach. Marcela na co dzień jest wokalistką gotycko-metalowego Stream Of Passion.
Spośród ośmiu utworów zawartych na „Exile” najbardziej wzbudził moje zainteresowanie długi, prawie piętnastominutowy utwór zamykający album – „All I Am”. To jest dokładnie to, o czym pisałem wcześniej – aura tajemniczości, subtelny dialog fortepianu z pozostałymi instrumentami, to wszystko na lekko jazzową nutę. Urokliwa melodia jest tutaj delikatnie i bajkowo zaśpiewana przez Julię Kiss. Wstawki fortepianowe oddzielają kolejne części tej wspaniałej kompozycji, jest tajemniczo, lecz lekko i spójnie. Aż do monumentalnego finału, gdzie panuje malowniczo-orkiestralny rozmach. To doskonałe zwieńczenie tej świetnej płyty. „All I Am” różni się od pozostałych utworów, najmniej jest w nim nagłych zmian akcji (tempa, melodyki), niemniej znakomicie wkomponowuje się on w koncept płyty „Exile”.
Nie wiem czy jest to najlepszy krążek To-Mery, ale z pewnością najdojrzalszy. Cały czas jest to progresywny metal (odmiana symfoniczna) utrzymany na najwyższym poziomie. To album niezwykle eklektyczny, ale posiadający przy tym spójny charakter. Warsztat muzyków jest znakomity, brzmienie potężne, produkcja soczysta i klarowna. Miłośnicy ciężkich, progresywnych dźwięków, jak również fani ambitnych kompozycji – ten album jest dla Was!
Teraz niecierpliwie czekam na nową propozycję grupy Haken.