„The Fifth Season – Live In Concert” to pierwsze DVD w historii zespołu i zarazem pierwsze koncertowe wydawnictwo męskiego składu. Mamy tu Quidam na początku trasy koncertowej promującej „suREvival”, a więc grupa jeszcze nie zdążyła zgrać się w stopniu doskonałym. Poza tym Maciek nie wspomina dobrze tego występu z przyczyn nazwijmy to: organizacyjnych, reszta muzyków zapewne również. Ale mimo to słuchamy i oglądamy bardzo dobry koncert. Zresztą czy oni kiedykolwiek zagrali niedobrze?
Przede wszystkim bardzo ciekawie i mądrze została zaplanowana lista utworów, a ściślej rzecz biorąc proporcje pomiędzy repertuarem dawnym a nowym, pomiędzy własnymi i cudzymi tematami, między wiernością studyjnym aranżom a folgowaniu scenicznej swobodzie i fantazji... Bartek Kossowicz bardzo dobrze wypadł w swoim repertuarze z płyty "surREvival", nieco gorzej w kompozycjach wcześniej śpiewanych przez Emilę. Najgorzej pod tym względem wypadło "Credo", gdzie wokalista sprawia wrażenie jakby się męczył z cudzym tekstem i linią melodyczną, którą próbuje zmieniać i nie najlepiej mu to wychodzi. Lepiej sprawy mają się w "Jesteś", a znacznie lepiej w kultowym "Sanktuarium", gdzie Bartek śpiewa w trzeciej osobie. Po pierwsze ładny gest, a po drugie całkiem nieźle radzi sobie pod względem wokalnym, ciekawie lawirując pomiędzy piano i forte. Z kolei nowa sekcja rytmiczna Wróblewski-Ziółkowski "pływa" w każdym utworze niczym ryba w wodzie. Technicy i koloryści zarazem. Znakomity warsztat, a jednocześnie fantazja i polot. Dla nich repertuar poprzedniego wcielenia Quidam to okazja do stworzenia własnej interpretacji, która czasem staje się nową wspaniałą jakością. Jak choćby w drugiej części „Credo”…
Utwory z "surREvival" niewiele zmieniły się w odniesieniu do wersji studyjnych, co zrozumiałe, gdyż wówczas były to zupełne nowości. Zyskały jednak cytaty z klasyki rocka. „Not So Close” został „rozbujany” długim wtrętem z „Hush” Joe Southa, co rozśpiewało nie tylko cały zespół ale i publiczność. Zaś „The Fifth Season” wzbogacono fragmentem Genesisowego „Los Endos”. Cytowanie klasyki nie tylko rocka to dla muzyków Quidam wyraźnie ulubiona forma koncertowego urozmaicania własnych utworów. W „Jesteś” odnajdujemy kolejną niespodziankę z tej serii – temat „Kołysanki” z „ Dziecka Rosemary” Krzysztofa Komedy. Jak dla mnie to bardzo ciekawa koncepcja – hołd dla muzycznych mistrzów, a zarazem dodawanie własnym dziełom wspaniałych rumieńców. Tu też zespół wykazuje się inwencją i wyczuciem, bo trzeba wiedzieć, jaki cytat pasuje do danego utworu. A ponadto niezbędne jest odpowiednie wykonawstwo, aby kompilacja zabrzmiała płynnie i naturalnie. A jakby tego było mało muzycy dokonują też odwrotnego kolażu: wykonując cover wplatają cytat z własnej twórczości. Mowa oczywiście o Zeppelinowskim "No Quarter", gdzie w środkowej części wpleciono solówki fletu i gitary znane z "Quimpromptu". Inną wielką frajdą tego koncertu jest instrumentalna wiązanka fragmentów utworów z trzech pierwszych płyt Quidam zatytułowana trafnie „Oldies But Goldies”. Kolejny bardzo mądry (efektowny i efektywny) zabieg: uniknięcie wokalno-słownej konfrontacji na linii Emila-Bartek, a zarazem potwierdzenie talentu do „sklejania” całej palety muzycznych wątków.
Jeśli chodzi o realizację wizualną i produkcję całego DVD, „The Fifth Season” wpisuje się w serię wydawnictw Metal Mindu, rejestrowanych w katowickim Teatrze Wyspiańskiego. Został też wzbogacony frapującymi bonusami wideo: filmikiem dokumentującym sesję nagraniową do „surREvival” oraz relacjami z krajowych i zagranicznych występów z 2005 roku. Do tego mamy teledyski do „Warkoczy” i „Beznogiego małego ptaka”, a także dodatki takie jak biografia, dyskografia, wywiady, galeria zdjęć, sylwetki muzyków…
Wyszło zatem bardzo ciekawe DVD, choć wcale nie najciekawsze w historii zespołu…