"Jest takie miejsce, gdzie samotność ma swój dom...". Te słowa są dla mnie tak bardzo ważne i tak wiele robią spustoszenia w moim sercu. Niby proste zdanie, składające się z 8 słów ale tak piękne i tak
prawdziwe, że nie potrafię opisać ogromu uczuć z jakimi się wiąże ten krótki fragment.
Nie każdy wie, że jest to urywek tekstu do piosenki "Sanktuarium" grupy Quidam. Grupy, która jest tak ważna dla mnie i która zmieniła moją wrażliwość muzyczną. Wszystko zaczęło się od poznania płyty "Alone Together". Pamiętam jak ciarki pojawiały się na mym ciele, im więcej słuchałem tego krążka. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś tworzy tak piękną muzykę, że jakiś zespół potrafi zamknąć w dźwiękach piękno i
malować nimi świat pełen uczuć i emocji. Potem dowiedziałem się, że jest to polska grupa muzyczna. Nie mogłem w to uwierzyć. Ktoś w naszym kraju komponuje tak wspaniałe piosenki? I zaczął się głód poznawania innych albumów Quidam. I miłość coraz większa, coraz bardziej prawdziwa. Każde słowo, każda nuta oddawały to, co akurat działo się w moim życiu. Na początku nie mogłem przyzwyczaić się do wokalistki Emilii, ale z czasem jej głos również pokochałem. Pierwsze płyty, niesamowite muzyczne podróże. Folk łączący się z progresywnymi dźwiękami. Pejzaże, przy których wystarczyło zamknąć oczy i przenieść się do tego magicznego świata. Zespół na każdym albumie zaprasza w podróż w nieznane. Nie wiemy co nas spotka, nie wiemy jakie będziemy przeżywać przygody. Jedno jest pewne - będzie pięknie. I tak właśnie było. Każde włączenie jakiejkolwiek płyty grupy to osobiste spotkanie z pięknem.
Jak już wspominałem, nie poznawałem dokonań zespołu wg dat ukazywania się płyt i już wcześniej znałem wokalistę Bartosza Kossowicza i wiedziałem na co go stać. Tak emocjonalny głos, pełen prawdy i dostarczający wzruszeń. Wokalista charyzmatyczny, który nie udaje, a który po prostu jest sobą i za to mu chwała.
Po wydaniu płyty "Alone Together" - cisza. Nie wiedziałem co się dzieje. Czy zespół jeszcze istnieje, czy ma się dobrze? Czy nagra jeszcze jakąś płytę. Tyle pytań w mojej głowie powstawało. I szybko pojawiła się odpowiedź - nowe DVD "Strong Together", które kupiłem na koncercie w Krakowie. Również pamiętam to jak dziś. To spotkanie sam na sam z zespołem. Przyszła 'garstka' ludzi. Bilety tanie jak barszcz, a mimo to publiczność nie dopisała. Później pomyślałem sobie - to dobrze, bo przyszli ludzie, którzy naprawdę kochają Quidam. Ludzie, którzy przeżywają ich muzykę, prawdziwi 'głodomorzy' pięknych dźwięków. Zagrali dwa nowe utwory, który zrobiły ze mnie "flaka emocjonalnego". I czekałem, by usłyszeć je na płycie... I przyszedł ten dzień - 16 kwietnia 2012. Dzień, w którym poleciałem do sklepu po nowy krążek grupy zatytułowany "Saiko". Włączyłem "play" i umarłem. Po prostu moja radość była nie do opisania. Teksty po polsku. I to jakie teksty. Powiem na marginesie, że jestem zwolennikiem liryków pisanych w naszym ojczystym języku. Przeżywałem każdy wers w piosenkach Moonlight, Closterkeller, Quidam na
poprzednich płytach, a tutaj taka niespodzianka. Dostałem to, na co czekałem. Polskie teksty. Nie infantylne, nie błahe, nie o "dupie i cyckach" ale o życiu. No ale teksty to tylko część tej układanki. Całość dopełniają - wokal i muzyka. To wszystko połączone w jedną całość sprawia, że płyta ta należała do moich ulubionych w 2012 roku. Zastanawiam się jaki będzie kolejny rozdział tej niezwykłej powieści zatytułowanej "Moja przygoda z Quidam". Jedno jest pewne, jaka by nie była - ja będę wiernym i oddanym fanem - "Saiko-fanem".
PS. "Miejsce, do którego nikt nie może znaleźć drzwi..." I ja właśnie znikam. Zamykam drzwi mojego spotkania z pięknem. Jestem głodny pięknych dźwięków. Jestem głodny prawdy ukrytej w muzyce. Jestem głodny, a Quidam daje mi jeść, więc żyję, oddycham, śmieję się i jestem sobą...
Kamil Kaminski