Lady Pank Symfonicznie - Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 01.03.2013

Paweł Świrek

ImageZespół Lady Pank co jakiś czas występuje w Krakowie. W miniony piątek po raz kolejny zawitał do naszego miasta. Po wydaniu płyty koncertowej nagranej z orkiestrą symfoniczną przyszła kolej na koncert zagrany w towarzystwie muzyków posługujących się instrumentami uchodzącymi za klasyczne. Odbyło się to w nowohuckim teatrze Nowa Łaźnia. Jak się szybko okazało, miejsce wybrane na ten występ było idealne dla zespołu, a zapełnienie sali publicznością całkiem przyzwoite.

Niedługo po godzinie 20-tej na scenie zainstalowała się orkiestra, a po krótkim wstępie, identycznym jak na płycie koncertowej, zespół rozpoczął swój występ coverem Budki Suflera „Nie wierz nigdy kobiecie”. Nie jest przypadkiem umieszczenie w repertuarze zespołu tego utworu, gdyż jego kompozytorem jest Jan Borysewicz. Potem podobnie jak na albumie zagrano kompozycje: „Sztuka latania”, „Wenus Mars”, „Marchewkowe pole” i „Dobra konstelacja”. Pomiędzy poszczególnymi utworami orkiestra grała fragmenty muzyki klasycznej, podobnie jak to miało miejsce na wydawnictwie płytowym. Potem było już odmiennie w stosunku do niego. Ze sceny popłynęły dźwięki „Kryzysowej narzeczonej”, a następnie wybrzmiał „Mój świat bez ciebie” – utwór z ostatniej płyty studyjnej Lady Pank pt. „Maraton”. Potem zespół wrócił na chwilę do repertuaru z lat 80. utworem „Tacy sami” po to, by następnie zaprezentować ostatnią płytę utworami „Dziewczyny już dzisiaj z byle kim nie tańczą” i „Freedom Time”. Ten ostatni, pomimo, że ma angielski tytuł, śpiewany jest po polsku. Ponieważ słabiej znam późniejsze dokonania Lady Pank, to niektórych kompozycji z płyty „Maraton” nie rozpoznałem. Mniej więcej od połowy koncertu Orkiestra Symfoników Gdańskich w większym stopniu zaangażowała się w granie utworów formacji, wcześniej koncentrowała się głównie na klasycznych wstawkach pomiędzy utworami. Publiczność żywiołowo reagowała na znane przeboje. Dało się to odczuć np. w „Kryzysowej narzeczonej”, a także w zagranych po utworach z ostatniej płyty: „Na granicy”, „Zabić strach” (tu reakcja nieco się wyciszyła, gdyż jest to spokojniejszy numer), „Zamkach na piasku” (początkowe fragmenty jak zawsze publiczność śpiewała z Panasewiczem). Na koniec głównej części koncertu zespół zostawił prawdziwe perły z lat 80. Najpierw „Mała wojna”, potem „Zostawcie Titanica” (z gościnnym udziałem saksofonisty - to była prawdziwa niespodzianka), „Zawsze tam gdzie ty” i wreszcie największy przebój zespołu, czyli „Mniej niż zero”.

Kapela zeszła potem na chwilę ze sceny, a w międzyczasie nastąpiło wręczenie muzykom platynowej płyty w nagrodę za ostatnie wydawnictwo koncertowe „Lady Pank Symfonicznie”. Ten wydany pod koniec zeszłego roku podwójny album w bardzo krótkim czasie osiągnął niesamowite, jak na obecne czasy, wyniki sprzedaży. O ile w latach 70. okraszanie muzyki rockowej orkiestrą symfoniczną nie przynosiło zadawalających rezultatów (o czym przekonały się takie zespoły, jak chociażby Yes czy Pink Floyd), o tyle od drugiej połowy lat 90. zaczęto wracać do tego pomysłu i w przypadku Lady Pank, pomimo różnych przeciwności, sprawdził się on znakomicie. Najlepszym tego dowodem jest bardzo dobra sprzedaż tego koncertowego albumu.

Na zakończenie jeszcze jedna dygresja. Niestety w przypadku koncertów Lady Pank zawsze muszą być jakieś delikatne incydenty ze strony zespołu. W tym przypadku był to niepotrzebnie tak ostry i wulgarny język wokalisty podczas zapowiadania ostatnich utworów. Te przekleństwa można było sobie darować. Jednak największym minusem całego występu był fakt, iż był to kolejny koncert zespołu bez udziału Jana Borysewicza, któremu podobno stan zdrowia nie pozwala na muzykowanie z kapelą (chociaż na forach internetowych można znaleźć różne plotki dementujące ten fakt).

Na bis formacja zagrała przeboje „Tacy sami” i „Tańcz głupia tańcz”. Brak głównego kompozytora na scenie doprowadził do tego, iż w setliście zabrakło takich utworów, jak „Wciąż bardziej obcy” czy „Mała Lady Pank”. Nawet gitarzyści, którzy nie są stałymi muzykami, a gościnnie wspomagali zespół, nie do końca byli w stanie zastąpić Jana Borysewicza, co dało się momentami odczuć. Solówki Jana Bo i dźwięki jego gitary są bardzo charakterystyczne, a tu otrzymaliśmy jedynie sztywno odegraną imitację tego brzmienia.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!