Riverside, Maqama - Kraków, Klub Studio, 13.04.2013

Paweł Świrek

ImageZespół Riverside od maja 2004 roku przy okazji każdej swej trasy koncertowej regularnie odwiedza Kraków. Wspaniała krakowska publiczność zawsze temu sprzyja. Od dłuższego już czasu Riverside występuje jako główna gwiazda. Na niedawnym koncercie wbrew przesądom o tym, że 13 przynosi pecha, do klubu Studio przybyło ponad tysiąc osób. Występ głównej gwiazdy poprzedzał trwający niecałą godzinę set zespołu Maqama. Zespół ten pod względem muzycznym bardzo dobrze pasuje jako support Riverside chociażby z tego względu, że stylistycznie aż tak bardzo nie odbiega od nigo. Może kiedyś też stanie się gwiazdą rocka?

Przed godziną 21-szą na scenie zainstalował się zespół Riverside. Ponieważ nie byłem na ich koncercie od 2006 roku, to miałem okazję zobaczyć, jaki postęp dokonał się w tymże zespole. Pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to mocno rozbudowane instrumentarium klawiszowca, Michała Łapaja. Z tyłu coś, co wyglądało jak MiniMoog, z boku coś, co brzmiało jak Hammond, a nad nim jeszcze jeden keyboard, a od przodu Korg. Zespół rozpoczął swój koncert utworami z najnowszej płyty „Shrine Of New Generation Slaves”, a ściślej od pierwszych dwóch nagrań z tejże płyty. O ile pierwsze dźwięki utworu „New Generation Slave” wzbudziły umiarkowany entuzjazm publiczności, o tyle „The Depth of Self-Delusion” porwało już wszystkich. Podobnie jak „Feel Like Falling”. A gdy zagrali „Driven To Destruction” i „Living In The Past”, publiczność zareagowała już naprawdę entuzjastycznie. Wykonane potem kolejne kompozycje z ostatniej płyty nieco ostudziły ten entuzjazm, ale nie na długo. Kolejna, „02 Panic Room”, maksymalnie rozgrzała publiczność. Główną część koncertu zakończył w efektowny sposób „Escalator Shrine”.

Na bis zespół pojawił się dwukrotnie. Za pierwszym razem zagrali „Left Out”, a na drugi bis już dwie kompozycje: „Conceiving You” i „Celebrity Touch”, który staje się powoli przebojem w Trójkowym notowaniu Listy Przebojów. Był to zarazem chyba najbardziej entuzjastycznie przyjęty utwór z ostatniej płyty zespołu.

Koncert można uznać za bardzo udany, ale paru rzeczy mi w nim brakowało. Zespół posiada w swym repertuarze sporo takich kompozycji, które mógłby grać na każdym koncercie. Z tych kompozycji zagrali jedynie „Conceiving You”. Zabrakło tu zdecydowanie piosenek z debiutanckiego albumu, a jest na nim kilka naprawdę świetnych utworów. Za dużo było natomiast kompozycji z dwóch ostatnich płyt. Dawniej wielokrotnie zespołowi zdarzało się na koncertach prezentować jakieś premierowe i niewydane utwory, obecnie niestety takowych zabrakło i zespół ograniczył się do grania jedynie nagrań zamieszczonych na dotychczasowych wydawnictwach. Wcześniej zdarzało się też zespołowi grać covery („Radioactive Toy” – Porcupine Tree, fragment „Shine On You Crazy Diamond” – Pink Floyd). Obecnie po tamtym okresie nie ma już śladu. Jeśli chodzi zaś o mocne punkty koncertu, to niewątpliwie najmocniejszym punktem były znakomite solówki Michała Łapaja na klawiszach. Te solówki mogą się kojarzyć ze słynnymi już popisami Ricka Wakemana czy Jona Lorda (Michał zacytował w pewnym momencie wstęp do słynnego „purpurowego” klasyka, kiedy to Mariusz Duda z lekką ironią w głosie opowiadał, że wystarczyły dwa utwory z nowej płyty, by wszyscy porównywali ich do Deep Purple).  Myślę, że mimo wszystko to był niezły koncert. Choć na pewno nie z gatunków tych wyjątkowych. Precyzyjna gra pozostałych muzyków (celne, jak zawsze, solówki Piotra Grudzińskiego i mocarna gra Mittlofa) potwierdziła klasę zespołu, który na żywo prezentuje się nad wyraz profesjonalnie.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!