Wtorkowy wieczór nie jest do końca najszczęśliwszą porą na koncerty, zwłaszcza, że ich organizatorzy często nie konsultują się między sobą i dochodzi do organizowania dwóch podobnych imprez niemal jednocześnie. Przypomnę, że tego dnia w krakowskiej Rotundzie odbył się występ zespołu Another Pink Floyd, przez co były obawy, że na koncert kapeli Moonrise nie przyjdzie wielu fanów muzyki progresywnej.
Na szczęcie, niedługo po godzinie 21-szej sala niewielkiego klubu U Louisa była pełna, wtedy też Moonrise rozpoczął swój występ instrumentalnym tematem „Night Sky”. Potem muzycy przeszli do materiału z debiutanckiego albumu, a ściślej do utworu „Antidotum (Soothing Song)”. Precyzyjna sekcja rytmiczna przyniosła temu utworowi bardzo wiele, bo jak wiadomo, w wersji studyjnej zastosowano w nim automat perkusyjny. Wykonanie z żywym perkusistą przyniosło bardzo wiele korzyści, a na dodatek sekcja rytmiczna, nie pierwszy raz, pokazała swoją klasę. Również Marcin Kruczek, grający na gitarze, upiększył to nagranie swymi niesamowitymi solówkami, zaś Marcin Jajkiewicz udowodnił nam, że jest dobrym wokalistą i postarał się zaśpiewać równie ekspresyjnie, jak w wersji studyjnej zrobił to Łukasz Gall. Ze względu na to, że scena w klubie jest niewielka, a zespół Moonrise składa się z sześciu osób, to grający na saksofonie Dariusz Rybka cały czas przebywał obok sceny. W utworach instrumentalnych oraz w czasie dłuższych solówek dołączał do niego wokalista. Po wykonaniu „Antidotum (Soothing Song)” zgromadzona publiczność otrzymała sporą dawkę muzyki z drugiej płyty zespołu, czyli utwory „Awakened”, „Angels’ Hidden Plan”, „Icarus (Full Moon 2)”, „Empty Lines” i „Feeling Like Lost My Mind”. Zagranie tak dużej ilości materiału, z moim zdaniem najlepszej płyty tego zespołu, było bardzo dobrym pomysłem. Warto zaznaczyć, że wersje koncertowe brzmią dużo lepiej od studyjnych, chociaż na płycie zespół miał (gościnnie) innego wokalistę. Marcin udowodnił jednak, że w występach na żywo jest również bardzo dobrym wokalistą. Reszta grupy zagrała równie znakomicie.
Po tak dużej dawce muzyki z albumu „Soul’s Inner Pendulum” przyszła pora na zaprezentowanie nagrań z najnowszego wydawnictwa grupy noszącego tytuł „Stopover – Life”. Były dwie propozycje odnośnie tego, co panowie mieli zagrać i obydwie zostały spełnione. Na początek wybrzmiał „Blind Faces”, a po nim „Surrender To Win”. O ile wersja studyjna drugiej z wymienionych kompozycji osobiście mnie nie przekonała, o tyle wykonanie koncertowe wręcz przeciwnie – było powalające. Na zakończenie głównej części koncertu fani usłyszeli „Mr Strange”, który również kończył płytę. Pojawiały się też prośby o „The Lights Of A Distant Bay”, ale zespół nie zagrał tego utworu. Za to na bis grupa wykonała jeszcze raz „Anitdotum”.
Tym sposobem, po około dwóch godzinach, koncert dobiegł końca. Pomimo, że akustyka w klubie U Louisa pozostawia naprawdę wiele do życzenia, to akustyk stanął na wysokości zadania i wycisnął z tego pomieszczenia ile tylko się dało, w efekcie czego otrzymaliśmy znakomite brzmienie. Nieco gorzej było z oświetleniem, a możliwości na pewno są większe, gdyż na koncercie Millenium, który odbył się tam niecałe 3 lata temu, było ono zdecydowanie lepsze.