Cactus - O.K. Andaluzja, Piekary Śląskie, 17.04.2013

Andrzej Barwicki

ImageWiadomość o koncercie w naszym kraju amerykańskiej legendy hard rocka - grupy Cactus, spowodowała duże zainteresowanie pośród fanów dorastających w latach 70. przy dźwiękach ciężkiego rocka i bluesa. Zespół utworzony został w grudniu 1969 w Nowym Jorku, a założył go gitarzysta basowy i wokalista - Tim Bogert oraz perkusista i wokalista - Carmine Appice. Obaj panowie byli wcześniej muzykami kapeli Vanilla Fudge. Pierwotnie zamierzali oni utworzyć zespół z Jeffem Beckiem i Rodem Stewartem, niestety Beck uległ w tym czasie ciężkiemu wypadkowi samochodowemu i do współpracy nie doszło, a Bogert i Appice sformowali Cactus. Grupa istniała do grudnia 1973 roku, przechodząc w tym czasie wiele zmian personalnych. W 2006 roku reaktywowała się, powracając na rynek muzyczny krążkiem „V”. Większość kompozycji zamieszczonych na nim przywoływała ducha dawnego Cactusa. Do tej pory zespół wystąpił w Polce tylko jeden raz, a miało to miejsce w lipcu ubiegłego roku podczas Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty.

Z myślą, że nie będę miał już więcej okazji zobaczyć i posłuchać jak na żywo prezentują się „ojcowie” hard rocka, 17 kwietnia 2013 roku wybrałem się do Ośrodka Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich. Kilka minut po godzinie 19:00 panowie wyszli na scenę i rozpoczęli od kompozycji „Long Tall Sally”, grając jej wydłużoną wersję. Kolejne nagranie, znane z pierwszej płyty, zatytułowane „Let Me Swim” publiczność przywitała gorącymi oklaskami.  W trakcie utworu „One Way… Or Another” pod sceną zaczęła gromadzić się publiczność, mocno zachęcana przy tym przez przez Jimmiego Kunesa. Bluesowy kawałek „Bro.Bill”, w którym swoich sił wokalnych próbowali również fani, dodała energii członkom zespołu. Atmosfera zrobiła się gorąca. Powoli zacierała się granica pomiędzy sceną a widownią. Jimmy Kunes grał na harmonijce ustnej, jak również udzielał się wokalnie. Bardzo żywo poruszał się też po scenie udowadniając, że mimo swego wieku potrafi udźwignąć ciężar frontmana. W chórkach wspomagali go: basista Pete Bremy i Carmine Appice.  Grupa następnie zagrała utwór „You Can’t Judge A Book By The Cover”, po którym zabrzmiały dwa nagrania z ostatniego studyjnego krążka „V”. Muzyka nie tak odległa, ale nadal mocno trzymająca się hardrockowych brzmień z pierwszego okresu działalności kapeli Cactus. Na gitarze rewelacyjnie grał, pochodzący z Detroit, James William McCarty. Jego styl gry i wygrywane solówki publiczność oklaskiwała entuzjastycznie. On również pozwalał sobie na bliskie spotkania ze stojącą pod sceną i podekscytowaną jego riffami publicznością, raz po raz wchodząc na stół odgradzający scenę od widowni. Nagrania „Evil” nie mogło zabraknąć podczas koncertu. Ciężkie rockowe brzmienie lat 70., znakomita atmosfera i wspaniały popis wirtuoza perkusji - to niezwykłe i niejedyne atuty tej grupy. Carmine Appice zaprezentował swoje umiejętności perkusyjne wprawiając wszystkich w zachwyt i osłupienie. Odgrywał on rożne rytmy na bębnach i pałeczkach, zachęcał ludzi, aby powtarzali to klaskając w dłonie. Początkowo było łatwo, później jednak poszczególne takty były nie do powtórzenia, co wzbudziło uśmiech na twarzy Appice’a. Znakomity talent i temperament tego pochodzącego z Włoch muzyka, można było usłyszeć nie tylko na płytach grupy Cactus. Przypominam, że występował on m.in. u boku Roda Stewarta, Jana Akkermana czy Michaela Schenkera. Brał również udział podczas nagrywania albumu Pink Floyd „A Momentary Lapse Of Reason” (w utworze „Dogs Of War”).

Występ tej żywej legendy rocka i bluesa, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Panowie, którzy przekroczyli już wiek emerytalny bardzo dziarsko radzą sobie na scenie. Pomimo swego zmęczenia wykonali na bis „Muscle And Soul”, a pożegnali się w iście sentymentalny sposób kompozycją „Rock N’Roll Children”.

Można powiedzieć, że każdy z nas jest dzieckiem rock’n’rolla. Zespół Cactus zaprezentował wyśmienitą koncertową formę, zagrali wręcz porywająco, a zgromadzeni sympatycy mieli zagwarantowane sto procent sentymentalnych wspomnień z tamtego okresu, bardzo ważnego w życiu każdego dorastającego muzycznie i edukującego się na tych brzmieniach, słuchacza. To, co bardzo ważne i czym muzycy tworzący obecnie grupę Cactus potrafią się w rewelacyjny sposób podzielić z uczestnikami ich występów, to muzyka, która nadal czyni z nich energicznych i pełnych zapału ludzi, obdarzonych bluesrockową duszą i sercem. Panowie udowodnili nam to swoim występem. Odgrywali swoje sztandarowe perełki z minionej epoki, ku wielkiej radości uczestników cactusowych klimatów.

Warto było przyjść i zobaczyć swoich idoli w tak wysokiej formie. Myślę, że taka okazja może się już nie powtórzyć, więc wrażenia pozostaną ze mną na bardzo długo. Prawie dwie godziny spędzone pośród zadowolonej publiczności i przy dźwiękach wspaniałej muzyki grupy Cactus minęły bardzo szybko. Po krótkiej chwili oczekiwania zespół zjawił się w holu Ośrodka Kultury „Andaluzja” na parterze, bardzo chętnie rozdawał autografy i tryskał humorem.  Można też było nabyć limitowaną edycję CD/DVD „Cactus – „The Collection”. Na CD znajduje się 13 kompozycji, natomiast DVD zawiera zapis koncertu z lipca 2012 roku, który miał miejsce w Niemczech oraz wywiad z Carminem Appicem i Jimiem McCartym. Oczywiście stałem się posiadaczem tego wydawnictwa, okraszonego pamiątkowymi podpisami muzyków. Wielkie słowa uznania należą się też dyrektorowi Piotrowi Zalewskiemu, który potrafi ściągnąć na scenę Ośrodka Kultury Andaluzja tak wspaniałe legendy hard rocka…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!